W minioną niedzielę po raz pierwszy od dłuższego czasu ekipa ROW-u Rybnik musiała uznać wyższość rywala. Ich pogromcą został zespół Arged Malesa Ostrowa, lecz zawodnicy mieli pretensje o przygotowaną nawierzchnię.
Jednym z zawodników, którzy najgłośniej o tym mówili był Jan Kvěch. Czech pojawił się bowiem na piątkowym treningu drużyny, gdzie wypadał bardzo dobrze na tle kolegów z zespołu. W meczu jednak przy jego nazwisku kibice zapisali zaledwie trzy punkty, co było jego niemal najgorszym występem w całym sezonie. Mniej punktów zdobył jedynie w Bydgoszczy, lecz wówczas na torze pojawił się tylko dwa razy. Dotychczas na torze przy ulicy Gliwickiej 72 prezentował się bardzo dobrze, a jego średnia wynosiła 2.071 punktu. Po meczu wyraźnie był niezadowolony, lecz zdołaliśmy porozmawiać z reprezentantem Czech.
– Zrobili tor taki jaki zrobili. Mamy inaczej na treningach i inaczej na meczach więc ciężko jest się dopasować. Byłem dopasowany do piątkowego toru, a dziś musiałem strzelać z ustawieniami do zupełnie innej nawierzchni. W piątek wyglądało to zdecydowanie inaczej. Zarówno ze startu, jak i na trasie – zaczął.
Zapytaliśmy zatem, czy problem leżał też po części w sprzęcie. 22-latek nie ma bowiem zbyt wiele czasu przed kolejną imprezą. We wtorek wraz z reprezentacją Czech weźmie bowiem udział w półfinale Drużynowego Pucharu Świata. Zdecydowanie temu jednak zaprzeczył. Zdradził także cel, jaki sobie stawiają nasi południowi sąsiedzi. Co ciekawe patrzą realnie i tylko nie chcą zakończyć zmagań już pierwszego dnia.
– Nie muszę niczego przemyśleć. Motocykle i cała reszta działa tak, jak powinna. Chodzi tylko o to, że myślałem, że skoro trenujemy w piątek, to tor będzie taki sam podczas meczu z Ostrowem. Tak się jednak nie stało. Zobaczymy, co się wydarzy we Wrocławiu. My będziemy walczyć, żebyśmy pojechali, jeszcze raz w piątek podczas barażu. Zobaczymy, jak nam pójdzie – dodał Kvěch.
Zabawa rozpocznie się od nowa
Teraz zawodniku ROW-u Rybnik czekają dwa tygodnie przerwy. Później natomiast udadzą się do Zielonej Góry, by rywalizować z tamtejszym Enea Falubazem. Nasz rozmówca właśnie tam spędził poprzedni sezon, a w tym jest tylko wypożyczony do zespołu z Górnego Śląska. To właśnie on ma bowiem być podstawowym zawodnikiem drużyny spod szyldu „Myszki Miki” w kolejnym roku. Czy zatem będą mu towarzyszyć jakieś szczególne emocje?
– Dla mnie to będzie normalny mecz. Jeździłem tam w poprzednim sezonie więc zobaczymy na ile nas będzie stać. Falubaz jest bardzo mocny i dobrze będzie zmierzyć się z najlepszą drużyną pierwszej ligi – zaznaczył w rozmowie z naszym portalem.
W tym samym czasie co mecz w Rybniku odbywał się mecz w Poznaniu. To właśnie tam Falubaz mierzył się z miejscowymi „Skorpionami”. Ci pokazali, że dotychczasowi dominatorzy są do pokonania, a do jedenastego biegu prowadzili. Później role się co prawda odwróciły, lecz do ostatniej gonitwy byli w grze o wygraną. Tym samym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ROW sprawił niespodziankę. Dwa tygodnie później jednak to już nie będzie miało znaczenia, gdyż rozpoczniemy najważniejszy etap sezonu.
– Wszyscy jesteśmy zawodnikami i każdy popełnia błędy. My pojedziemy do Zielonej Góry z pozytywnym nastawieniem i zobaczymy, co się tam wydarzy. Później czekają nas ćwierćfinały, gdzie ktoś przejdzie do kolejnej rundy, a ktoś odpadnie, więc zabawa zacznie się od nowa – zakończył optymistycznie zawodnik ROW-u Rybnik.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!