Wybrzeże Gdańsk rzutem na taśmę zremisowało w Poznaniu 45:45. Po spotkaniu Metalkas 2. Ekstraligi Krzysztof Kasprzak, srebrny medalista Indywidualnych Mistrzostwa Świata z 2014 roku zgodził się na wywiad dla redakcji speedwaynews.pl. Zawodnik Wybrzeża Gdańsk ocenił spotkanie ze strony drużyny oraz indywidualnej. Powiedział również o różnicy w polach startowych na torze w Poznaniu oraz na koniec przyznał, że niedzielne żużlowe El Clasico zamierza oglądać przed telewizorem, aby wspierać swój macierzysty klub, Unię Leszno.
– Antoni Lehmann (speedwaynews.pl): – Panie Krzysztofie, remisujecie w Poznaniu. Jest to zwycięski remis?
Krzysztof Kasprzak (Wybrzeże Gdańsk): – Punkt się udało wyrwać po tym jak cały mecz przegrywaliśmy ośmioma punktami w pewnym momencie. Jest to zwycięski remis. Zepsułem z czwartego pola bieg piętnasty. Było to najgorszej pole, wszyscy tam wozili zera, a ja miałem je trzy razy. Myślałem, że tam ucieknę, ale po tym długim równaniu wszystko ściągnęli na krawężnik i nie miałem szans. Widziałem, że tam chłopacy osłabili motory, bo jechałem za nimi. Nie miałem jak ich wyprzedzić, bo nie było którędy.
– Zostając przy temacie pól startowych. Te pierwsze było fenomenalne. Z czego wynikały takie dysproporcje tych pól startowych na torze w Poznaniu?
– Od dłuższego czasu tutaj jest trzecie, czwarte beton. Pierwsze, drugie przyczepne. Nie wiem czemu tak jest, powinno być na odwrót. Trzecie i czwarte jest dalej do łuku, więc powinny być przyczepniejsze. Tu miałeś taki handicap, że z pierwszego to trzy punkty mogłeś sobie wpisać przed biegiem do programu. Natomiast ja miałem je tylko raz, tak było co zrobić. Cieszymy się z remisu, bo na pewno jakbyśmy przegrali to była by tragedia. U siebie musimy teraz wygrać.
– Pierwsze i jedyne zero zdobył Pan w piętnastym biegu zawodów. Poza tym było chyba przyzwoicie. Jak ocenia Pan swój dzisiejszy występ pod względem indywidualnym?
– Dycha jest w porządku, ale tak jak mówię: szkoda, że nie wygraliśmy. Ja zawsze jechałem ostatnie biegi serii przed równaniem, a ostatni po równaniu no i od razu była różnica. Byłem wolny, bardzo wolny i nie mogłem nic z tym zrobić. Mogłem w sumie zaryzykować założyć ząb na dół, ale nie chciałem, bo poprzednie dwa biegi jakoś z tego pola sobie dałem radę. Stwierdziłem, że nie będę grzebał, ale z perspektywy czasu mogłem jednak zmienić jak Iversen na ostatni bieg.
– W biegu dziesiątym sytuacja w pewnym momencie była ciężka. Mocno podniosło Pana przednie koło i rywale prowadzili podwójnie. Natomiast świetnymi umiejętnościami zdołał Pan doprowadzić do remisu biegowego. Jak to wyglądało z Pana perspektywy?
– Tam z wyjścia była koleina. Za szybko ściągnąłem nogę z haka i praktycznie już myślałem, że się będę ewakuował, ale uratowałem się przed tym płotem. Później mi przed oczami przeszedł biegł Bewley’a z wczoraj [mecz Sparta Wrocław – GKM Grudziądz, 26 kwietnia – dop. red] i mówię: no to dobra, jakoś się muszę napędzić, żeby ich minąć. Podjechałem pod Douglasa i też trafił tę raję przez co upadł. Później widziałem, że przede mną zawodnik nie jechał szybko i też jakieś błędy popełniał. Starałem się napędzić po prostu i udało się. To co się później okazało to te punkty zadecydowały o remisie. Było dobrze, ale brakuję nam na pewno zwycięstwa.
– Jutro [28 kwietnia] bardzo ważne spotkanie w Lesznie. Będzie Pan obserwował poczynania swojego macierzystego klubu?
– Raczej zamierzam oglądać w telewizji. Będę kibicował, żeby Unia zwyciężyła, ale jedzie z Unią 2 Leszno (śmiech). Na pewno tamci chłopacy będą chcieli się pokazać, zmobilizować, bo zaczynali w Lesznie. Z pewnością jest to ciężki mecz dla Leszna, ale mam nadzieję, że wygra Unia Leszno.
– Dziękuje bardzo za rozmowę.
– Również dziękuję.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!