Tauron Włókniarz bardzo wysoko uległ Motorowi Lublin. Kibice z Częstochowy mogą być rozczarowani wynikiem, ale także atmosferą w drużynie.
Jeden Madsen to za mało
Częstochowianie przystępowali do pierwszego meczu półfinałowego jako gospodarz i z pewnością inaczej wyobrażali sobie przebieg spotkania. Od samego początku, co jest już znamienne dla „Lwów”, bardzo wysoko przegrywali. W przeciwieństwie do rywalizacji z GKM-em Grudziądz czy Stalą Gorzów jednak Włókniarz nie był w stanie odrobić choćby części strat poniesionych już w pierwszej serii startów. Gospodarze notorycznie przegrywali wyścigi, a indywidualnie potrafił wygrywać tylko kapitan – Leon Madsen. – Co się stało to trzeba zapytać zawodników. W żużlu podstawą jest wygrywanie startów i ściganie się. Podejrzewam, z punktu widzenia kibica, że to było słabe dostrojenie sprzętu. Skoro Madsen potrafił dopasować sprzęt do nawierzchni, a pozostali zawodnicy mieli problemy, to tutaj tkwi cała przyczyna – na gorąco wyjaśnił trener Lech Kędziora dla naszego portalu.
Zdecydowanie więcej kibice mogli oczekiwać od drugiego duńskiego lidera – Mikkela Michelsena. 29-latek pojawił się na torze sześciokrotnie i zdobył zaledwie 9 „oczek”. Przed zawodami menadżer drużyny – Jarosław Dymek mówił, że Michelsen jest bardzo dobrze przygotowany sprzętowo. Miało być to spowodowane tym, że Duńczyk zmienił ostatnio tunera i teraz o jego silniki dba Ashley Holloway. W sobotni wieczór jednak były zawodnik Motoru całkowicie sobie nie poradził. – Mikkel powinien zrobić więcej punktów niż zdobył. Trochę mało, jeśli mamy tylko jednego lidera w drużynie to jest ciężko wygrywać mecze – powściągliwie skomentował postawę Michelsena szkoleniowiec biało-zielonych.
Psychika ponownie zawiodła?
W przedmeczowej zapowiedzi pisaliśmy, że Tauron Włókniarz podejdzie do spotkania wzmocniony względem meczu z Motorem z fazy zasadniczej. Wtedy bowiem musiał startować Anton Karlsson w miejsce kontuzjowanego Woryny. Teraz wychowanek ROW-u był w pełni dyspozycji i każdy liczył na jego dobry występ. 26-latek jednak całkowicie pogubił się najważniejszym momencie sezonu – Jestem zdziwiony postawą Kacpra. To jest waleczny zawodnik i trochę mnie zaskoczyła jego postawa. Nie wiem czy to stres na niego tak wpłynął. Ciężko na tę chwilę wytłumaczyć co się z nim stało. Ta sytuacja dzisiaj nas wszystkich zaskoczyła, że zaczęło się od zera oraz wykluczenia. Kacper chciał jeszcze raz wystartować, ale wjechał w taśmę – podsumował Kędziora.
Oprócz bardzo słabego wyniku sportowego, Tauron Włókniarz ma problem w komunikacji pomiędzy sztabem szkoleniowym a zawodnikami. Warto dodać, że ostatnio do ekipy z Częstochowy dołączył Sebastian Ułamek. Wychowanek „Lwów” ma pełnić rolę doradcy zarządu do spraw szkolenia juniorów. W sobotę jednak również aktywnie działał pod kątem roszad taktycznych. Podobnie jak prezes Michał Świącik oraz menadżer Jarosław Dymek. – Każdy z zawodników powinien dostać szansę dwa razy wyjechać na tor. Wtedy może sprawdzić czy coś pasuje, by móc się dopasować. Z rezerwami taktycznymi dzisiaj decydował cały sztab i to poszło jak poszło, ale trzeba było kiedyś zrobić te rezerwy. Była nadzieja, że jeszcze u zawodników coś się poprawi, bo był czas na zmianę przełożeń. Niestety jednak nic z tego nie wyszło – wyjaśnił trener biało-zielonych.
„Tak to można sobie zawsze tłumaczyć”
Szkoleniowiec odniósł się jeszcze do fatalnych początków spotkań w wykonaniu Włókniarza. Częstochowianie za każdym razem nie potrafią odnaleźć się na domowym torze. Niezależnie czy „Lwy” mierzą się z obrońcą tytułu, osłabioną ebut.pl Stalą czy siódmym w tabeli GKM-em Grudziądz. W przypadku drużyny walczącej o najwyższe laury jest to niedopuszczalnie i obnaża braki w przygotowaniu zawodników do meczów. – To wszystko już nam się utrzymuje od dłuższego czasu. Na wszystkich z meczów jak słabo wchodziliśmy w zawody to był kiepski tor albo przeciwnik był lepiej przygotowany sprzętowo od nas. Tak to można sobie zawsze tłumaczyć i mieć kilka przygotowanych wariantów odpowiedzi, jak: sprzęt, tor, zła pogoda, komisarz, plandeki. Tak to my sobie możemy wymieniać. Zawodnicy mają takie możliwości sprzętowe, mają bardzo dobre teamy, gdzie są tam sami inżynierowie i to powinno iść w parze z wynikami. Jeden mecz rozumiem, ale żeby to trwało tak długo? To już jest notoryczne. W meczu z GKM-em, to goście jechali jak u siebie w domu a my nie mogliśmy trafić z przełożeniami – dosadnie skomentował postawę swoich zawodników Lech Kędziora.
Czy to jeszcze drużyna?
Oprócz słabych wyników sportowych, w drużynie z Częstochowy nie widać ducha drużyny. Rozpoczęło się już na początku sezonu od sprzeczki na linii Madsen-Michelsen. Później Maksym Drabik chciał opuścić stadion przed wyścigami nominowanymi. Podczas narad w trakcie przerw nie wszyscy w nich uczestniczą. Od dłuższego czasu zawodnicy po meczu wychodzą do kibiców w pojedynkę, a nie drużynowo, jak większość ekip. To pokazuje, że Tauron Włókniarz to zlepek indywidualności, które bez odpowiedniego zaangażowania sztabu szkoleniowego i organizacji nie uwolnią pełnego potencjału. Wizja występu w dwumeczu finałowym częstochowianom ponownie bardzo daleko odjechała. – W naszej drużynie mamy indywidualności. To jest bardzo dobre stwierdzenie, ale nie mogę go rozwinąć, bo bym za dużo namieszał. Może kiedyś w tym temacie powiem coś więcej. Jest naprawdę wiele do opowiedzenia, ale to nie teraz i nie dzisiaj. Jest to bardzo ciężka sprawa – zakończył trener Tauron Włókniarza.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!