Zielona-energia.com Włókniarz wygrał dwumecz z Betard Spartą i awansował do półfinału PGE Ekstraligi. Na łamach naszego portalu, po spotkaniu, głos zabrał zawodnik gospodarzy - Bartosz Smektała.
Niedosyt „Smyka”
Częstochowianie potwierdzili wysoką formę w tej fazie sezonu także w rewanżowym ćwierćfinale PGE Ekstraligi. Na własnym obiekcie biało-zieloni pewnie wygrali z Betard Sparta 52:38. Po spotkaniu jednak nie do końca ze swojej indywidualnej postawy mógł być zadowolony Bartosz Smektała. Wychowanek Unii Leszno w pięciu startach uzbierał 4 „oczka” oraz 2 bonusy. – Wynik słaby w moim wykonaniu, jak na 5 startów. Czuję się zawodnikiem, który powinien lepiej punktować. Może niekoniecznie być liderem patrząc na formę Leona i Kacpra, ale być solidniejszą drugą linią. 4 punkty z dwoma bonusami to jest totalne minimum z minimum. Wiele można zrozumieć, ponieważ mecze wyjazdowe są ciężkie, ale na własnym torze, żeby się tak męczyć, to dla mnie jest nie do pomyślenia – surowo ocenił swój występ 24-latek.
Szczęście sprzyja lepszym?
Przed spotkaniem w Częstochowie została rozłożona plandeka w obawie przed opadami deszczu. Finalnie zaczęło padać dopiero przed samym spotkaniem. Na szczęście nie były to na tyle długie i obfite opady, które zagroziłyby rozegraniu zawodów. Co ciekawe, deszcz, który spadł kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu, pomógł… gospodarzom. – Mieliśmy obawy, ja osobiście też, że tor będzie zupełnie inny i faktycznie tak było. Prawda jednak jest taka, że deszcz, który spadł, mocno zbliżył tor do tego, na którym normalnie się ścigamy. Wiadomo, że może nie chodziła zewnętrzna aż tak bardzo z racji opadów deszczu, ale moc w motocyklu ciągle była potrzebna – wyjawił podopieczny Lecha Kędziory.
„Może przyjdzie lepszy czas”
W całym dwumeczu postawa Bartosza Smektały była jednak nienajgorsza. 24-latek zdobył łącznie 12 punktów oraz trzy bonusy. Warto również podkreślić, że popularny „Smyk” wraz z kolegami z drużyny potrafił wygrywać drużynowo wyścigi w stosunku 5:1, zostawiając w tyle Bewley’a czy Janowskiego. – Jak zliczymy dwumecz to nie wygląda to tak źle. Można powiedzieć, że to co robię przez cały sezon, to zrobiłem także teraz, aczkolwiek to nie jest wynik, który mnie zadowala. Widząc jeszcze te dwa zera z dzisiaj to aż się chce płakać. Zera bolą najbardziej, ale może przyjdzie lepszy czas dla mnie – emocjonalnie skomentował wychowanek Unii Leszno.
Jest Gorzów, trzeba sobie radzić
Przed zielona-energia.com Włókniarzem półfinałowy pojedynek z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Częstochowianie w rundzie zasadniczej nie zdołali tylko raz zdobyć punktu bonusowego… i było to właśnie z podopiecznymi Stanisława Chomskiego. „Lwy” poległy na stadionie im. Edwarda Jancarza 40:50 i już w piątek chcą poprawić ten rezultat. – Ostatni swój mecz w Gorzowie przegraliśmy, więc myślę, że trzeba będzie poprawić kilka rzeczy. Jak każdy coś od siebie ekstra dołoży to będziemy zadowoleni. W rundzie zasadniczej w Gorzowie pojechałem na poziomie pięciu punktów. Teraz chciałbym dołożyć więcej, ktoś tam jeszcze niech też dołoży i mamy mecz wygrany. Potem podczas rewanżu w Częstochowie to potwierdzić i wszystko jest w naszym zasięgu – zakończył 24-latek.
Źródło: Inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!