Drużyna Cellfast Wilków Krosno nie zawiodła swoich kibiców i po emocjonującym meczu wywalczyła awans do PGE Ekstraligi. Karczewski zdobył w tym meczu tylko jeden punkt. Po meczu otwarcie przyznał, że być może oczekiwał od siebie zbyt wiele.
Jednym z najczęstszych pytań przed drugim meczem finałowym było to, czy dziesięciopunktowa zaliczka wystarczy do osiągnięcia sukcesu. – To nie było ani dużo, ani mało. Widzieliśmy, że trudno będzie obronić te dziesięć punktów zaliczki. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, choć ja zdaję sobie sprawę, że pojechałem słabo. Zupełnie nie jestem zadowolony ze swojej postawy. Jestem zły na siebie, ale byłbym w jeszcze gorszym nastroju, gdybyśmy z mojej winy nie weszli do ekstraligi – przyznaje szczerze Franciszek Karczewski.
Jeden punkt w pięciu startach to ostateczny dorobek młodzieżowca Wilków. On sam nie bał się w dosadny sposób skomentować własnej postawy. – Totalnie nie mogłem się spasować. W rundzie zasadniczej zrobiłem 6 punktów, ale tam moje biegi lepiej się ułożyły. Raz jechałem w dwuosobowej obsadzie, potem ktoś zanotował defekt. Tamte punkty uzbierały się przede wszystkim dzięki temu, że wygrałem bieg juniorski. Dzisiaj było wielkie ,,nic’’. To był dla mnie koszmar. Od pierwszego biegu nie wiedziałem, co mam zrobić. Szukałem. Sprawdzałem oba motocykle. Rotowałem zębatkami. Bez efektu.
Jednym z czynników, który mógł wpłynąć na słaby występ zawodnika, była presja. – Sam na siebie nałożyłem trochę niepotrzebnej presji. Wiedziałem, że muszę dobrze pojechać, jeśli chcemy wejść do ekstraligi. Mam nadzieję, że znajdę w końcu optymalne ustawienia na zielonogórski tor. Cóż, najważniejsze, że wygraliśmy ten dwumecz. Z tego się cieszę – kończy junior Wilków.
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!