Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W czterdziestym szóstym odcinku przedstawimy Olega Michaiłowa.
Nikomu, kto śledzi polskie ligi żużlowe, nie trzeba szczególnie przedstawiać Olega Michaiłowa. To obecnie najsilniejszy i najlepiej znany junior pierwszoligowego Lokomotivu Daugavpils, uczestnik finału Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów, mistrz Łotwy juniorów i kolejny po Andrzeju Lebiediewie oraz Maksimie Bogdanowie niezwykły talent z tego kraju. W 2019 roku czwarty junior ligi, w meczu z ROW-em Rybnik nieoczekiwanie zdobył komplet punktów. Tyle o Michaiłowie wiedzą wszyscy – my zajrzymy więc za kulisy kariery niespełna dwudziestoletniego Łotysza.
Oleg Michaiłow przyszedł na świat w środku sezonu, 29 sierpnia 1999 roku. Urodził się i wychował w Daugavpils, co w pewnym sensie zdeterminowało wybór żużlowej kariery, chociaż… nie od razu. Młody żużlowiec przyznaje wprawdzie, że żużel to w jego mieście sport numer jeden, ale w przeciwieństwie do wielu rówieśników sportowej przygody nie zaczynał, marząc o karierze w tej dyscyplinie ani nawet od motocrossu. Do trzynastego roku życia na meczach żużlowych bywał tylko jako kibic, trenował natomiast… hokej! Dopiero potem wsiadł na motocykl crossowy i złapał bakcyla, a od motocrossu do żużla droga była już prosta. Zatem w porównaniu z kolegami z drużyny czy rówieśnikami, z którymi mierzy się na imprezach juniorskich, Oleg ma stosunkowo nieduże doświadczenie w sporcie motorowym. To absolutnie nie przeszkadza mu w osiąganiu wyników takich jak słynny komplet w meczu z Rybnikiem czy w skutecznej jeździe również na pozycji seniorskiej.
Jak opowiada zawodnik, jego ojciec od zawsze był zapalonym kibicem lokalnej drużyny, a fakt, że syn postanowił zostać żużlowcem, sprawił mu dużo radości. Co innego reakcja matki. – Moja mama od początku była żużlowi przeciwna. Nawet teraz, kiedy chodzi na mecze, wychodzi z trybun na moje biegi. Bardzo się o mnie martwi, ale przyzwyczaiła się już do myśli, że ma syna żużlowca i że dla mnie ten sport to całe życie – opowiada Oleg. Nie ukrywa też, że rodzina pomaga poradzić sobie z kryzysami, które stanowią nieodłączną część sportowej kariery. Chociaż, jak podkreśla, nigdy nie miał takiej sytuacji, kiedy chciałby raz na zawsze skończyć z żużlem.
A kryzysowe były z pewnością dwa momenty sezonu 2018. Pierwszy z nich to pominięcie Olega przy przyznawaniu dzikich kart na finały Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów – przepustkę do walki o tytuł najlepszego młodzieżowca globu otrzymał jego kolega z drużyny, Davis Kurmis. Michaiłow, bez wątpienia lepszy na przestrzeni pierwszej połowy sezonu, na pocieszenie dostał „dzikusa” na pierwszy finał rozgrywek, w Daugavpils. Zaraz też udowodnił, że do udziału w zmaganiach wybrano nie tego Łotysza, zajmując wysokie, czwarte miejsce.
Zapytany o to, jak zachowuje spokój przed takimi – czy w ogóle przed jakimikolwiek – zawodami, Oleg wyjaśnia: – Nie patrzę na to, z kim jadę. To nieważne, w końcu wszyscy jesteśmy ludźmi. Zawsze zachowuję spokój, na treningach staram się dobrze przygotować sprzęt i własną formę. W sezonie już przywykam do zawodów, więc nie ma takiej presji jak na samym początku. Staram się za bardzo nie przejmować, żartuję sobie, słucham muzyki albo rozmawiam z kolegami, ale to już zależy od charakteru samych zawodów.
W ten sposób Olegowi udało się przełknąć i drugą gorzką pigułkę, którą przyniósł ubiegły sezon. Chodzi o Puchar Europy juniorów do lat 19, który Łotysz zaczął fantastycznie, od drugiego miejsca i zwycięstwa. W trzeciej jednak serii upadł na tor po starciu z Madsem Hansenem i został wykluczony. Jak twierdzi część obserwatorów – niesłusznie. Duńczyk wygrał później zawody z czternastoma punktami, a Olegowi kolejne dwa zwycięstwa wystarczyły „tylko” do zajęcia trzeciego miejsca.
O tym jednak nie rozmawiamy. Młody Łotysz pewnie już nawet nie pamięta tamtych zawodów, ponieważ wzorem bardziej doświadczonych kolegów po sportowym fachu wyrzuca z pamięci każdy turniej i każdy sezon zaraz po ich zakończeniu. Taka taktyka, żeby iść tylko do przodu i nie oglądać się za siebie.
Co jeszcze robi łotewski junior, żeby stawać się coraz lepszym zawodnikiem? – W trakcie sezonu staram się jak najwięcej trenować na motocyklu, razem z trenerem Kokinem biegam, robię wszystko, by nie siedzieć w miejscu. Ale pamiętam o przygotowaniach też poza sezonem. Do tegorocznych występów zacząłem się szykować już w październiku. Postanowiłem wypróbować nową strategię przygotowania: trening lekkoatletyczny, ale też gimnastyczny, w którym uczestniczę razem z Grigorijem Łagutą. Grałem też w piłkę, biegałem na nartach, przestrzegałem diety. Już teraz jeżdżę na motocrossie, żeby przypomnieć sobie, jak się obsługuje motocykl. Staram się codziennie coś robić.
Przed tym sezonem wiele zmienił nie tylko w swoich przygotowaniach. Jak sam przyznaje, eksperymentował z motocyklem, ale także wymienił cały zespół mechaników. Cel tych żużlowych rewolucji? – Chcę być jednym z najlepszych zawodników Lokomotivu. Chcę walczyć o każdy punkt, pojechać na kwalifikacje do mistrzostw świata i SEC i dostać się do obu tych cyklów.
Oleg wie, że do tego potrzeba twardego charakteru. Pytany o cechy niezbędne do uprawiania żużla, bez wahania wymienia upór, nerwy ze stali, odporność na presję, ale też energiczny, otwarty charakter, który pomaga znajdować wspólny język z ludźmi. Bo przecież ludzie – koledzy z drużyny, zespół, sponsorzy, media, kibice – to też ważna część tej dyscypliny.
Plany Olega już znamy, a gdyby spojrzeć w przeszłość? Co zawodnik uważa za swoje największe osiągnięcie? Wcale nie swoje pierwsze mistrzostwa Łotwy w 2017 roku, które niespodziewanie wygrał w kategorii juniorów. – Owszem, zapamiętam te zawody na resztę życia. Ale za moje największe sportowe osiągnięcie uważam rundę Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, w której udało mi się dojść aż do finału, choć przeciwnicy byli bardziej znani, utytułowani i po prostu lepsi ode mnie. Po tamtych zawodach zrozumiałem też, ile pracy jeszcze jest przede mną i że nie wolno się zatrzymywać, tylko cały czas starać się jeździć coraz lepiej i skuteczniej.
Oleg Michaiłow jest optymistą, choć daleko mu do buńczucznych zapewnień, że zostanie pierwszym łotewskim mistrzem świata. Chce doskonalić swoją jazdę i zostać zawodnikiem rozpoznawalnym na europejskich i światowych arenach. Przy jego talencie i pracowitości to w pełni możliwy rezultat.
Na koniec rozmawiamy o modnym ostatnio „10 Years Challenge”. Ludzie masowo pokazują zdjęcia sprzed dziesięciu lat i wspominali, gdzie byli przed dekadą. Gdzie był wtedy Oleg i gdzie chce być za kolejnych dziesięć lat? – Dziesięć lat temu byłem małym chłopcem, który szalał na punkcie żużla. Teraz jestem niezgorszym juniorem. Za dekadę chciałbym być dobrym zawodnikiem prezentującym światowy poziom. Sądzę, że jeśli będziemy rozmawiać za tych dziesięć lat, użyję już zupełnie innych słów. No ale to pożyjemy, zobaczymy.
A patrzeć na tego młodego Łotysza zdecydowanie warto.
Kolejnym z zawodników przedstawianych przez nas w tej serii będzie Niemiec, który wprawdzie nie ścigał się dotąd na „pięćsetkach”, ale już jest mistrzem świata. O kogo chodzi? Dowiecie się już w piątek, punktualnie o godzinie 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki prezentowaliśmy na naszym portalu w święta.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!