Od najważniejszych rozstrzygnięć na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej dzieli nas już ledwie kilkanaście godzin. Po pierwszym meczu dziesięciopunktową zaliczkę mają Cellfast Wilki Krosno, ale w Zielonej Górze nie ma paniki.
Pierwszy mecz finału eWinner 1. ligi nie był takim świętem, jakim mógłby być. Po intensywnych opadach spotkanie trzeba było przełożyć na następny dzień. W drugim terminie na szczęście udało się odjechać pełne 15 biegów. Można było jednak zauważyć, że tor dość mocno ucierpiał po przyjęciu dużej ilości wody, o czym świadczyły problemy z jazdą nie tylko gości, ale i gospodarzy. Ci pierwsi z zauważalnie większym trudem pokonywali kolejne łuki. Szczególnie słabo pojechał Piotr Protasiewicz, który po swoim pierwszym biegu, w którym walczył bardziej z motocyklem niż rywalami, resztę meczu obejrzał już z perspektywy parku maszyn. Gospodarze również miewali swoje problemy, choć znajomość własnego owalu na pewno ułatwiła im pracę w trudnych warunkach.
Walkower odbił się czkawką
Znajomością toru na pewno nie mogli podeprzeć się reprezentanci Stelmet Falubazu, co po meczu zostało nazwane pewnego rodzaju chichotem losu. Wielu kibiców przywoływało postać Marka Mroza, ówczesnego kierownika drużyny, a obecnie członka duetu trenerskiego, który jeszcze kilka miesięcy temu był bardzo zadowolony z ,,wywalczenia’’ walkowera w niedoszłym starcu z Wilkami. Już wtedy mówiono, że w razie ewentualnego spotkania obu drużyn w fazie play-off, Falubaz być może będzie żałował, że nie zapoznał się z geometrią i nawierzchnią krośnieńskiego toru. Po pierwszym meczu finałowym trzeba przyznać, że te głosy okazały się słuszne. Zielonogórzanie często bardzo nieumiejętnie pokonywali kolejne łuki i można zaryzykować stwierdzenie, że te niedoszłe piętnaście biegów w rundzie zasadniczej zaprocentowałyby tydzień temu.
10 punktów może nie wystarczyć
Z problemów Falubazu bardzo chętnie korzystali krośnianie, którzy właściwie od pierwszej serii startów budowali przewagę. W pewnym momencie wydawało się nawet, że możemy mieć do czynienia z pogromem. Jednak w końcówce spotkania zielonogórzanie byli w stanie nieznacznie zmniejszyć stratę punktową. Ostatecznie licznik zatrzymał się na dziesięciu punktach, co chyba cieszy obie strony. Wilki mają świadomość, że to solidna zaliczka, której nie da się roztrwonić w jednym czy dwóch biegach. Dodatkowo mądre zarządzanie rezerwami taktycznymi (o ile będą one potrzebne) może znacząco utrudnić Falubazowi szybkie odrobienie strat.
Martwiący dla kibiców z podkarpacia może być jednak fakt, że ostatni raz drużyna gości na torze w Zielonej Górze przekroczyła barierę 40 punktów 22 maja. Tej sztuki dokonała Abramczyk Polonia Bydgoszcz, a od tamtej pory ekipy odwiedzające stadion przy Wrocławskiej 69 odjeżdżały mocno pokiereszowane. Dość powiedzieć, że w ćwierćfinałowym starciu z H. Skrzydlewską Orłem Łódź drużyna przyjezdna była w stanie godnie postawić się Falubazowi, a ostatecznie i tak jej licznik punktowy zatrzymał się na 38. Zielona Góra już od kilku miesięcy jest więc bardzo trudnym terenem, ale dlaczego finalista eWinner 1. ligi miałby nie być w stanie przełamać świetnej, domowej passy rywala?
Co Wilki wiedzą po pierwszym meczu w Zielonej Górze?
W rundzie zasadniczej krośnianie opuszczali Zieloną Górę, odnosząc bardzo dotkliwą porażkę w stosunku 59:30. Trudno jednak jakkolwiek zasugerować się tym wynikiem przed rewanżem. 17 lipca goście wystąpili w przetrzebionym kontuzjami zestawieniu, w którym zabrakło Andrzeja Lebiediewa i Vaclawa Milika. Ciężar wyniku musieli wziąć na siebie Tobiasz Musialak i Mateusz Szczepaniak, z czego tylko ten pierwszy był w stanie skutecznie postawić się zielonogórzanom. Warto odnotować, że nie najgorszy występ zaliczył Franciszek Karczewski, który błysnął też formą w pierwszym meczu finałowy. Co jeszcze ważniejsze, Wilki przyjadą do Zielonej Góry nie tylko w pełnym składzie, ale też wzmocnieni Keynanem Rew. Australijczyk okazał się świetnym uzupełnienie składu i bez cienia przesady można powiedzieć, że Cellfast Wilki Krosno są obecnie drużyną kompletną.
Ostatnia misja Piotra Protasiewicza
Ostatni mecz sezonu na zapleczu ekstraligi będzie wielkim świętem obu drużyn, jednak dla zielonogórzan ma on jeszcze jeden smaczek. Finałowe starcie z Wilkami będzie ostatnim oficjalnym meczem w karierze Piotra Protasiewicza. Kapitan Falubazu spędził w Zielonej Górze łącznie 20 sezonów, w tym 16 nieprzerwanie od 2007 roku. Ten rok można traktować jako granicę między starą a nową erą Falubazu. Od 2008 roku zaczęły się wielkie, medalowe sukcesy klubu z południa województwa lubuskiego, twające aż do 2013 roku.
Od 2018 roku Protasiewicz odnotowuje on jednak znaczną zniżkę formy. Nie jest już takim liderem, jakim był jeszcze te kilka lat temu. Jednak kibice w Zielonej Górze z pewnością spoglądają na niego z nadzieją. Już od kilku miesięcy w mediach społecznościowych można dostrzec komentarze dotyczące ,,ostatniej misji Piotra Protasiewicza’’, jaką ma być szybki powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Dla wieloletniego kapitana Falubazu byłoby to znakomite zwieńczenie kariery, a dla zielonogórskich kibiców z pewnością radosne i godne pożegnanie z klubową legendą.
Mecz rozpocznie się 18 września o godzinie 16. W pierwszy meczu Cellfast Wilki Krosno zwyciężyły w stosunku 50:40. Nasz portal przeprowadzi relację na żywo z tego spotkania. Kliknij tutaj, aby zobaczyć układ par.
Awizowane składy:
Stelmet Falubaz Zielona Góra:
9. Piotr Protasiewicz
10. Krzysztof Buczkowski
11. Rohan Tungate
12. Jan Kvěch
13. Max Fricke
14. Maksym Borowiak
15. Antoni Mencel
Cellfast Wilki Krosno:
1. Václav Milík
2. Rafał Karczmarz
3. Tobiasz Musielak
4. Mateusz Szczepaniak
5. Andrzej Lebiediew
6. Franciszek Karczewski
7. Krzysztof Sadurski
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!