Ronni Pedersen, starszy brat Nickiego, miał być tym z rodziny Pedersenów, który zrobi największą karierę na żużlu. Zanim przyćmiła go gwiazda brata, jeździł w Grand Prix i w zawodach międzynarodowej klasy. Na przełomie wieków był też zawodnikiem Unii Leszno, Kolejarza Rawicz i GTŻ-tu Grudziądz.
Dzisiaj jest przede wszystkim trenerem swojego syna, Bastiana, który w ubiegłym roku został mistrzem świata w klasie 85cc (o Bastianie Pedersenie pisaliśmy już w cyklu „Młodzi i gniewni”). Udało nam się porozmawiać z Ronnim o wspomnieniach z toru i o tym, jak jego doświadczenia wpływają na sukcesy Bastiana, a także o zmianach w kalendarzu wymuszonych przez pandemię.
Joanna Krystyna Radosz (speedwaynews.pl): – Jak to jest stać po drugiej stronie bandy? Jak się czujesz nie jako zawodnik, ale jako ojciec zawodnika?
Ronni Pedersen: – Wydaje mi się, że jestem najbliżej żużla, jak tylko da się być, kiedy już nie jesteś czynnym żużlowcem. Towarzyszy mi wyjątkowe uczucie, ponieważ mogę przekazać synowi moje własne doświadczenia, pomóc mu uniknąć błędów, które sam popełniałem, i przyspieszyć w ten sposób jego karierę. Jestem tym tak samo przejęty jak wtedy, kiedy jeździłem. Dbam o najdrobniejsze detale. Pamiętam żużel jako ważną część mojego życia i to właśnie chciałbym przekazać Bastianowi, ponieważ ten sport to coś, bez czego nie byłbym w tym miejscu, w którym teraz jestem.
– Co najbardziej pamiętasz ze swojej kariery?
– Chyba tę ekscytację, jaką dawał mi żużel, a zwłaszcza ten moment, kiedy stoisz na starcie i czekasz, aż taśma pójdzie w górę. Ten moment, kiedy jesteś w stu procentach skupiony, bo wiesz, że masz tylko minutę, tylko cztery okrążenia, żeby udowodnić swoją wartość. Pamiętam też, że wszyscy byliśmy jedną wielką rodziną zakochaną w żużlu. Że była masa ludzi, którzy jeździli za nami, a po wyścigach byliśmy wszyscy razem, tworząc niesamowitą społeczność.
– A z życia po żużlowym życiu?
– Kiedy zakończyłem karierę w 2005 roku, odkryłem, że kiedy przestajesz się ścigać, automatycznie tracisz też kontakt z innymi zawodnikami. To, co masz, opiera się jedynie na żużlu, a gdy już nie jesteś jego częścią, nie masz już o czym gadać ze sportową rodziną. Jednocześnie zdałem sobie sprawę, że wreszcie mam czas na to wszystko, o czym wcześniej mogłem tylko pomarzyć, a co też było dla mnie ważne. Życie to nie tylko żużel (śmiech).
– To dlaczego zrezygnowałeś ze sportu tak szybko?
– Ktoś musiał przejąć rodzinny biznes, zająć się sprzedażą samochodów. Padło na mnie. Poza tym akurat urodziła mi się córka, a kiedy masz dzieci, zaczynasz postrzegać świat inaczej. Wiedziałem, że w żużlu nie mam takich szans na sukcesy, żeby opłaciło mi się związane z tym ryzyko.
– A co z karierą twojego brata? Nie byłeś jej częścią?
– Nie. Nie byłem, nie jestem, nawet nie chciałbym. Mam ku temu swoje powody. I prawdę powiedziawszy, cokolwiek robi Nicki, to w pełni jego decyzja. Mamy zupełnie różne podejścia do życia i do żużla i jesteśmy kompletnie różnymi osobami.
– Dobrze, nie będę o to pytać. Przejdźmy do kariery, w której na pewno maczasz palce: kariery twojego syna, Bastiana. To była trudna decyzja, żeby pokazać mu ten świat?
– To nie była moja decyzja, tylko Bastiana. Nigdy nie wywierałem na niego presji, sam zainteresował się żużlem i sam zapragnął zostać żużlowcem. Wiem, że dopóki będzie miał w sobie pasję do tego sportu, będę go w pełni wspierał i pomagał. Tylko on może zadecydować, czy i kiedy pójdzie dalej w ten świat. Mojego syna kieruje własna ambicja, nie moja, ale będę szczęśliwy, jeżeli uda mu się zajść jeszcze dalej niż mnie.
– Mówisz, że Bastian sam zdecydował. Jak to się zaczęło?
– Bastian zaczął się ścigać na małym motorku, dla zabawy, ale szybko zakochał się w prędkości. W końcu namówił mnie na wizytę na minitorze w Fjelsted. Od razu wsiadł tam na motocykl i zaczął próbować swoich sił na torze… i szybko mu się spodobało. Szczególnie wygrywanie. Staramy się jednak, żeby to była dla niego przede wszystkim dobra zabawa, na presję przyjdzie jeszcze czas. Na razie jest zdecydowanie najlepszym i najbardziej stabilnym zawodnikiem w kategorii 85cc, a w sezonie 2019 został mistrzem świata podczas turnieju w Vissenbjergu. Jego kariera rozwija się w jak najlepszym kierunku.
– Czasy bardzo się zmieniły, odkąd ty i Nicki stawialiście pierwsze kroki w żużlu. Jak bardzo różni się przygotowanie Bastiana od twojego własnego z dawnych czasów?
– Na pewno przygotowanie Bastiana jest o wiele lepsze niż to, które my mieliśmy z Nickim na początku naszej kariery. Wtedy nie mieliśmy nikogo, kto mógłby nas pokierować, sami musieliśmy odkrywać świat żużla i prowadzić rozpoznanie bojem. Myślę, że fakt, że jestem byłym żużlowcem, działa zdecydowanie na korzyść Bastiana. Jestem w stanie pomóc mu przyspieszyć pewne nauki niezbędne dla młodego żużlowca: pokazać, jak prawidłowo siedzieć na motocyklu i jak wybierać właściwe ścieżki na torze. Fakt, że w tym roku Bastian przesiada się na 250cc, jest dobrym przygotowaniem do płynnego przejścia do dorosłego żużla w roku 2022. To nauka obsługi motocykla i doboru właściwych ustawień, która zaprocentuje po przesiadce na motocykl 500cc.
– Boisz się o syna, kiedy widzisz go na torze?
– Wiesz, jako były żużlowiec rozumiem, z jakim ryzykiem wiąże się uprawianie żużla, ale wiem też, że są emocje warte tego ryzyka. Jednocześnie jako ojciec czuję ucisk w żołądku, kiedy patrzę, jak Bastian się ściga. I oczywiście zawsze trzymam kciuki nie tylko za jak najlepszy rezultat, ale też za jego zdrowie.
– W Polsce większość młodych zawodników to synowie, bratankowie albo dalsi krewni byłych żużlowców. W Danii jest podobnie? Spotykasz na zawodach młodzieżowych dawnych kolegów?
– Tak, w Danii jest dokładnie to samo. To całkiem zabawne, kiedy spotykamy się z kolegami z toru po drugiej stronie bandy i każdy kibicuje swoim dzieciakom. I jasne, dzieci dawnych zawodników mają takie handicapy, o jakich wspominałem wcześniej, ale to też nie jest tak, że chłopcy bez takiego zaplecza nie są w stanie się przebić.
– Chciałam zapytać o wasze plany na ten sezon, ale teraz to już chyba nieaktualne, prawda?
– To miał być rok nauki. Bastian miał wziąć udział zarówno w zawodach Pucharu Świata, jak i w mistrzostwach Europy oraz finale nordyckim. Celowaliśmy też w pierwszą trójkę mistrzostw Danii… A potem zaczęła się pandemia i pogrzebała nasze plany. Niestety, w tym roku nic nie będzie tak, jak chcieliśmy. Jak dotąd tylko trenowaliśmy i to wyłącznie z innymi Duńczykami. W planach na ten sezon mieliśmy obozy w Niemczech i Polsce, ale to niestety musi zaczekać, zapewne aż do przyszłego roku. Nadal mam nadzieję, że w sierpniu-wrześniu coś się poprawi i będziemy mogli pokazać, na co stać Bastiana. Mój syn świetnie zaczął starty na 250cc, jeździ pewnie i szybko… Cóż, na razie możecie zobaczyć filmiki na Facebooku.
– Sądzisz, że pandemia koronawirusa na zawsze odmieni świat żużla?
– Na razie zmieniła wszystko, z żużlem włącznie, ale sądzę, że jeżeli będziemy przestrzegać zaleceń bezpieczeństwa i dbać o zdrowie, to wkrótce wszystko wróci do względnej normy. Czy żużel całkiem się zmieni? Na pewno nie na zawsze. Sądzę, że do przyszłego roku potrwa ta niepewność, a potem skrócimy dystans i będzie jak przed pandemią.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!