Kilka lat temu zdecydował się na podbój Europy. Stacjonował m.in. w Polsce, lecz nie udało mu się rozwinąć kariery tak, jakby tego oczekiwał. Dodatkowo został oszukany przez Polaka, co też miało z pewnością negatywny wpływ na jego starty w lewo.
Konrad Cinkowski (speedwaynews.pl): Zacznijmy rozmowę od pytania o to, jak w twoim życiu pojawił się speedway i skąd pomysł na to, aby rozpocząć karierę żużlową.
Cristian Zubillaga: Moja kariera żużlowa zaczęła się w 2012 roku, na motocyklu o pojemności 200cc. Tu w Argentynie to taka kategoria-przepustka do 500cc. Tata pomagał u zawodnika z mojego miasta i złożyliśmy motocykl dla mnie. Przez dwa lata jeździłem na 200cc wygrywając wiele zawodów i później przeskoczyłem na 500cc.
– Jak zareagowała rodzina na to, że chcesz uprawiać właśnie ten sport?
– Mój tata był bardzo zadowolony, że zaczynam jeździć na motocyklu. Mama nie chciała jednak, żebym ścigał się na żużlu, dlatego pierwsze treningi były przed nią ukrywane. Dowiedziała się dopiero, gdy przyszedł czas pierwszych zawodów i do wyrobienia licencji był potrzebny jej podpis.
– Początki były trudne?
– Tak, na początku szło ciężko. W obu kategoriach byli zawsze dobrzy i doświadczeni na argentyńskich torach zawodnicy. Jednak trenując i zbierając doświadczenie mogłem dołączyć do grona najlepszych zarówno na 200cc, jak i 500cc.
– Przejdźmy do bardziej aktualnych czasów. Jak wspominasz przygodę z Polską?
– Pamiętam to bardzo dobrze! To było wspaniałe doświadczenie. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale było pozytywnie. Bardzo trudno jest być w kraju tak dalekim od domu z ludźmi, których tylko co poznałeś, mówiących bardzo trudnym językiem, a w dodatku masz 19 lat. Na szczęście udało mi się sobie z tym wszystkim poradzić. Poznałem wiele niesamowitych osób i to mnie cieszy!
– Planujesz jeszcze przyjazd lub zamieszkanie w Polsce czy to już przeszłość?
– Gdyby to zależało ode mnie, to mieszkałbym cały sezon w Polsce i dużo czasu spędzał na motocyklu. Aktualnie rzeczywistość, w jakiej jest mój kraj jest bardzo zła. Gdy jechałem do Europy, to 1 euro kosztowało 25 peso argentyńskich. Dziś kosztuje 120. Moją ideą jest zawsze wracać i móc demonstrować swoje postępy, jakie poczyniłem przez ten czas. Teraz, w wieku 22 lat jestem trochę dojrzalszy i chętny, aby wziąć rewanż na europejskim systemie.
– W ostatnich dwóch sezonach ścigałeś się tylko w ojczyźnie. Miałeś jakieś w ogóle oferty z Europy albo zaproszenia na pojedyncze imprezy towarzyskie?
– Tak, dwa ostatnie sezony jeździłem tylko w kraju. Pracowałem, aby móc wrócić do Europy, ale nie udało mi się zebrać budżetu. Były rozmowy o pojedynczych turniejach i o udziale w IM Włoch, ale nie doszło do konkretów z powodu moich wątpliwości co do podróży. Mam w Europie motocykl czekający na ściganie. Mam nadzieję, że nie minie zbyt wiele czasu, zanim znowu go użyję.
– A gdyby takowe się pojawiły, to jesteś chętny je rozważyć czy obecny tryb życia i kariery wystarcza ci w zupełności?
– Tak, jeśli bym dostał ofertę z Europy, to bym pojechał. Mam wsparcie w rodzinie i wiem, że byli by szczęśliwi z takiego obrotu spraw.
– W Polsce o argentyńskim speedwayu mówi się różnie. Jak Ty oceniłbyś poziom żużla w swoim kraju – pod względem sportowym, organizacyjnym czy także finansowym?
– W Argentynie są zawodnicy z wielką przyszłością, jak i byłych zawodników, których wielka przyszłość nie… przyszła, z powodów ekonomicznych i życia w oddali od najlepszego światowego żużla. Jednym z głównych problemów mojego kraju, że części do motocykli nie są dostępne. Kupujemy jedynie od zawodników zagranicznych przyjeżdżających do Argentyny albo od Argentyńczyków jeżdżących w Europie. Z tego powodu argentyński zawodnik nie może całymi tygodniami wsiadać na motocykl i trenować, tak jak to robią Europejczycy. To też jest przyczyną małej ilości zawodów, a przez to niewielu ma szansę zostać dobrymi zawodnikami na skalę światową.
– Myślisz, że jest szansa, aby ten poziom jeszcze się poniósł o parę szczebli czy raczej znikome szanse?
– Istnieją możliwości poprawy poziomu zawodników w moim kraju. Wiele zależy od rządu. Musimy zdobywać części zamienne o wartości podobnej do tych, które produkowane są w Europie. Płacimy duże podatki i wszystko nas to dużo kosztuje. W argentyńskich warunkach mogłoby być więcej zawodów i również być więcej zawodników. Argentyna ma dobre szkółki i bardzo mądrych ludzi.
– A czy jest twoim zdaniem w Argentynie jakaś utalentowana młodzież, która ma szansę zrobić międzynarodową karierę np. jak Facu Albin, a o których w Polsce jeszcze nie słyszeliśmy?
– Jest kilku zawodników z przyszłością, którzy jeździli wcześniej w innych kategoriach, a teraz zaczynają na 500cc. Na przykład Eber Ampugnani, Alex Acuña, Franco Groh, Damian Boyero. Wszyscy są juniorami, którym konieczne są bezustanne treningi, by mogli rozwijać swój potencjał. Następnie jesteśmy tymi, którzy byli w Europie na jakichś kwalifikacjach i szukamy okazji do powrotu, by kontynuować naukę i zbieranie doświadczenia, a na koniec są ci, którzy jeżdżą w Europie i bez wątpienia robią to dobrze, jak np. Nico Covatti czy Coty García.
– Jak zapatrujesz się na pomysł organizacji Grand Prix w Patagonii i czy to może pomóc w promowaniu speedwaya w Argentynie?
– Nie uważam tego za niemożliwe. W Argentynie jest wiele pięknych do organizacji tego wydarzenia. Patagonia jest jednym z nich i myślę, że ci organizatorzy z niezbędnym wsparciem są znakomitymi i doświadczonymi w sporcie ludźmi. Oczywiście, że to by dużo pomogło w promocji żużla w kraju. W Argentynie bardzo mało ludzi wie lub chodzi na jakieś zawody. Bez wątpienia jest spektakularny i trzeba go promować takimi imprezami.
– Jakiś czas temu oskarżyłeś w mediach Dawida Stachyrę o przywłaszczenie pieniędzy, które przekazałeś mu na sprzęt dla Ciebie. Czy udało ci się uzyskać jakiś kontakt z Dawidem albo w jakikolwiek zakończyć sprawę?
– Nie zatrzymał moich pieniędzy. W skrócie mówiąc, wziąłem swój motocykl do Argentyny, ale wbrew uzgodnieniom, brakowało w nim części lub nie były najlepsze. Nie miałem już później kontaktu. W każdym razie, stało się i nie chciałbym już mówić więcej na ten temat.
– Dziękuję za rozmowę. Czy chciałbyś coś dodać na koniec od siebie?
– Dziękuję bardzo za pamięć o mnie. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim moim przyjaciołom z Polski. Pozdrawiam wszystkich! Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, a ja ponownie będę miał okazję ścigać się w Europie.
Źródło: inf. własna, współpraca: Artur Pisarek
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!