Wielu emocji dostarczył niedzielny mecz barażowy pomiędzy Orłem Łódź a Power Duck Iveston PSŻ-em Poznań. Niestety, oprócz tych pozytywnych były także negatywne. Chodzi o wydarzenia, które miały miejsce po zakończeniu gonitwy trzynastej.
Na wyjściu z pierwszego łuku czwartego okrążenia doszło do upadku Władimira Borodulina, którego w tamtym momencie wyprzedzić usiłował Rohan Tungate. Arbiter Ryszard Bryła nie miał wątpliwości i wykluczył Australijczyka, zaliczając rezultaty z momentu zdarzenia. Decyzja ta zapadła błyskawicznie, zanim jeszcze zawodnicy zjechali do parku maszyn. Prawdziwa kontrowersja miała jednak dopiero nadejść.
Gdy Tungate pokonał kolejne okrążenie i podjechał do Borodulina, błyskawicznie obaj zaczęli sobie wyjaśniać sprawę… na pięści! Doszło do większej szarpaniny, gdyż na tor wybiegło kilka osób, które rozdzieliły krewkich żużlowców. W międzyczasie oberwało się jeszcze chociażby trenerowi Tomaszowi Bajerskiemu. – Uważam, że to był zwykły incydent wyścigowy. Wydawało mi się, że minąłem go czysto, a jeśli był jakiś kontakt, to nie zrobiłem tego celowo. A to, co stało się po biegu, to tylko jego wina – twierdzi Rohan Tungate w rozmowie z korespondentem portalu speedwaynews.pl. – Przypominam, że nasze motocykle nie mają hamulców. On odwrócił się w moją stronę i patrzył, gdzie jestem, a potem podszedł i stanął mi na drodze! Ja nie mogę zatrzymać się w miejscu i tylko dlatego w niego wjechałem, a potem się zaczęło.
Po długiej analizie zapisu ciągłego sędzia Bryła za winnego sprowokowania całej sytuacji uznał żużlowca Orła Łódź. W efekcie pokazał mu żółtą kartkę za niesportowe zachowanie. Niejako uniewinniony został z kolei Władimir Borodulin, któremu rozjemca spotkania nie wymierzył żadnej kary. – Dostałem żółtą kartkę – OK, nie mam z tym problemu. Ale jeżeli ktoś w taki sposób staje tuż przed motocyklem bez hamulców, to ewidentnie ma jakiś problem – zamyka temat Australijczyk. Do sprawy będziemy jeszcze wracać – we wtorek opublikujemy opinię Władimira Borodulina o całym zdarzeniu.
Przechodząc do kwestii bardziej sportowych, Rohan Tungate zaliczył całkiem solidne, choć pechowe spotkanie. Jego wynik, czyli 7 oczek i 2 bonusy w 5 startach, na tle drugoligowca nie jest być może szczytem marzeń. Australijczyk wszystkie te punkty zdobywał jednak w wyścigach wygranych podwójnie. – Te biegi, które ukończyłem, były bardzo dobre, ale niestety to tylko trzy z pięciu. Przydarzyła mi się taśma i to wykluczenie. Tutaj będę się upierał, że był to incydent wyścigowy. Cóż, nic już teraz na to nie poradzę – ocenia swój występ żużlowiec Orła Łódź.
Ostatecznie mecz zakończył się rezultatem 50:40 dla podopiecznych Lecha Kędziory. Czy zdaniem naszego rozmówcy taka zaliczka wystarczy do tego, by w przyszłym roku Łódź znowu zagościła na mapie Nice 1. Ligi Żużlowej? – Moim zdaniem to bardzo przyzwoita przewaga. Teraz trzeba zrobić wszystko, żeby jej nie roztrwonić. Obiekt w Poznaniu znam, bo razem z Orłem mieliśmy tam treningi przed sezonem w ostatnich dwóch latach. Nie jest to zły tor, ale jaki by nie był, musimy po prostu pojechać tam i walczyć – podsumowuje rozmowę Rohan Tungate.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!