Start sezonu w tym roku bardzo się opóźnia. Postanowiliśmy umilić naszym czytelnikom czas oczekiwania na początek rozgrywek żużlowych, przypominając znakomite spotkania sprzed lat – zarówno z najnowszej historii Ekstraligi, jak i sprzed kilku, a nawet kilkunastu sezonów. W czwartym odcinku serii prezentujemy państwu starcie Dospel Włókniarza Częstochowa i Unii Leszno z 2012 roku.
W 2011 roku częstochowianie zajęli ostatnie miejsce w tabeli, ale dzięki powiększeniu ligi mieli szansę na utrzymanie. Dospel Włókniarz po pełnym emocji dwumeczu pokonał Start Gniezno i pozostał w elicie. W kolejnym roku „Lwy” chciały uniknąć rozpaczliwej walki o byt. Pod Jasną Górę przybyli Kenneth Bjerre, Chris Harris i Grzegorz Zengota. W innej sytuacji byli leszczynianie, którzy po udanym sezonie 2011 chcieli utrzymać się w czołówce i trzeci raz z rzędu sięgnąć po medal. Drużyna zbudowana wokół indywidualnego wicemistrza świata, Jarosława Hampela, nie była jednak tak silna, jak rok wcześniej. Józef Dworakowski zdecydował się na odmłodzenie składu – opuszczającego Leszno Janusza Kołodzieja, zastąpili bracia Pawliccy, bogatsi w doświadczenia po rocznej przygodzie w Pile.
Sezon układał się dla leszczynian całkiem nieźle. Pawliccy zanotowali dobre wejście do drużyny, liderem pozostawał Jarosław Hampel. „Bykom” udało się nawet sensacyjnie wygrać w Gorzowie i mimo kilku porażek, mogli być oni zadowoleni ze swojej pozycji. Wszystko zmieniło się jednak, gdy Hampel doznał okropnej kontuzji. Polak w wyniku upadku podczas Grand Prix Danii złamał nogę. Od początku czerwca biało-niebiescy musieli sobie zatem radzić bez kapitana. Dzięki pojedynczym przebłyskom Unia zdołała pozostać w walce o fazę finałową. Inny problem miały „Lwy”, albowiem podopieczni Jarosława Dymka po bezbarwnej jeździe na początku sezonu (zaledwie 2 zwycięstwa w pierwszych ośmiu meczach) znów zaczęli jechać o byt. Łaguta i spółka zdołali wyszarpać kilka punktów w dalszej części rozgrywek i mieli szansę na uniknięcie baraży, jednak w decydującym meczu musieli pokonać za trzy punkty leszczyńską Unię, która chciała zapewnić sobie udział w play-offach.
Obie drużyny mierzyły się ze sobą w inauguracyjnym spotkaniu sezonu. Na stadionie im. Alfreda Smoczyka Unia Leszno była zdecydowanym faworytem, ale wicemistrzowie kraju o zwycięstwo z Włókniarzem musieli drżeć do ostatnich wyścigów. Ostatecznie leszczynianie pokonali rywali 49:41. Obie drużyny miały przed ostatnim starciem w rundzie zasadniczej ogromną motywację – „Byki” mogły zapewnić sobie udział w fazie play-off, co w obliczu kontuzji Hampela byłoby nie lada sukcesem, a częstochowianie mogli uniknąć barażu o utrzymanie. W równolegle toczonym starciu, rywal biało-zielonych w walce o przetrwanie, Sparta Wrocław, mierzyła się z Tauron Azotami Tarnów.
Mecz w Częstochowie lepiej rozpoczęli goście – Piotr Pawlicki próbował pomóc Kamilowi Adamczewskiemu, jednak mimo starań jego kolega przyjechał za plecami Marcina Bubla. Po remisie w drugim wyścigu, ogromnych emocji dostarczyła trzecia gonitwa. Po raz kolejny leszczynianie starali się współpracować na torze i dzięki Balińskiemu Troy Batchelor zdołał wyprzedzić rywala, jednak „Bally” nie utrzymał za sobą Rafała Szombierskiego. Podczas wjazdu na metę leszczynianin gwałtownie poszerzył tor jazdy i sczepił się motocyklami z „Szuminą”, co poskutkowało paskudnym upadkiem. Zawodnicy uderzyli o tor w miejscu, gdzie rozpoczyna się dmuchana banda. Po dłuższej chwili obydwaj żużlowcy wstali i byli zdolni do dalszej jazdy, ale Marek Wojaczek wykluczył Damiana Balińskiego i uznał rezultat 4:2.
Karetka na torze po upadku Balińskiego i Szombierskiego (slajd: TVP Sport)
Gorszy w skutkach był upadek kilka minut później. W pierwszym łuku Łęgowik stracił panowanie nad motocyklem po kontakcie z Pavlicem i z impetem uderzył o tor. Upadli także Adamczewski i Pavlic, lecz leszczynianie nie ucierpieli tak bardzo, jak młody częstochowianin. Łęgowik o własnych siłach wstał z toru, jednakże nie był w stanie kontynuować zawodów. W powtórce na prowadzenie wysunął się Adamczewski, ale młody leszczynianin zaliczył tzw. „bączka” i po upadku dowiózł do mety tylko punkt, a triumf odniósł Daniel Nermark. Na tablicy wyników dalej widniał remis. Dwa kolejne wyścigi kończyły się podziałami punktów, ale na brak emocji kibice nie mogli narzekać. Pawlicki piękną przycinką minął Łagutę, a bieg później na Batchelora naciskał Bubel. Przełamanie nastąpiło w siódmym biegu i był to początek kłopotów Unii.
Po dobrym starcie prowadził Pavlic. Gdy Chorwat wdał się w walkę z Zengotą, w szczycie drugiego łuku posłuszeństwa odmówiła jego maszyna. 3:3 zamieniło się w podwójny triumf Włókniarza i pierwsze prowadzenie w meczu. Leszczynianie próbowali odrabiać straty, ale parę gości najpierw pokonał osamotniony Nermark, a potem Grzegorz Zengota nie dał szans Batchelorowi i Balińskiemu. Na domiar złego dla przyjezdnych, gospodarze powiększyli różnicę w dziesiątym wyścigu i udział w play-offach oddalał się. Nie pomogła taśma Przemysława Pawlickiego w 11. biegu. Zastąpił go młodszy brat, który przedzielił miejscowych, ale przewaga „Lwów” nadal rosła.
Nic nie układało się tego dnia po myśli „Byków”. Tym razem to Piotr Pawlicki dotknął taśmy, a powtórce upadek z winy Łaguty zanotował jego brat. Wykluczenie Rosjanina spowodowało, że biało-niebiescy odrobili w dwuosobowej powtórce jedno oczko. Podopieczni Romana Jankowskiego poszli za ciosem i jadący na motocyklu Pawlickiego Baliński oraz Pavlic pokonali podwójnie miejscowych, zmniejszając tym samym stratę do trzech „oczek”. Wszystko musiało rozstrzygnąć się wyścigach nominowanych.
Napłynęły wieści z Wrocławia – Sparta poległa w starciu z tarnowianami i Włókniarz do utrzymania potrzebował tylko meczowego triumfu. 14. wyścig był prawdziwym majstersztykiem „Szuminy”. Harce wychowanka ROW-u Rybnik wprawiły kibiców w ekstazę, zapewniły Włókniarzowi 2 punkty meczowe i utrzymanie w lidze. Poobijany Szombierski najpierw minął młodszego z braci Pawlickiach, a potem w kapitalnym stylu odpłacił się Balińskiemu za faul z trzeciego biegu. Wygrał Zengota i dźwięk kamieni spadających z częstochowskich serc przy Olsztyńskiej można było usłyszeć na Jasnej Górze. „Lwy” dobiły gości w 15. biegu. Drugie podwójne zwycięstwo dopełniło dzieła – 50:39.
Radość zawodników i sztabu Włókniarza po 15. wyścigu (slajd: TVP Sport)
To nie był definitywny koniec marzeń o play-offach w Lesznie. Kibice ściskali kciuki za Stal Gorzów. Jedynie zwycięstwo tej drużyny w Toruniu mogło uratować awans do fazy finałowej. Gorzowianie jednak polegli, a „Byki” pogrążyły się w smutku, choć trzeba przyznać, że porażka była zasłużona. Oprócz Przemysława Pawlickiego, nikt nie był w stanie wywalczyć dwucyfrowego wyniku. Młodym zawodnikom zabrakło zimnej krwi. Na drugim biegunie byli częstochowianie. Płatny komplet zdobył Daniel Nermark, kapitalnie spisali się też Grigorij Łaguta i Grzegorz Zengota. SGP Arena odpłynęła – kibice świętowali utrzymanie i uniknięcie barażów. U progu sezonu ambicje w Częstochowie były inne, ale pozostanie w elicie przyjęto z wielką ulgą i biało-zieloni mogli rozpocząć przygotowania do jazdy o najwyższe cele w kolejnym sezonie…
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!