Mateusz Cierniak ostatni rok występuje w roli juniora, ale nie zdaje się tym przejmować. Odjeżdża świetny sezon, a na swoim koncie ma wiele udanych spotkań. Jest także liderem SGP2. Po spotkaniu we Wrocławiu opowiedział o swoim występie na koniec rundy zasadniczej oraz nadchodzącym finale SON2, w którym weźmie udział.
Mateusz Cierniak we Wrocławiu zdobył osiem „oczek”. Po meczu nie ukrywał zaskoczenia tym, jak wyglądał wrocławski owal. Zawsze, gdy przyjeżdżał do stolicy województwa dolnośląskiego to był on bardziej „pod koło”. Tym razem jednak było twardo, lecz po części spowodowane to było warunkami atmosferycznymi i tym, że było zagrożenie deszczem. – Tor był troszkę zagadkowy i szczerze mówiąc pierwszy raz miałem okazję ścigać się we Wrocławiu na tak twardym torze. Zawsze jak tu przyjeżdżaliśmy na zawody ligowe to było bardziej przyczepnie. Tym razem był naprawdę twardy i śliski tor. Braliśmy pod uwagę także ewentualną jazdę tutaj w play off, zatem był to z jednej strony po prostu dobry trening, ale i tak fajnie było zanotować zwycięstwo naszej drużyny – podsumował swój występ młodzieżowiec Platinum Motoru Lublin.
Spotkanie to zakończyło fazę zasadniczą, choć tabela końcowa tej części rywalizacji była znana już przed spotkaniem. Jakie odczucia mają zawodnicy w takich meczach? Wkrada się rozluźnienie czy raczej wciąż jest to pełne skupienie? Zdaniem mistrza świata juniorów nie da się całkowicie odciąć i uznać, że dane spotkanie nie jest o jakąś stawkę. Na początku „jest luz”, ale w pewnym momencie to emocje biorą górę. – Często jest tak, że w głowie mamy: „to luźne zawody, w sumie nic nie musimy, ale jednak później załącza się ta adrenalina i chęć zwycięstwa. Jedyny plus tego, że rzeczywiście nic nie musieliśmy tego meczu wygrać, a jedynie mogliśmy. Na pewno każdy z chłopaków po swoich wcześniejszych doświadczeniach mógł sobie porównać sprzęt i wyciągnąć jakieś wnioski, czy poszedł tam w dobrą stronę jeśli chodzi o ustawienia – stwierdził.
SON2 i walka o obronę zeszłorocznego tytułu
Wielkimi krokami zbliża się SON2. Tym razem cykl zawita do Rygi. Siedem najlepszych nacji powalczy w Rydze o tytuł drużynowych mistrzów świata juniorów. Polskę reprezentować m.in. właśnie Mateusz Cierniak. Żużlowiec rodem z Tarnowa ma za sobą już epizod na torze w stolicy Łotwy, gdyż przed dwoma laty mógł cieszyć się z brązowego krążka indywidualnych mistrzostw Europy juniorów, a teraz chciałby ponownie przeżywać tam radosne chwile. – W Rydze jeździłem już w 2021 roku. Był to finał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów i wywalczyłem wówczas brązowy medal, więc tor totalnie obcy mi nie jest i czułem się na nim dobrze. Stanąłem na podium, więc jest to całkiem pozytywne wspomnienie. Mam nadzieję, że dużo się nie zmienił i moje doświadczenia z nim związane będą przyjemne także w piątek – wspomina najskuteczniejszy junior PGE Ekstraligi.
Polacy to główni faworyci rywalizacji w Rydze. Oprócz Cierniaka o sile biało-czerownych stanowić ma Bartłomiej Kowalski oraz Wiktor Przyjemski. Sam zawodnik nie uważa jednak, że brak złotego medalu byłby wstydem. Zapewnia jednak, że zrobią wszystko, aby finalnie cieszyć się ze złotego krążka. – Jutro lecę samolotem do Rygi, więc podejrzewam, że dopiero jak wjadę na stadion to tak kolejna adrenalina. Ta meczowa wejdzie dopiero. Możemy, ale nie musimy. Wiadomo, że na pewno chcielibyśmy. Zarówno Bartek Kowalski, jak i ja po tym roku kończymy wiek juniorski, więc fajnie byłoby zakończyć sezon z tym złotym medalem broniąc zeszłoroczny tytuł. Zobaczymy, co przyniesie nam Łotwa – zakończył tajemniczo Mateusz Cierniak.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!