Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment zajmą miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W jedenastym odcinku zachęcamy do zapoznania się bliżej z Christianem Thaysenem.
Christian Thaysen jest osiemnastoletnim młodzieńcem z kraju Hamleta, który bardzo szybko złapał zajawkę na sport żużlowy i uznał, że to jest to, co chce robić w swoim życiu. Tradycyjnie, jak wielu Duńczyków, rozpoczynał swoją przygodę od klasy 50cc, by następnie przesiąść się na nieco większe motocykle, które znamy z mini żużlowych owali. I to właśnie na maszynach o pojemności 80-125cc osiągnął jak na razie swoje największe sukcesy, przy okazji których po raz pierwszy mieliśmy możliwość, by o nim usłyszeć.
Uczył się żużlowego rzemiosła w zespole z Fjelsted, z którym sięgnął m.in. po mini żużlowe mistrzostwo Danii w 2007 roku czy też po srebro rok później. Na jego szyi wisiało wiele krążków za świetne wyniki na krajowym podwórku, lecz to właśnie sukcesy na arenie międzynarodowej dały mu najwięcej rozgłosu. Pierwszy raz o drzemiącym w nim potencjale dał znać w 2014 roku, kiedy to w Częstochowie zdobył dziesięć punktów i zajął czwarte miejsce w finale Złotego Trofeum w mini żużlu, które jest nazywane nieoficjalnym finałem Indywidualnych Mistrzostw Świata. Musiał on uznać wyższość Madsa Hansena, Frederika Jakobsena oraz Jonasa Jeppesena, o których już w tym roku mieliśmy okazję więcej usłyszeć. Kolejny rok był już zdecydowanie dla Thaysena na plus – i na dwa złota.
W czerwcu 2015 roku w Rybniku wygrał z kompletem punktów finał Indywidualnego Pucharu Europy, a za nim sklasyfikowano m.in. Jonasa Seifert-Salka, Mariusa Nielsena czy obecnego młodzieżowca Włókniarza Częstochowa – Mateusza Świdnickiego. W lipcu znów dzielił i rządził, lecz tym razem miało to miejsce w Skærbæk, gdzie przed własną publicznością wygrał finał Youth Gold Trophy. Na podium stanęli wówczas także Seifert-Salk oraz Benjamin Basso. – To były bardzo fajne lata, bowiem nie było to traktowane tak poważnie, wszyscy ze sobą rozmawiali, dobrze się bawili. Nie pomogło mi to aż tak bardzo, ponieważ mój styl jazdy znacznie się różni w porównaniu do pięćsetek. Pomogło mi na pewno mentalnie, bowiem w klasie 85cc miewałem już sporo jazdy – mówił żużlowiec w rozmowie z naszym portalem.
W sezonie 2016 postanowił przenieść się już na duży tor i kontynuować karierę w swoim macierzystym klubie. Dwa lata zajęło mu, aby przebić się do czołówki speedwaya w swoim kraju i rozpocząć starty poza jego granicami, aby spróbować podbić świat. Przed minionym sezonem zawitał do Rawicza na towarzyski czwórmecz, w którym wywalczył dziewięć punktów (w tym dwa indywidualne zwycięstwa). Zajął wysokie, piąte miejsce w krajowych eliminacjach do mistrzostw świata i Europy w swojej kategorii wiekowej oraz ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Danii. Do Rawicza wrócił w czerwcu, aby powalczyć o awans do cyklu IMŚJ, lecz sześć punktów pozwoliło sklasyfikować go dopiero na dziesiątym miejscu. Udało mu się dojść do finału IMEJ, gdzie jechał w kratkę. Przy jego nazwisku zapisywaliśmy zarówno trójkę czy dwójki, jak i zera. Siedem oczek dało mu dziewiąte miejsce.
Dobra postawa została zauważona przez trenera kadry narodowej, który powołał go do startu w finale Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. W trzech startach wywalczył sześć punktów, przywożąc za swoimi plecami m.in. Wiktora Lamparta. Nic więc dziwnego, że telefon Thaysena zaczął miewać połączenia z kierunkowym +48. Zaproszono go m.in. na turniej „60 lat żużla w Nowej Hucie o Puchar Prezydenta Miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego”, w którym zaprezentował się dobrze. Ostateczna pozycja może i faktycznie na kolana nie powalała, bowiem zajął dopiero dwunaste miejsce, ale w pierwszych swoich zawodach w Krakowie przywoził za plecami: Sebastiana Ułamka, Stanisława Burzę, Marcina Jędrzejewskiego czy Tero Aarnio.
Zaczęto spekulować, że zaproszenie nie było przypadkowe i może on wylądować w Grodzie Kraka, nawet z kilkuletnim kontraktem. – Miałem w tym roku wzloty, ale i upadki. Ostatecznie udało mi się osiągnąć wyniki, których nie miałem nigdy wcześniej, więc ogólnie sezon był dla mnie okej. Wciąż czeka mnie jednak wiele nauki i poprawek. Kilka klubów wyraża zainteresowanie moją osobą. W tym gronie jest też drużyna z Krakowa, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie – dodawał w rozmowie z portalem speedwaynews.pl.
Ostatecznie w zakończonym 14 listopada okienku transferowym parafował umowę z Kolejarzem Opole. Szanse na regularne starty ma co prawda małe, bowiem zagraniczna stawka w ekipie Mirosława Korbela jest bardzo mocna, lecz szkoleniowiec z pewnością da mu szansę w przedsezonowych treningach punktowanych, a w razie potrzeby wypożyczy do innego klubu.
Kolejny nasz bohater jest dopiero u progu swojej wielkiej kariery, a wielu już upatruje w nim drugiego Tony'ego Rickardssona. Pomocą otaczają go dwaj Polacy – Robert Flis oraz Krzysztof Jabłoński. Zapewne większość z Was już się domyśla o kogo chodzi. Szwedzki talent zaprezentujemy we wtorkowym odcinku, tradycyjnie o godzinie 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki zaprezentujemy na naszym portalu w święta.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!