Fredrik Lindgren od kilku lat bardzo solidnie i powtarzalnie radzi sobie w cyklu FIM Speedway Grand Prix. Szwed od pięciu lat nie wypada z czołowej „piątki”, a także ma na koncie dwa brązowe medale. Chciałby być mistrzem, ale ma też inne cele. Podstawowym jest frajda z jazdy i radość bycia żużlowcem.
W zasadzie tylko Bartosz Zmarzlik może pochwalić się powtarzalnością na poziomie niespełna 38-letniego szwedzkiego rodzynka w IMŚ. Fredrik Lindgren od czasu zdobycia brązowego medalu w 2018 roku nie wypada z czuba cyklu, a w sezonie 2020 dołożył do dorobku drugi krążek. Ostatnie dwa lata były bardzo wymagające, jednak zakończyły się całkiem niezłymi rezultatami. Mogło być lepiej, jednak „Fast Freddie” musiał walczyć nie tylko z rywalami, ale czasem również z własnym organizmem.
Bez ciśnienia na wynik
Długofalowo Szwed myśli naturalnie o najcenniejszym żużlowym tytule, jednak nie jest to główny cel. – Oczywiście, że chcę być mistrzem świata, ale jestem po dwóch latach sporych kłopotów zdrowotnych – mówi w rozmowie z fimspeedway.com. Przypomnijmy, że problem był na tyle trudny, że Fredrik Lindgren przegapił kilka tygodni startów. Była to jego decyzja. – Miało to związek z przejściem COVID-19 – uszkodzenia płuc i podobne do tego rzeczy.
Parcia na złoto w 2023 roku nie ma. Ewentualne dobre wyniki będą jedynie dodatkiem dla reprezentanta kraju Trzech Koron. – Chcę po prostu czerpać frajdę z jazdy i pracy z mechanikami – nieważne czy na torze, w busie, czy testując coś zupełnie nowego. Chcę się dobrze bawić przygodą, jaką jest bycie żużlowcem i sukces będzie tylko dodatkowym plusem – podkreśla.
Niesamowity styl
Gdyby trzeba było wskazać jedną rzecz charakterystyczną dla dwukrotnego medalisty mistrzostw świata, z pewnością byłby to styl jazdy. Zawodnik Motoru Lublin bezpardonowo traktuje rywali i nie waha się ryzykować, co czasem prowadzi do groźnych sytuacji, jak wypadek w Vojens. – Myślę, że w moich najlepszych wyścigach wszystko dzieje się pod wpływem instynktu. Naprawdę za wiele o niczym nie myślę. Jestem tu i teraz i po prostu wykonuje wtedy moje zadanie – mówi Fredrik Lindgren.
Takie podejście i zachowanie jest możliwe jednak tylko wtedy, kiedy forma sprzyja. – Kiedy wszystko idzie, jak należy, naprawdę nie trzeba za wiele myśleć. Wszystko staje się dosyć łatwe. Ale kiedy idzie źle, mózg zaczyna brać nadgodziny – żartuje sobie Lindgren. – Czasami, kiedy zjeżdżam do boksu po naprawdę dobrym wyścigu, w zasadzie niczego nie pamiętam. Mechanicy muszą mi przypominać, co się wydarzyło i czasem pamięć wraca – opowiada o swoich odczuciach niespełna 38-letni zawodnik.
Przypomnijmy, że tegoroczny cykl Speedway Grand Prix rozpocznie się 29 kwietnia w chorwackiej miejscowości Donji Kraljevec, a w zasadzie Goričan. Przed rokiem specyficzny owal na Stadionie Millenium nie był szczęśliwy dla Lindgrena, który zakończył przygodę z Grand Prix Chorwacji na rundzie zasadniczej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!