Kolejną, wysoką porażką zakończyło się wyjazdowe spotkanie Grupa Azoty Unii Tarnów, która uległa Betard Sparcie Wrocław w stosunku 33:57. Sześć punktów w tym spotkaniu zapisał przy swoim nazwisku Artur Mroczka.
Przewaga gospodarzy od niemal początku była zdecydowana i tylko rosła. Goście wygrali zaledwie jeden, inauguracyjny wyścig, a w kolejnych wrocławianie byli już poza ich zasięgiem. – Wydaje mi się, że Wrocław jest ciężką drużyną, bo w niej jeżdżą tak naprawdę sami młodzi zawodnicy. Są dopasowani, „pozbyli się” Lebiediewa i mają równy skład. We Wrocławiu jest mega ciężko. Ja już śmiałem się do swoich mechaników i mówiłem im, że byłem tam parę razy i nigdy nie wygrałem ze swoją drużyną. Było ciężko i myślę, że w tym miejscu każdy będzie miał problem, żeby w ogóle coś zrobić – mówił po przegranym we Wrocławiu spotkaniu, Artur Mroczka.
Stadion Olimpijski został przed dwoma laty zmodernizowany, a „Jaskółki” w lidze jechały na nim pierwszy raz od sezonu 2015. Na początku zeszłorocznych rozgrywek zespół Pawła Barana udał się tam na sparing, jednak trudno mówić o jakiejkolwiek znajomości „nowego” owalu. Nasz rozmówca twierdzi jednak, że zbytnio się on nie zmienił, a gospodarze po prostu bezwzględnie wykorzystali jego znajomość. – Rok temu był ten sparing, ale ogólnie, w całej karierze w tym miejscu jechałem może sześć razy. Po tej przebudowie tor się specjalnie nie zmienił. Wiadomo – cały stadion tylko jest odnowiony, a owal został taki sam. Nawierzchnia jest ogólnie trochę inna, wydaje mi się, że jest twardziej, ale też motor nie może być taki nastawiony na twardy tor, bo tam, gdzie się odsypie, jest przyczepniej. Wydaje mi się, że w tym meczu tego nam brakowało. Ważnym też jest to, że po starcie trzeba wiedzieć, jak pojechać, to jest umiejętność jazdy na nim. Jest on dosyć długi, ”jajowaty”. Można powiedzieć, że te proste są, ale ich nie ma. Tak naprawdę jest mega szeroko, można atakować wszędzie. Wiadomo, że gdy się jeździ u siebie, to wie się gdzie, co i jak można stracić, a gdzie zyskać. Po wrocławianach widać było, że oni wykorzystywali tą całą wiedzę, którą mieli – zaznaczył.
O najwyższej w tym sezonie porażce zadecydowała również słabsza postawa, niekwestionowanego dotychczas lidera, Nickiego Pedersena. Gdyby Duńczyk zapisał na swoim koncie „dwucyfrówkę”, do której przyzwyczaił włodarzy i kibiców tarnowskiego klubu, to można było pokusić się nawet o przekroczenie granicy 40 punktów. Tor jednak wszystko zweryfikował i „Jaskółki” wróciły do domu z bagażem 24 „oczek”. – Wynik około 40 punktów, byłby jak na Unię dobry, tak mi się wydaje. Zabrakło trochę w tym meczu, było kilka takich nieporozumień. Ja też w jednym biegu z Nickim jechałem przed nim i nie wiedziałem, że on jedzie za mną, pode mnie. Składałem się, chciałem jakby wejść „na wąską” i on też mnie zahaczył. Mogliśmy się tam przewrócić, ale na szczęście skończyło się to cało i zdrowo. Wynik jest, jaki jest – dodał krótko.
Do końca rundy zasadniczej PGE Ekstraligi zostały już tylko cztery rundy. W kolejnej, którą zaplanowano na 29 lipca Grupa Azoty Unia podejmie w „Jaskółczym Gnieździe” Cash Broker Stal Gorzów. Nikogo nie trzeba przekonywać o tym, jak ważne będą punkty w tym spotkaniu w kontekście walki do końca o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. – Będziemy u siebie, tak jak Wrocław był tym razem. Oni u nas wygrali. Faktem jest również to, że np. mają lepszego juniora. Nie można jednak patrzeć na to przez pryzmat tego, że po prostu jesteśmy gorsi. Ja do Wrocławia przyjechałem nastawiony, chciałem zrobić dobry wynik. Były biegi, w których wydawało mi się, że dowiozę punkty, ale niestety. Wrocław na Stadionie Olimpijskim jest mega mocny. Tor był w tym meczu trochę twardawy, trzeba było szybko obierać dobre ścieżki. Dwa trzy biegi takie miałem, były punkty. W tych innych trochę się nie udało, ale jedziemy dalej i się nie załamujemy. Na pewno będziemy gotowi za miesiąc, bo mecze u siebie, są naszymi najważniejszymi. My potrzebujemy tych zwycięstw, zatem z pewnością nie oddamy ich i nie położymy się. Będziemy gryźć tor – zakończył rozmowę, deklaracją przed meczem z gorzowianami, Artur Mroczka.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!