Żużel w Świętochłowicach i powrót tego regionu na ligową mapę Polski to temat, który z roku na rok jest coraz gorętszy. Prezes Krzysztof Sichma zdradził nam najnowsze plany. Kibice mają powody do optymizmu.
W miniony weekend wybraliśmy się na Stadion Skałka im. Pawła Waloszka w Świętochłowicach. Mamy takie czasy, że żużel w tym miejscu to nie jest codzienność, więc skoro zawitał tam Puchar MACEC, to zawitaliśmy i my. Śląsk Świętochłowice – szaliki, koszulki, długopisy i inne gadżety tego klubu można było nabyć przy trybunie głównej. Chętnych nie brakowało. Czuć, że zainteresowanie „czarnym sportem” w tym regionie nie zginęło. Grupa pasjonatów, na czele z prezesem Młodzieżowego Stowarzyszenia „Śląsk” dba o to, aby kibice mieli na co popatrzeć. Były Indywidualne Mistrzostwa Polski w klasie 250cc, później zawody flat trackowe, a w sobotę wyżej wspominany Puchar MACEC.
Na liście startowej nie było zawodników z pierwszych stron gazet, ale możliwość obejrzenia Bułgara Milena Maneva, Rumuna Andreia Popy, czy czeskiego weterana Jaroslava Petraka to nie lada gratka. A dla lokalnej społeczności ważnym nazwiskiem na liście startowej był Marcel Kowolik. Zawodnik Betard Sparty Wrocław mógł liczyć na wsparcie bliskich. Dostał największą owację z uczestników imprezy.
– Myślę, że jest to wielka radość dla mieszkańców Świętochłowic i całej Metropolii Górnośląsko-Zagłębiowskiej. Jesteśmy w takim miejscu, gdzie możemy powiedzieć, że to my tworzymy żużel w sercu Śląska. Marcel Kowolik to nie tylko zawodnik ekstraligowy, ale również z korzeniami świętochłowickimi, to podwójnie cieszy – powiedział nam prezes Krzysztof Sichma.
Śląsk Świętochłowice wróci na ligową mapę?
Sobotnie zawody wygrał weteran torów z Ukrainy – Andrij Karpow. Marcel Kowolik przegrał z nim wyścig dodatkowy i jak sam przyznał – był rozczarowany, że nie udało mu się wygrać roweru elektrycznego. To była tego dnia główna nagroda. Podium uzupełnił 17-letni Roman Kapustin, zdradzający duży potencjał rodak Karpowa. Sam turniej nie obfitował w mijanki, ale pokazał, że w Świętochłowicach jest atmosfera do żużla. Zapytaliśmy prezesa Młodzieżowego Stowarzyszenia „Śląsk” i trenera Krzysztofa Basa, co dalej z planami powrotu do ligowych zmagań. Mamy konkretne daty!
– Cały czas jest powtarzane, jak to Świętochłowice wracają. Ta droga jest długa, jednakże myślę, że tutaj już jesteśmy na końcu tego tunelu. Widać nie tyle światełko, co wyjście z tego tunelu, a będzie nim na pewno stworzenie trybun. Cała infrastruktura ma się poprawić do początku przyszłego roku, czyli w założeniach do maja. Mówimy o 3,500 miejsc siedzących, czyli pierwszym i drugi etapie budowy tych trybun. Do tego dochodzi przebudowa trybuny głównej. Widzimy się w większej liczbie już na kolejnych zawodach, w kolejnym roku – zapewnił nas prezes i pasjonat żużla.
Zgodnie z planem, Śląsk Świętochłowice miałby wrócić na ligową mapę w 2026 roku. Zapytaliśmy naszego rozmówcę, czy klub nie boi się wyzwań, związanych z finansami. Starty w najniższej klasie rozgrywkowej, rosnące koszty uprawiania sportu żużlowego to problemy, z którymi zmaga się wiele klubów.
– Nie boimy się, bo gdybyśmy się bali, to byśmy tego nie robili. Jeżeli nie zbierzemy odpowiedniej ilości środków, to oczywiście nie wystartujemy w lidze, ale takiego scenariusza na ten moment nie zakładamy. Współpraca z miastem to jest jeden z ważniejszych elementów, który pomoże nam w poprawieniu struktury. Miasto jest właścicielem obiektu, dzięki wsparciu pana prezydenta i Rady Miasta, która mocno wspiera ten projekt możemy myśleć o rozwijaniu żużla – podkreślił Krzysztof Sichma.
Krzysztof Bas, czyli człowiek-orkiestra w Świętochłowicach
Działania pasjonatów ze Świętochłowic wspiera wspominany wyżej prezydent Daniel Beger oraz dyrektorka OSiR Aleksandra Poloczek. Do tego dochodzą sponsorzy, których Krzysztof Sichma nie boi się nazwać filantropami, rodzice i kibice żużla. Prezes pozostaje optymistą i wie, że może liczyć na trenera Krzysztofa Basa, który robi wszystko, aby młodzi kandydaci na żużlowców mieli możliwe jak najlepsze warunki do rozwoju.
– Ja myślę, że ten powrót już jest tak tak głośnymi głoskami zapisany, że to jest niemożliwe, żeby to się nie udało. Tyle lat o to walczymy wszyscy wspólnie razem, także władze miasta, pan prezydent Begier, ogólne nastawienie kibiców, wszystko jest można powiedzieć na tak – powiedział nam Bas.
Trener młodzieży, działający w Świętochłowicach i Opolu podkreślił, że chętnych do uprawiania sportu na Śląsku nie brakuje.
– Tutaj nie ma żadnego problemu, bo mimo to, że nie ma żużla i nie ma tej największej reklamy, jaką są zawody, to 10, 15 chłopaków nazbierać, to tutaj nie mamy z tym kłopotu. Problem jest, żeby dla wszystkich było sprzętu i żeby to się przesuwało w jakość – wskazał Krzysztof Bas i dodał, że najmłodsi mogą liczyć na wsparcie.
– Wprowadziliśmy taką innowację – tym rodzicom, którzy po prostu nie mogą, pomagamy w tej początkowej fazie. Tyle, ile możemy tego sprzętu, co się udało własnym sumptem ze sponsorami poskładać, to udostępniamy. Moim zdaniem to jest dobra metoda. Później, gdy zawodnik zaczyna się rozwijać, to wtedy tłumaczy się rodzicom, że trzeba niestety partycypować w kosztach. Oczywiście, gdy ktoś jest bardziej zdolny, to wtedy klub w niego też już musi włożyć większe pieniądze. To musi iść równolegle – powiedział nam trener.
Szkoleniowiec zapewnił nas, że kandydaci na żużlowców trafiają do niego m.in. ze Świętochłowic, Rudy Śląskiej, Chorzowa. Wszystkie te miasta dzielą 3-4 kilometry. Miejmy nadzieję, że już wkrótce zobaczymy ich w zawodach młodzieżowych, a później podczas weekendów ligowych.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!