Piątkowy hit czwartej rundy PGE Ekstraligi padł łupem aktualnych Drużynowych Mistrzów Polski. Mimo tego, że to Stal prowadziła przez większą część spotkania, Motor Lublin udowodnił swoją ogromną siłę. Po meczu komentarzem podzielił się jeden z liderów gospodarzy – Szymon Woźniak.
„Za styl porażki w żużlu punktów nie ma”
„Żółto-niebiescy” mogli być napełnieni optymizmem po początkowej fazie spotkania z broniącymi tytułu „Koziołkami”. Po sześciu rozegranych gonitwach podopieczni Stanisława Chomskiego dysponowali sześcioma punktami przewagi. Później lublinianie zaczęli zbliżać się do gospodarzy, by ostatecznie pewnie wygrać cały mecz. Mimo porażki, ambicji i walki gorzowianom odmówić nie można. Podobnego zdania był również Szymon Woźniak.
– Przegrana, to przegrana. Za styl porażki w żużlu punktów nie ma. Ładnie przegraliśmy w Toruniu, zarówno teraz u siebie z Lublinem. Myślę, że cała drużyna wyjeżdża ze stadionu z podniesioną głową. Kibice chyba przyznają nam rację i nie będą mieć do nas pretensji. Jeżeli w sporcie mam przegrywać, to tylko w taki sposób, jak dzisiaj. Każdy z nas zostawił masę serca i zdrowia na torze. Dawaliśmy z siebie w każdym wyścigu nie 99, a 101 procent. To po prostu nie wystarczyło. Rywal był silniejszy i lepszy – skomentował wychowanek bydgoskiej Polonii.
Wykorzystywał całe doświadczenie, by wygrać ze Zmarzlikiem
Pierwszym momentem zwrotnym w meczu okazał się wyścig siódmy, po którym goście zaczęli szybko odrabiać straty. W nim para Woźniak – Fajfer musiała stawić czoła Zmarzlikowi i Cierniakowi. Ku uciesze miejscowych fanów, to właśnie Szymon wyszedł na prowadzenie i genialnie bronił się przed zaciekłymi atakami Indywidualnego Mistrza Świata. Ostatecznie jednak popularny „F-16” bezpardonowo wyprzedził Woźniaka i trzech punktów już nie oddał. Gorzowianie nie szczędzili Zmarzlikowi gwizdów.
– Wiadomo, jak jedzie się przed Bartkiem. Robiłem wszystko, co w mojej mocy. Wykorzystywałem całe moje doświadczenie z gorzowskiego toru… Gdybym na ten jeden wyścig miał ustawienia motocykla, które posiadałem w całej reszcie spotkania, na pewno moja prędkość na prostej byłaby dużo lepsza. Niestety zrobiłem korektę, która okazała się niezbyt trafiona. Bartek wykorzystywał mój brak prędkości i wjeżdżał wąsko, próbując mnie wypchnąć, finalnie z zamierzonym skutkiem – tłumaczył 29-letni żużlowiec.
Upadek nie wybił go z rytmu. Deszcz, ani powtarzane wyścigi również
W ferworze walki Szymon Woźniak zaliczył upadek w wyścigu jedenastym, który powtarzany był aż trzykrotnie. Po wykluczeniu przez sędziego Kuśmierza, w następnej, czyli nominowanej gonitwie zawodnik Stali jechał już jakby mniej pewnie, niż we wcześniejszej fazie meczu. Indywidualny Mistrz Polski z 2017 roku mówi jednak, że nie miało to żadnego wpływu na jego postawę.
– To tylko się wydawało. Absolutnie upadek nie wybił mnie z rytmu. Prędkość motocykla w ostatnim wyścigu była taka, jaka powinna. Jechałem jednak z pierwszego pola, więc nie mogłem dostać się od razu na tę odsypaną ścieżkę. Musiałem podążać bliżej krawężnika, przez co rywale odjechali. Wiedziałem, że w tym biegu mogę już tylko bronić swojej pozycji.
Nie sposób było również zapytać o inne zdarzenia, które mogły negatywnie wpłynąć na koncentrację w drużynie. Ilość przerwanych biegów była na pewno w granicach rekordu, jaki można zanotować w tej kategorii w PGE Ekstralidze. Do tego jeszcze dochodził padający nieustannie deszcz.
– Nad tym się człowiek nie zastanawia. Gdybyśmy mieli się denerwować takimi rzeczami, jak te powtórki wyścigów, czy ciągle padający deszcz, sami byśmy sobie strzelali w kolano. Ja zawsze w takich sytuacjach nie rozmyślam wcale nad tym. Staram się stawić czoła temu, co jest mi dane. Nie mam wpływu na to, że wyścigi są powtarzane, czy to, że ktoś się przewróci – spuentował Szymon Woźniak.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!