Sezon ligowy 2019 dobiegł końca. W PGE Ekstralidze rozdano medale Drużynowych Mistrzostw Polski oraz poznano spadkowicza, a także rozegrano pojedynki barażowe. Niektórzy z zawodników niebawem muszą zdecydować o swojej przyszłości w sezonie 2020. Jaka czeka Jakuba Jamroga?
Przed wychowankiem tarnowskiej Unii kolejny sezon, który zamierza spędzić on w PGE Ekstralidze. Skąd zatem przypuszczenia – jak w pierwszej części tytułowego zapytania – że opuści on drużynę z Wrocławia, którą reprezentował w zakończonych przed około miesiącem rozgrywkach? Poniekąd można to wywnioskować ze słów, które na początku tygodnia przekazano na jego profilu w mediach społecznościowych. Mogliśmy tam przeczytać, że zawodnik „Już myśli o przygotowaniach do nowego sezonu i nie martwcie się, bo w listopadzie będzie mógł podpisać kontrakt na starty w PGE Ekstralidze”. Gdyby miał on zamiar przedłużyć umowę we Wrocławiu, to można byłoby ogłosić uzgodnienie warunków jeszcze przed końcem października. Z tych słów wynika raczej, że zmieni on kierunek, ale z całą pewnością pozostanie w PGE Ekstralidze. Dodatkowo wrocławscy działacze chcą zatrzymać Gleba Czugunowa, który kilka razy powtarzał, że nie chciałby startować nadal pod numerem „8”, a liczyłaby się dla niego większa regularność. Wówczas dla obydwu nie byłoby miejsca w składzie.
Jakub Jamróg do występów w najwyższej klasie rozgrywkowej powrócił w sezonie 2018. Startował w niej poprzednio 5 lat wcześniej, lecz wówczas, w okienku transferowym został wypożyczony z macierzystego ośrodka w Tarnowie do Orła Łódź, gdzie występował do roku 2016. W sezonie 2017 pomógł „Jaskółkom” wrócić do PGE Ekstraligi i na kolejne rozgrywki pozostał w Unii. W pierwszym po kilku latach sezonie w Najlepszej Lidze Świata prezentował się on bardzo dobrze i był trzecim zawodnikiem swojej drużyny pod względem średniej. Rozgrywki zakończył na 23. miejscu ze współczynnikiem 1,742 punktu na bieg (100 i 15 bonusów), a lepsi od niego w zespole byli tylko Nicki Pedersen (3. lokata) i Kenneth Bjerre (17.). Taki wynik Jamróg osiągnął, pojawiając się na torze 66 razy. Zawodnik wielokrotnie był chwalony za swoją postawę, a kibice nagrodzili go „Szczakielem”, którego odebrał na Gali PGE Ekstraligi, za zwycięstwo w kategorii „Objawienie roku”.
Unii Tarnów nie udało się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej, a dobra dyspozycja Jamroga pozwalała mu szukać zatrudnienia nadal na tym szczeblu polskich rozgrywek. Propozycji miał kilka, a ostatecznie zdecydował się przyjąć tę z Wrocławia. Dla niektórych była ona nieco ryzykowna, wszyscy bowiem mieli w pamięci sytuację Damiana Dróżdża, który zajmując miejsce w składzie jako Polak, był zmieniany regularnie przez trenera Betard Sparty Rafała Dobruckiego i zastępowany albo młodzieżowcem, albo Glebem Czugunowem, startującym pod numerem 8. Ostatecznie wspomniany zawodnik w roku 2018 na torze pojawił się tylko w 17 biegach. Wprawdzie pewnym była we Wrocławiu zmiana trenera, a posadę szkoleniowca miał przejąć Dariusz Śledź, na pozycji juniorskiej nadal miał jednak startować Maksym Drabik, a wspomniany Rosjanin również był przewidziany na rezerwowego, który w każdej chwili może wskoczyć za innego zawodnika.
Swoją drogą w tym miejscu przytoczę ciekawostkę – jedna z osób ze środowiska medialnego, gdy już pod koniec września ubiegłego roku spekulowano, iż Jakub Jamróg może dołączyć do Betard Sparty Wrocław, głośno i wyraźnie stwierdziła, że jeśli do tego dojdzie, będzie na niego mówić „Damian Dróżdż”. Jakże mogło być spore moje zdziwienie, gdy ta sama osoba publikowała później wywiady z wychowankiem Unii Tarnów i nazywała je „szczerymi”. Trąciło to dużą hipokryzją i zastanawiałem się wówczas czy zwracano się do zawodnika per „Jakub”, czy „Damian”. Oczywiście to przesadna ironia, ale podobne stwierdzenie nie brzmiało wówczas przychylnie, w nawiązaniu do żadnego z nich.
Ostatecznie Jakub Jamróg nie podzielił losów swojego poprzednika we Wrocławiu, choć można z pewnością się zastanowić, czy tak miały one wyglądać w tym miejscu? Sparingi przedsezonowe wyglądały w jego wykonaniu nie najlepiej, jednak często w trakcie sezonu te wyniki nie miały żadnego odzwierciedlenia. Później, jak widzieliśmy już w pierwszym meczu – po kłopotach sprzętowych w inauguracyjnym wyścigu w Lesznie, więcej na torze się on już nie pojawił. Pewnym zatem było, że nie ma zagwarantowanej ilości startów, większej niż jeden. Na szczęście w dalszej części sezonu wyglądało to już zdecydowanie lepiej i dostawał on znacznie więcej szans niż Damian Dróżdż. Po części było to jednak spowodowane… pechem kolegów z zespołu. Kontuzji z trakcie sezonu nabawili się najpierw Maciej Janowski, a później Tai Woffinden. W takiej sytuacji automatycznie więcej startów dostawał wspomniany Jamróg. Dodatkowo, gdy zespół był w komplecie, w słabszej dyspozycji często był Czech Václav Milík, którego zmieniano w pierwszej kolejności. Wyniki Jamroga w niektórych spotkaniach w środkowej części sezonu były jednak bardzo dobre i meldował się on nawet w wyścigach nominowanych.
Rozgrywki zakończyły się dla niego ponowną rywalizacją z drużyną z Leszna. Dosyć dziwnym ruchem było zmienienie go wm meczu finałowym we Wrocławiu, gdzie w dwóch pierwszych biegach punktował, a później nie dostał więcej szans. W rewanżu w Lesznie niemal cała drużyna nie istniała, jego natomiast zmieniono od razu po pierwszym starcie, a drugą szansę dostał dopiero w biegu nominowanym. Można zatem rzec, że jak rozpoczął on sezon, tak go skończył i pomimo dobrego środka, nie mógł być chyba jednak w pełni zadowolony z pewnych rozwiązań. Ostatecznie w klasyfikacji średnich obniżył on swoje notowania o 12 pozycji, zajmując 35., ze współczynnikiem 1,492 punktu na bieg (82 i 15 bonusów). Co ciekawe na torze pojawiał się on 65 razy, czyli niemal identyczną ilość, jak w poprzednim sezonie. Z taką różnicą, że w Tarnowie odjechał 14 spotkań, a we Wrocławiu 18, wliczając to te w fazie play-off.
Jaka zatem przyszłość może czekać wychowanka Unii Tarnów w sezonie 2020, jeśli zdecyduje się on zmienić klub? Nie trzeba nazywać się „ekspertem”, żeby stwierdzić, że możliwości są w zasadzie trzy i właśnie na czoło wysuwają się opcje: gorzowska, lubelska i rybnicka. Z tych trzech chyba najdalej jednak jest zawodnikowi do tej… najbliższej odległościowo. Zakładamy, ze kwestią czasu jest poinformowanie o przedłużeniu umowy z Kacprem Woryną, a Mateusz Szczepaniak, który na zapleczu legitymował się średnią 2,013 być może również znajdzie uznanie w oczach rybnickich włodarzy. Zostają zatem dwa kluby, w których zawodnicy jeżdżą, przywdziewając kewlary, ozdobione kolorami niebieskim i żółtym. Dodatkowo oczywiście jedną z barw lubelskiego Speed Car Motoru jest biała. Teoretycznie w tym wypadku najpewniejszym kierunkiem dla Jamroga byłoby zatem zasilenie szeregu „Koziołków”. O ile Paweł Miesiąc w sezonie 2019 prezentował się bardzo dobrze, o tyle większe nadzieje pokładano w Dawidzie Lamparcie. Zespół potrzebuje niewątpliwie wzmocnienia, a takim z pewnością byłby wychowanek tarnowskich „Jaskółek”, który spróbowałby poprawić swoją pozycję i osiągać jeszcze lepsze wyniki, niż w niedawno zakończonych rozgrywkach.
To może zabrzmieć nieco przedmiotowo, ale główną przeszkodą, jaka może stanąć Jamrogowi na drodze do Lublina jest chyba tylko… Krzysztof Kasprzak. Nie jest tajemnicą, że również tym zawodnikiem zainteresowani są włodarze z tego miasta, a dodatkowo w niedawnym wywiadzie telewizyjnym popularny „Kasper” podkreślił fakt zadłużenia gorzowskiego ośrodka wobec jego osoby. „Ultimatum”, jakie wówczas padło to 20 października, czyli właśnie dzisiejszy dzień. Jeśli zatem nie doszedł on do porozumienia z włodarzami klubu, który reprezentuje od 2012 roku, najpewniej trafi do Lublina i w przyszłym roku przywdzieje kevlar „Koziołków”. W tym wypadku miejsce pojawi się w gorzowskiej Stali i automatycznym wyborem dla Jamroga będzie ten kierunek. Kolejne zwolni Peter Kildemand, ono jest już jednak niemal na pewno zarezerwowane dla innego z Duńczyków. Z pewnością dla Jamroga będzie to może nieco trudniejsze logistycznie rozwiązanie, jednak droga z Gorzowa do Tarnowa to już niemal głównie same „ekspresówki” i autostrady, zatem i to nie będzie stanowiło dla niego problemu.
Jaką decyzję podejmie lub już to uczynił Jakub Jamróg? Według mnie przywdzieje jeden z kewlarów, które mają w swoim ubarwieniu kolory niebieski oraz żółty. Czy będą to tylko te dwa, czy dodatkowo biały? O tym przekonamy się już niebawem. Bez względu na to, czy trafi do Lublina, czy do Gorzowa, sam życzę mu jak najlepiej i mam nadzieję, że poprawi się w stosunku do sezonu 2019, a z całą pewnością nie będę go nazywał drugim „Peterem Kildemandem”, „Krzysztofem Kasprzakiem”, ani „Dawidem Lampartem”…
źródło: inf. własna / średnie: GuruStats
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!