W sobotni wieczór odbyło się Grand Prix Cardiff. O turnieju wciąż sporo się mówi, mimo że nie należał on do najciekawszych. Jednym z głównych tematów jest brak awansu Bartosza Zmarzlika do półfinału. To pierwsza taka sytuacja od...2019 roku.
Taka sytuacja miała miejsce 15 czerwca 2019 roku w SGP w czeskiej Pradze. Od tamtego dnia Bartosz Zmarzlik 51 razy z rzędu jechał w biegach półfinałowych. Ten rekord robi kolosalne wrażenia, zwłaszcza, że druga najdłuższa seria autorstwa Nickiego Pedersena trwała tylko 22 turnieje. Do głowy przychodzi jednak pytanie: czy tak wielka dominacja jednego zawodnika jest dobra dla sportu?
Gdyby Bartosz Zmarzlik nie był Polakiem
Wiele osób pewnie oburzy to stwierdzenie, ale cykl SGP byłby ciekawszy bez Bartosza Zmarzlika. Wychowanek Stali Gorzów w ubiegłym sezonie nie wziął udziału w jednej z rund, a i tak bez większego problemu obronił tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Od wielu lat trwa dyskusja o przywróceniu do cyklu SGP Artioma Łaguty i Emila Sajfutdinowa. Obecność Rosjan w stawce miałaby zwiększyć rywalizację o tytuł IMŚ oraz uatrakcyjnić cykl. Co prawda niektórzy byliby zadowoleni, gdyby w Grand Prix rywalizowali sami reprezentanci Polski, a największym rywalem Zmarzlika mógłby być na przykład Jan Hlačina. Jednak gdyby zamiast Polaka w cyklu dominował Niemiec, to głosów przeciwnych powrotowi Łaguty i Sajfutdinowa do SGP byłoby zdecydowanie mniej.
I tak wiadomo kto wygra
Przewaga Zmarzlika nad resztą stawki jest ogromna. Nie jest to w żadnym stopniu wina zawodnika Orlen Oil Motoru Lublin, ale fakty są takie, że przed rozpoczęciem sezonu każdy wie, kto zostanie Indywidualnym Mistrzem Świata. Słabszy występ Zmarzlika w Cardiff i tak nie zmienia wiele w kontekście walki o tytuł. Tak naprawdę to Polak mógłby odpuścić kolejną rundę we Wrocławiu, a i tak byłby liderem klasyfikacji przejściowej. Zwłaszcza, że forma jego rywali w cyklu jest tak równa jak wiejskie drogi na Podlasiu.
Za jego plecami ścisk
Po turnieju w Cardiff sytuacja za plecami Bartosza Zmarzlika jest ekscytująca. Drugi w klasyfikacji Robert Lambert ma tylko trzy punkty przewagi nad Mikkelem Michelsenem. Jednak smaczku odbiera fakt, iż gra toczy się tylko o nagrodę pocieszenia. Podobnie wygląda sytuacja w obecnym sezonie PGE Ekstraligi czy na przykład w Formule 1. O sezonie 2021, kiedy Max Verstappen w ostatnim wyścigu sezonu przerwał dominację Lewisa Hamiltona będzie się mówiło latami. Z kolei rok temu Holender wygrał 19 z 22 wyścigów i na sześć rund przed końcem zapewnił sobie tytuł i mało kto będzie do tego wracał pamięcią.
Spadek popularności cyklu SGP
Trybuny podczas sobotniego Grand Prix w Cardiff świeciły pustkami. Podczas większości turniejów dobrą frekwencję gwarantują kibice z Polski, którzy jeżdżą na turnieje SGP po całej Europie. Niewykluczone, że kibice są już znudzeni dominacją jednego zawodnika. Nawet w tak globalnym sporcie jakim jest Formuła 1 dominacja wpływa na spadek oglądalności zawodów. Ubiegłoroczne zmagania w F1 były jednymi z najmniej oglądanych. Trzeba liczyć, że w najbliższej przyszłości pojawi się zawodnik, który będzie gotowy rzucić wyzwanie Zmarzlikowi. Jeszcze rok czy dwa dominacji naszego mistrza, a SGP będą się ekscytować prawie sami Polacy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!