Kibice w ubiegłą sobotę oglądali jednostronne widowisko między Stelmet Falubazem Zielona Góra a H. Skrzydlewska Orłem Łódź. Jan Kvěch zdobył w tym meczu 4 punkty i jak sam przyznał, nie zalicza tego dnia do udanych.
Czech uważa jednak, że cała zielonogórska ekipa, jako ogół, pojechała tak, jak należy. – Cała drużyna pojechała bardzo dobrze. Wszyscy zrobili to, czego się od nich oczekiwało.
Pojedynek z łódzkim Orłem był drugim z rzędu na własnym torze, kiedy zielonogórzanie potrafili zdominować rywala. Czy można powiedzieć, że nawierzchnia w Zielonej Górze stała się w końcu sojusznikiem gospodarzy? – Tor jest równy dla wszystkich. Na twardym łatwiej się jeździ, jednak trudniej dopasować motocykl tak, by znaleźć optymalną prędkość. Analizując dorobki punktowe, widziałem, że każdemu z naszej drużyny pasował ten tor. Jeśli nawierzchnia będzie taka co mecz, to powinno być dobrze – tłumaczy Kvěch.
Wspomniane trudności z dopasowaniem motocykla nie ominęły jednak Kvěcha. – Przyjechałem na ten mecz z chęcią pojechania jak najlepiej. Nie był to jednak dla mnie najlepszy dzień. Miałem problem ze znalezieniem ustawień, które pozwoliłyby mi zyskać przewagę na starcie i to zaważyło. W tym spotkaniu starty były ważne. Jeśli ktoś dobrze wystartował, to potem było mu łatwiej jechać – przekonuje.
Dwa wysokie zwycięstwa Stelmet Falubazu zostały rozdzielone porażką w słabym stylu na terenie najgroźniejszego rywala do awansu, Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Mimo różnic w klasie drużyn, z którymi mierzyli się zielonogórzanie, to w trzech ostatnich meczach widzieliśmy Falubaz w dwóch zupełnie różnych odmianach. Według Czecha wytłumaczenie jest bardzo proste. – Trudno powiedzieć, z czego to wynika. Czasami zdarza się gorszy dzień lub są jakieś problemy ze znalezieniem odpowiednich ustawień – kończy Jan Kvěch.
inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!