Nieco niespodziewanym przed sezonem, ale całkiem naturalnym z jego przebiegu awansem do Nice 1. Ligi Żużlowej zakończył się rok 2019 dla ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz. „Gryfy” mogą skupić się już na budowie składu, który umożliwi im pozostanie na wyższym szczeblu na dłużej.
Po fatalnym sezonie 2018 i przedostatnim, szóstym miejscu w 2. Lidze Żużlowej, bydgoski klub został przejęty przez Jerzego Kanclerza. Nowy, choć przecież doskonale znany w środowisku prezes zapowiadał metodę małych kroków, a kolejne awanse przewidywał na lata 2020 i 2023. Rzeczywiście, skład zbudowany w listopadzie był ewidentnie lepszy od poprzedniego, ale raczej tylko na tyle, żeby w miarę spokojnie wjechać do fazy play-off. Do dwójki dotychczasowych liderów, René Bacha i Dimitriego Bergé, dołączyli solidnie spisujący się w innych klubach Kamil Brzozowski i Ricky Wells. Całość uzupełniali m.in.: Matic Ivačič, Valentin Grobauer czy Damian Adamczak.
Później pojawiły się jednak okazje, które pozwoliły na dodatkowe wzmocnienie ekipy. Bardzo szybko pozyskano Josha Grajczonka, który po wyrzuceniu z ligi Stali Rzeszów został bez pracodawcy, a już w trakcie sezonu do macierzy powrócił Marcin Jędrzejewski. Do tego doszedł „gość” – Mateusz Tonder z Zielonej Góry. Tak skonstruowana drużyna okazała się już najlepsza na drugoligowym froncie i w przyszłym sezonie – a zatem o rok wcześniej, niż przewidywał prezes – ścigać się będzie półkę wyżej.
Bydgoszczanie budowę składu rozpoczęli błyskawicznie. Już w ubiegły czwartek przedłużenie kontraktu zadeklarował kapitan drużyny, Kamil Brzozowski. Oficjalnie klub może na razie ogłaszać tylko umowy ze swoimi zawodnikami, ale tajemnicą poliszynela jest, że Jerzy Kanclerz rozgląda się za kimś, kto mógłby zwiększyć siłę drużyny. Pojawiły się nawet nazwiska nieco abstrakcyjne, jak Piotr Protasiewicz i Adrian Miedziński. – Na razie nie chciałbym nic zdradzać. Wszyscy podstawowi zawodnicy chcą zostać. Ja nikogo nie skreślam, ale muszę to „przerobić” w głowie przez jakiś czas, bo trzeba też pomyśleć nad wzmocnieniami. Skład musi być silniejszy, bo Nice 1. Liga to nie jest 2. Liga – powiedział naszemu korespondentowi włodarz ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz.
Pozyskanie kilku nowych ogniw sprawi, że jeszcze mniej potrzebni staną się żużlowcy głębokiej rezerwy. Właściwie przez cały sezon Jerzy Kanclerz korzystał z tej samej szóstki nazwisk. Poza podstawową piątką kilka szans dostał bohater meczu finałowego, Matic Ivačič. Tylko pojedyncze występy zaliczyli z kolei Valentin Grobauer i Ricky Wells, a ani razu na torze nie pojawił się ostatni zakontraktowany obcokrajowiec, Ondřej Smetana. Tych zawodników można więc było oglądać głównie w rozgrywkach innych krajów. W gorszej sytuacji byli oczekujący Polacy. W 2018 roku podstawową parę krajowych seniorów stanowili wychowankowie, Damian Adamczak i Oskar Ajtner-Gollob. Sporadycznie pojawiał się także Mikołaj Curyło. Tymczasem w kończącym się sezonie nie reprezentowali oni bydgoskich barw ani razu.
Zapytaliśmy więc prezesa klubu o tych zawodników i o ich ewentualną przyszłość w speedwayu. – Jeżeli chodzi o Damiana, Oskara i Mikołaja, to według mojej wiedzy i oceny był to dla nich ostatni sezon i już ich na żużlu nie zobaczymy. Ale chcę zaznaczyć, że coś się kończy, coś się zaczyna. Podczas prezentacji na meczu finałowym uhonorowaliśmy za cały rok startów dwójkę młodych zawodników z Bydgoskiego Towarzystwa Żużlowego, Wiktora Przyjemskiego i Krzysztofa Lewandowskiego. Oni obaj są z rocznika 2005, pierwszy skończy 15 lat w maju, drugi w styczniu. Jestem po słowie z prezesem BTŻ-u Andrzejem Tymą, że chłopacy w dorosłym żużlu będą reprezentowali nasze barwy. Drużyna ligowa to jedno, ale myślę, że w Bydgoszczy równie ważne jest odbudowanie szkolenia młodzieży – podkreślił Jerzy Kanclerz.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!