To nie był szczęśliwy weekend dla Betard Sparty Wrocław. Obfite deszcze dzień przed oraz w dniu meczu spowodowały, że pokrzyżowało im to nieco plany na przygotowanie nawierzchni Stadionu Olimpijskiego. Dariusz Śledź nie chce jednak tłumaczyć się pogodą i podkreśla, że to drużyna z Częstochowy była tego dnia lepsza.
Co by było gdyby?
Nie milkną echa po upadku w Toruniu. Zdaniem niektórych to upadek Patryka Dudka w momencie ataku Bartłomieja Kowalskiego mógł mieć kluczowy wpływ na wyniki fazy zasadniczej. Junior Betard Sparty został wówczas wykluczony, a w momencie wydarzenia się incydentu wrocławianie mogli de facto zamknąć sprawę czwartego miejsca po rundzie zasadniczej. Trener mistrzów Polski ucina jednak spekulacje i podkreśla, że o wyniku nie decyduje jeden incydent. – Nie możemy mówić, że play off przegraliśmy przez upadek Bartłomieja Kowalskiego w meczu w Toruniu. Tak się to poukładało i już. Nie będziemy nikogo obwiniać i szukać winnego, bo nie o to w tym chodzi. W ćwierćfinale jedziemy z Częstochową i w pierwszym meczu byliśmy słabsi. Musimy to przyjąć na klatę. Nie udało się dziś wygrać niestety, ale będziemy walczyć. To jest sport i na pewno się nie poddamy. Jeszcze tego dwumeczu nie przegraliśmy.
Kłopoty Gleba Czugunowa
Po słabym początku sezonu w drugiej jego części ważnym ogniwem Betard Sparty Wrocław był Gleb Czugunow. Obecnie jednak żużlowiec ponownie nie może znaleźć tego, czego potrzebuje do zwycięstw. Ten problem zauważa także Dariusz Śledź. – Nie wiem co się dzieje z Glebem Czugunowem. Ma trochę cięższy okres ostatnio i z pewnością będziemy rozmawiać. Pamiętajmy jednak, że przegrała drużyna, a nie jeden zawodnik. Będziemy chcieli dotrzeć do źródła problemu.
Pogoda spłatała figla
Szkoleniowiec piątej drużyny fazy zasadniczej nie ukrywa jednak, że opady deszczu zostawiły swoje piętno na wyniku. Nawierzchnia toru Stadionu Olimpijskiego została przykryta plandeką ze względu na deszczową aurę, a po jej zdjęciu nie było możliwości na przygotowanie jej „po swojemu”. – Na pewno fakt, że padało nam nie pomógł. Do rozpoczęcia meczu praktycznie walczyliśmy o to, żeby przygotować ten tor. Potem mierzyliśmy się z nawierzchnią, która siłą rzeczy nie była taka jak byśmy sobie tego życzyli. Nie mogliśmy próbować jakoś inaczej go przygotować, bo w ostatnich dniach na torze rozłożona była plandeka. Później gdy ją zdjęliśmy to po prostu tak, jakbyśmy otworzyli jajko niespodziankę. Nie szukajmy jednak winy w torze, bo był taki sam dla wszystkich.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!