Kontuzja za kontuzją. Mikkel Michelsen nie ukrywa, że urazy są częścią tego sportu. Chciałby, aby to się zmieniło, ale nie ma zamiaru narzekać.
Mikkel Michelsen wpierw doznał urazu podczas meczu ligi duńskiej. Doszło wówczas do upadku z Andersem Thomsenem, a Mikkel rozpoczął wojnę z czasem, aby zdążyć wrócić do formy. Kiedy wydawało się, że ma to za sobą, pech przydarzył się podczas próby toru na Motoarenie.
Mikkel Michelsen, od tamtego momentu, ściga się z urazem nogi. Udało mu się wystartować podczas rundy Speedway European Championship w Łodzi oraz wspomóc swój zespół – Motor Lublin w rewanżowym meczu z For Nature Soltuions Apatorem Toruń. Duńczyk utyka poruszając się po parku maszyn. – Wreszcie czułem się wygodnie na motocyklu i mogłem walczyć. No i przydarzył się mi wypadek w Toruniu, przez który wróciłem do punktu wyjścia – mówi Michelsen dla fimspeedway.com.
Kontuzje są nieoddzielną częścią sportu żużlowego, co zresztą można dobitnie zauważyć przez ogromną ilość absencji w tym sezonie. Moje Bermudy Stal Gorzów walczy bez Andersa Thomsena, a Chris Holder wraca powoli do zdrowia. – Chciałbym, aby ten sport był inny. Nie mam na to jednak wpływu. Pech i tyle. Wydaje mi się, że w tym sezonie upadałem znacznie więcej, niż wcześniej. Odczuwa to moje ciało, które musi znosić trudy tego ciężkiego sezonu. Przed nami jednak reszta sezonu i trzeba walczyć do końca.
Lider Motoru walczył z bólem przez całe spotkanie finałowe w Gorzowie. Ostatecznie zrezygnował z ostatniego startu, nadal wspierając swoich kolegów z zespołu. Michelsen nie ma jednak zbyt dużo czasu na leczenie. Na sobotę zaplanowano SGP w Målilli. Mikkel znajduje się obecnie na dziewiątym miejscu w klasyfikacji generalnej, nadal pozostając w grze o utrzymanie się.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!