Steven Goret zaskoczył wielu swoją postawą w Indywidualnym Pucharze Europy Juniorów. Niewiele zabrakło, a awansowałby do finału jako pełnoprawny uczestnik, ale w turnieju i tak odjechał pięć biegów. Francuzi muszą teraz szlifować swój diament.
Reprezentant Francji o awans do finału rywalizował w piątkowe popołudnie w czeskich Pardubicach. Goret wywalczył osiem punktów, zwyciężając m.in. z Benem Ernstem, Petrem Chlupáčem czy również jedynym Polakiem w stawce – Kacprem Łobodzińskim. Wynik pozwolił mu stanąć do biegu barażowego, w którym raz jeszcze pokonał Ernsta. – Znam dobrze tor w Pardubicach i bardzo mi się on podoba. Dałem z siebie wszystko, aby awansować dalej, ale problemy ze sprzęgłem spowodowały, że miałem kiepskie starty, a to wyjaśnia moje miejsce w roli rezerwowego. Nie jestem jednak zawiedziony, bo to tak naprawdę moje drugie zawody w tym sezonie, a dotychczas głównie tylko trenowałem – mówi Goret w rozmowie z naszym korespondentem.
W niedzielę Francuz był drugim rezerwowym podczas finału Indywidualnego Pucharu Europy Juniorów i choć założył plastron z numerem osiemnastym, to na torze pojawił się pięciokrotnie. Przy jego nazwisku pojawiło się siedem punktów, a plecy Goreta oglądał m.in. dwukrotnie Ben Ernst (pierwszy rezerwowy), czy także Krzysztof Sadurski. – Udało mi się zażegnać problem ze sprzęgłem, więc już było dobrze. Dałem z siebie maksimum od pierwszego wyścigu i mimo deszczu, jazda po torze sprawiała mi lekkość – dodaje żużlowiec.
Francuska reprezentacja narodowa opiera się w tej chwili na duecie David Bellego – Dimitri Bergé. Coraz lepsze wyniki Goreta sprawiają, że być może wkrótce reprezentanci m.in. Abramczyk Polonii Bydgoszcz będą mogli liczyć na wsparcie kolejnego solidnego zawodnika. – Miałem być w tym roku tym młodym zawodnikiem w kadrze narodowej na Speedway of Nations, ale ostatecznie Francja w zawodach nie pojedzie.
Młody żużlowiec nie ukrywa, że dąży do poprawy swoich wyników, które mają sprawić, iż zainteresują się nim polskie kluby. – Tak, to moje marzenie od dziecka, aby jeździć w Polsce. Bardzo lubię wasz kraj oraz tory, które macie.
Jak w ogóle zaczęła się przygoda z czarnym sportem u Goreta? – Zacząłem jeździć w klubie z Lamothe-Landerron w wieku dziewięciu lat. Udało mi się wziąć udział w kilku mistrzostwach Francji na silnikach o pojemności 125cc i 250cc. Na początku miałem problemy z jazdą na motocyklu ze względu na bardzo niski wzrost. Przeszedłem na duży tor, do klasy 500cc i nagle sporo urosłem.
Nasz dzisiejszy rozmówca kontynuuje również rodzinne tradycje żużlowe. – Wiele lat temu mój tata był zawodnikiem we Francji i ścigał się na torach klasycznych oraz trawiastych. Zakończył karierę, gdy ja przyszedłem na świat, ale cały czas coś robił przy motocyklach i obserwowałem go stale w warsztacie, gdy robi silniki. Byłem na żużlu, dosiadając swojego małego rowerka, a na Boże Narodzenie otrzymałem pierwszy motocykl. Teraz dążę do tego, aby zostać zawodowym żużlowcem!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!