Leigh Adams to utytułowany reprezentant Australii. Karierę zakończył on po sezonie 2010. Około pół roku później, na treningu do pustynnego wyścigu uległ wypadkowi, w wyniku którego uszkodził rdzeń kręgowy.
Ma on na swoim koncie aż 10 tytułów Indywidualnego Mistrza Australii. Został najlepszym juniorem globu w 1992 roku, w finale rozegranym w Pfaffenhofen. Przez 14 lat rywalizował w cyklu Speedway Grand Prix, jednak karierę zakończył bez tytułu Indywidualnego Mistrza Świata. Na „pocieszenie” pozostały mu medale srebrny i brązowy, wywalczone odpowiednio w 2005 i 2007 roku. W Polsce na początku swojej kariery był związany z drużynami Motoru Lublin i Sparty Wrocław. Przez ostatnie 15 lat reprezentował barwy leszczyńskiej Unii, z którą był mocno zżyty. Zapraszam na rozmowę z Leigh Adamsem, przeprowadzoną w Gillman na początku stycznia, przy okazji odbywającej się tam rundy Indywidualnych Mistrzostw Australii.
Stanisław Wrona, speedwaynews.pl: Co sądzisz o obecnej kondycji speedwaya na świecie? Pytam o to w kontekście cyklu Speedway Grand Prix. Ostatnio mieliśmy w nim m.in.: kilku Australijczyków, Polaków, silnych Rosjan i wciąż „nieśmiertelnego” w tej serii Grega Hancocka.
Leigh Adams: – Myślę, że cykl Grand Prix jest całkiem solidny. Wygląda to nieźle. Produkt jest bardzo dobry, tory, na których startują zawodnicy, również. Jeśli cofniemy się do moich czasów, to owale, na których rywalizowaliśmy, nie były zbyt odpowiednie. Nie przygotowywano ich właściwie. Sądzę zatem, że teraz tory są dobre. Całość wygląda naprawdę nieźle. Potrzebujemy jeszcze więcej młodych zawodników, którzy dołączą do cyklu. Myślę, że każdy kraj powinien patrzeć na to w ten sposób, aby zapewnić rozwijanie się w tym kierunku zawodników młodzieżowych. Uważam, że naprawdę niedługo będzie ich niedobór. Może nie dotyczy to Polski. W tym kraju jest wielu zawodników. Sądzę jednak, że pozostałe zmagają się z problemami, zwłaszcza Anglia. Jeśli chodzi o Australię, to mamy dobrych żużlowców, ale niezbyt wielu. Może będą podjęte próby, aby wprowadzić do serii młodszych. Uważam jednak, że sam produkt o nazwie Grand Prix wygląda całkiem dobrze.
Jeśli mielibyśmy jednak porównać czasy, w których Ty startowałeś – co było wówczas lepsze? Teraz, jak wspomniałeś jest całkiem dobrze, ale czy coś przemawiało na korzyść we wcześniejszych latach?
– O rety… Naprawdę nie wiem. Nigdy nie zatrzymamy ewolucji (uśmiech). Teraz motocykle są szybsze. Myślę, że nieco trudniej się na nich jeździ. W moich czasach czułem się jednak bardzo zaszczycony tym, że mogłem rywalizować z Tonym Rickardssonem, Tomaszem Gollobem i ludźmi podobnymi do nich. Dla mnie Tony był wyjątkową „marką”. To on ustalił standardy w żużlu. Wszyscy musieliśmy za nimi podążać. Możliwość ścigania się z takimi ludźmi powodowała, że czułem naprawdę spory zaszczyt. To było coś świetnego.
Przejdźmy zatem teraz do kondycji australijskiego speedwaya – jak ją ocenisz? Mieliście Indywidualnego Mistrza Świata w latach 2012 i 2017, jednak przed zbliżającym się sezonem, w gronie najlepszych pozostał tylko Jason Doyle. Chris Holder, bez „dzikiej karty” znalazł się przynajmniej przez jeden sezon poza tą stawką.
– Jak wspomniałem wcześniej – nie mamy zbyt wielu zawodników, jednak jeśli już, to są oni bardzo dobrzy. Nawet nasi młodzieżowcy są naprawdę nieźli. Możemy spojrzeć na Jasona Doyle’a, Chrisa Holdera i kogo jeszcze? Tai Woffinden – on również wywodzi się z australijskiego speedwaya (mieszkał w Australii od czwartego do szesnastego roku życia – przyp. red.). „Wypuściliśmy” wielu Indywidualnych Mistrzów Świata w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Myślę, że w tej dekadzie Greg Hancock jest jedynym, który nie wywodzi się z naszego kraju. Nasze podstawy są bardzo dobre. Potrzebujemy po prostu większej liczby zawodników.
Nadal „w tle” znajduje się jednak spora grupa młodych, utalentowanych żużlowców. Są przecież Max Fricke, Jack Holder, Brady Kurtz, Jaimon Lidsey i wielu innych, którzy mogą osiągać dobre wyniki. Oni mają przed sobą być może wielką przyszłość.
– Są bardzo dobrzy. To wysokiej klasy zawodnicy. Według mnie prowadzą odpowiednio swoje motocykle. To ważne, jeśli chodzi o żużlowców, patrzą na różne rzeczy. Oni są szybcy, jeżdżą bezpiecznie. Potrafią sobie poradzić w każdych warunkach na świecie. Nadal będziemy dostarczać mistrzów świata. Z tym nie będzie problemów. Na 100% niektórzy z tych młodych chłopaków mają do tego predyspozycje. Oczywiście Polacy również są mocni. Mają wielu młodych zawodników. Nasz system szkolenia wygląda jednak na całkiem dobry.
Czy śledzisz aktualne wyniki w Polsce? Jakie są różnice od momentu, w którym zakończyłeś karierę na polskich torach?
– Nie widzę żadnych. Sądzę, że wszystko wygląda tak samo, jak choćby stadiony. Wydaje się to być całkiem zbliżone. Być może jest to bardziej profesjonalne, jeśli chodzi o stroje zawodników. Wszyscy są ubrani w barwy danego zespołu. Wszystko jednak wygląda dla mnie bardzo podobnie. Zawodnicy są dobrzy, relacje są odpowiednio prowadzone w telewizji.
Czy oglądasz je?
– Nie. Raczej niezbyt wiele.
W tych ostatnich latach, Unia Leszno – zatem myślę, że Twój faworyt – radzi sobie w Polsce bardzo dobrze. W poprzednich dwóch sezonach zostali oni drużynowymi mistrzami. Myślę, że to dla Ciebie dobra informacja. Śledziłeś chociaż te końcowe wyniki w polskich rozgrywkach?
– Tak. Utrzymuję stały kontakt ze wszystkimi w tym mieście – sponsorami, jak Polcopper. Rozmawiam trochę z Piotrem Rusieckim. Oczywiście mamy tam Jaimona Lidseya, teraz dołączy do niego Keynan Rew. Wszystko wygląda dobrze, jeśli chodzi o Leszno i ich przyszłość. Teraz również jest nieźle, prezentuje się to niesamowicie. Cieszę się z tego, jak to wygląda w ich przypadku.
Wrócę na chwilę do Keynana Rew, o którym wspomniałeś. On ma jeszcze piętnaście lat i za sobą triumf w zmaganiach w swojej kategorii wiekowej, w klasie 250cc. Czy sądzisz, że konkretnie ten zawodnik może być w przyszłości znaczącą postacią, jeśli chodzi o australijski żużel?
– Keynan prezentuje się całkiem dobrze. Przechodzi wyżej ze startów w niższej klasie. Może jest już nieco za wysoki, ale nie powinien to być duży problem. Jaimon jest natomiast już solidniejszy i objeżdżony. On z pewnością będzie bardzo dobry.
Czy myślisz, że możliwość podpisania umowy w Rawiczu, w Polsce i możliwość startów w tym kraju, to dla Keynana duża szansa?
– Zdecydowanie. Keynan będzie miał bazę w Danii i podróżował samochodem lub samolotem do Polski. Ta umowa to na pewno coś dobrego dla niego i z pewnością przyniesie korzyści zespołowi z Rawicza. Na 100% może to stanowić później profity dla klubu z Leszna.
Który z australijskich zawodników zrobił na Tobie w ostatnich latach największe wrażenie i wykonał spory postęp według Ciebie?
– Według mnie Jaimon Lidsey jest takim zawodnikiem. Gdy teraz ogląda się go ścigającego, to jeździ on naprawdę bardzo dobrze. Dzięki jednemu sezonowi w Polsce przeskoczył na następny poziom. Prezentuje się on naprawdę świetnie. Sądzę, że on jest tym, który zanotował największy postęp w ostatnim czasie.
Kto w takim razie jest Twoim zdaniem najlepszym zawodnikiem w ostatnim okresie, jeśli chodzi o polskich zawodników?
– To zdecydowanie Bartek Zmarzlik. Lubię jego piękny styl jazdy, on prowadzi motocykl odpowiednio. Wygląda jak australijski żużlowiec. Jeździ pięknie.
On ma dopiero 23 lata i na swoim koncie już dwa medale mistrzostw świata. Nadal brakuje mu jednak złota. Jak myślisz, czy długo będzie czekał na jego zdobycie?
– Nigdy nie wiadomo. Tai Woffinden jest naprawdę sprytny, „Doyley” również. Bartek jednak zdobędzie złoto, jestem tego niemal pewny. Nie mogę jednak stwierdzić, kiedy. W tym momencie Tai jest również naprawdę bardzo dobry. On jest jakby całym „pakietem” umiejętności.
Kilka słów o Grand Prix Australii. Cykl powrócił do tego kraju w roku 2015. Odbyły się trzy turnieje w Melbourne, teraz mieliśmy kolejną przerwę w 2018 i nadal nie wiemy, jak będzie wyglądać sytuacja, jeśli chodzi o sezon 2019. Czy wiesz cokolwiek na temat tych zawodów w tym roku oraz jakie są według Ciebie szanse na ich organizację w dalszej przyszłości (rozmowę przeprowadzono przed informacją o odwołaniu turnieju – przyp. red.)?
– Szanse nie są zbyt duże. Sądzę, że Grand Prix mogłoby się odbyć tutaj (w Gillman – przyp. red.). Uważam, że byliby to w stanie zorganizować w tym miejscu, dostawić jakieś trybuny. Działacze patrzą na możliwość budowy nowego, kompletnego stadionu. Nie sądzę jednak, żeby to nastąpiło w ciągu kolejnych kilku lat. Do tego potrzebnych jest bardzo dużo pieniędzy. Mamy ten tor w Gillman, cały obiekt. Myślę, że tutaj moglibyśmy to zrobić bez problemów. Zobaczymy jednak, co przyniesie czas.
Nie ma jednak zbyt wielu miejsc, gdzie można by w tej chwili zorganizować taki turniej. Krążyły plotki mówiące o Adelaide Showground oraz o stadionie w Ipswich.
– To jest właśnie problem. Być może mogłoby się to odbyć na tych obiektach, jednak oglądałem zawody na stadionie Rospiggarny Hallstavik. Nie jest on zbyt duży, jednak został wypełniony. Wygląda bardzo dobrze. Podobnie jest z sytuacją w Målilli, tamten stadion też nie jest zbyt duży. Moglibyśmy zorganizować to w Gillman. Istnieje możliwość dostawienia dużych trybun i to naprawdę mogłoby się udać. Sądzę, że to myślenie o organizacji turnieju Grand Prix w Ipswich lub na Adelaide Showground nie jest zbyt idealnym pomysłem. W Gillman byłoby to lepsze. Jest to dobry obiekt, dostosowany dla zawodników. Adelajda jest w centrum Australii i wygląda to całkiem dobrze.
Na koniec trochę bardziej sentymentalnie. Czy kiedykolwiek żałowałeś zakończenia kariery w roku 2010? Pół roku później przytrafił Ci się ten fatalny wypadek…
– W żadnym wypadku nie żałowałem tej decyzji. Miałem zamiar skończyć już ze speedwayem. Czasami tylko patrzę na Grega i mówię sobie, że być może mogłem zostać jeszcze przy tym sporcie na kolejnych kilka lat. Byłem jednak naprawdę zmęczony ciągłymi podróżami i wszystkim innym. Nie czułem żalu z powodu podjętej wówczas decyzji.
Jak przedstawia się Twój stan w tym momencie. Czy myślałeś o jakiejś podróży do Europy lub Polski w kolejnych latach?
– Podróże to kolejny poziom. Gdy jest się na wózku, to jest to naprawdę wyjątkowo ciężkie. Bardzo chciałbym się tam jeszcze znaleźć, jednak to nie będzie miało miejsca. W tej sytuacji jest bardzo trudno. Nie chodzi tylko o samą podróż, wiąże się z tym wiele innych spraw. Nie nastąpi to w najbliższym czasie.
Na koniec czy mógłbyś przekazać kilka słów do kibiców w Polsce i w Lesznie?
– Chciałbym po prostu się przywitać, powiedzieć „dzień dobry” (w języku polskim – przyp. red.). Tęsknię bardzo za Lesznem, za wszystkimi ludźmi, nie tylko kibicami, ale również za zarządem, sponsorami. Za każdym z osobna. Tęsknię za tym miastem, jest ono fantastyczne. Chciałbym zatem przywitać się z nimi wszystkimi i przesłać im jak najlepsze życzenia ode mnie.
Dziękuję bardzo za poświęcony czas, rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.
– Nie ma problemu. Również dziękuję.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!