Polski kierowca FIA F3 dokonał niemalże cudu. Co najmniej przez rok miał nie pojawiać się na torze, ale nie posłuchał lekarzy i wrócił. Dzięki tej zawziętości Roman Biliński stał się pierwszym Polakiem z podium we współczesnej Formule 3.
Sukces owiany cierpieniem
Wydawałoby się, że pochodzący z Lechlade zawodnik może dać ponieść się euforii po sukcesie w Australii na dotychczas nieznanym sobie torze. Jednakże każdy dzień jest dla niego walką o lepszą sprawność i poprawę aspektów od strony fizycznej swojego ciała. To absolutny rollercoaster Bilińskiego – cierpienie, sukces, codzienna walka i rehabilitacja. Czym to jest spowodowane? Otóż na początku czerwca 2024 roku bohater sprintu w Australii uczestniczył w wypadku drogowym, w którym odniósł poważne obrażenia. Wydawało się, że nigdy nie będzie w stanie chodzić. Rokowania lekarzy były pesymistyczne. Wszyscy zastanawiali się przed rundą FRECA w Zandvoort, co dzieje się z Polakiem, którego nie było na liście startowej. Ówczesny kierowca Tridentu po czasie poinformował o zaistniałej sytuacji, ale wydawało się, że wróci szybciej. Dopiero później wyszło, że będzie o to o wiele trudniej niż myślimy.
Finalnie Roman Biliński wrócił na rundę na torze Imola. Jego pauza objęła 4 weekendy wyścigowe. Od razu udało mu się punktować i dowozić solidne wyniki. W październiku pojawił się na testach F3, gdzie pokazał się z dobrej strony w ekipie Rodin Motorsport. Niedługo później ogłoszono jego angaż. Jak jednak możemy przeczytać w wywiadzie naszego bohatera na łamach Przewodnika Kibica F1 – KONTRA (dostępnym za darmo – tutaj), „happy end” w postaci debiutanckiego podium nie byłby możliwy, gdyby nie zawziętość polskiego kierowcy.
– Miałem złamane trzy kręgi, nie miałem czucia w lewej nodze. […] Jeśli mam być całkowicie szczery, powiedziano mi, że już nigdy nie będę chodził ani się ścigał. To był bardzo, bardzo trudny okres, ponieważ straciłem czucie w lewej nodze – opisywał polski kierowca.
Polak nie czekał, a działał. Stracony sezon nie wchodził w grę
– Kiedy zrozumiałem, że będę mógł znowu chodzić, powiedziano mi, że w najlepszym wypadku nie będę mógł się ścigać przez co najmniej rok. Postąpiłem wbrew radom wszystkich lekarzy. Błagali mnie, żebym się nie ścigał. A ja po trzech miesiącach powiedziałem: „Nie, muszę to zrobić. To moja jedyna szansa w życiu i muszę dać z siebie wszystko” – dodał 21-latek.
Rollercoaster Bilińskiego. Upór w dążeniu do F1
Ściganie się sprawia ból? Nie wolno się poddawać, jeśli twoim celem jest królowa sportów motorowych. Z tego założenia wyszedł Roman Biliński, co jest godne podziwu.
– […] Szczerze mówiąc, te wyścigi nadal były bardzo bolesne. Nawet teraz czuję spory ból i muszę walczyć za każdym razem, gdy jestem w samochodzie. Ale wiesz, chcę dostać się do Formuły 1. To jest moje marzenie. I jeśli będę musiał przejść przez ból, aby się tam dostać, to zrobię to.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!