Za Robertem Kościechą pierwszy miesiąc pracy w roli szkoleniowca młodzieżowców w zespole MRGARDEN GKM Grudziądz. Łatwo nie jest, ale udało mu się zdiagnozować przyczynę słabszej postawy duetu Wieczorek - Wawrzyniak.
O przenosinach Roberta Kościechy po rozstaniu z Get Well Toruń do MRGARDEN GKM Grudziądz mówiło się bardzo długo i we wszystkich możliwych miejscach. Były żużlowiec był też bliżej związany z tym klubem, gdyż swoją karierę zaczyna tutaj rozwijać podopieczny Drużynowego Mistrza Polski z sezonu 2001 i 2008. A jak długo trwały rozmowy zarządu klubu z nowym szkoleniowcem juniorów? – Rozmowy trwały godzinę. Od wiosny przyjeżdżałem tutaj z Denisem Zielińskim. Cały czas opiekuję się tym chłopakiem prywatnie. W marcu zapytano mnie, czy byłaby z mojej strony chęć współpracy z klubem. Powiedziałem, że oczywiście drzwi są otwarte. Pod koniec kwietnia prezes spotkał się ze mną, zaproponował współpracę i zgodziłem się – mówi Kościecha na łamach portalu speedwayekstraliga.pl.
Kościecha do GKM-u dołączył w środku długiego weekendu majowego, a kilka dni temu zadebiutował w nowym zespole w meczu z Cash Broker Stalą Gorzów. Jego podopieczni – Kamil Wieczorek i Dawid Wawrzyniak na początek pokazali się z dobrej strony, wygrywając bieg młodzieżowy z duetem Alan Szczotka – Hubert Czerniawski. Pojawiły się opinie, że są pierwsze optymistyczne oznaki, że będzie coraz lepiej. Jest, ale póki co nadal rybnicko-gnieźnieński duet spisuje się w kratkę. – Udało się postawić diagnozę. Z Kamilem i z Dawidem rozmawiam osobiście. Dawid wie, na czym polega jego problem i musi pracować, żeby sobie z nim poradzić. Kamil natomiast ma bardzo dobre starty, ale bardzo chaotycznie jedzie „w polu”. Próbujemy to niwelować, są już małe postępy, ale to nadal jest daleka droga, bo to nie jest tak, że ktoś przyjdzie, strzeli zaczarowaną różdżką i wszystko wychodzi. To są dziesiątki godzin na torze i treningów. W pamięci zostają stare nawyki, a trzeba wprowadzać nowe. W połowie sezonu trudno się to robi – dodaje Kościecha.
Do drużyny dołączyli niedawno Denis Zieliński i Filip Nizgorski. Drugi z nich, łączy jeszcze starty na pięćsetce z nieco słabszymi motocyklami o pojemności 250cc. Zdaniem trenera młodzieży w Grudziądzu jest to błąd, a dodatkowo nie pomagają pojawiające się w boksie zawodnika nerwy spowodowane ambicją. – Moim zdaniem Filip zbyt długo jeździł na motocyklach o pojemności 250 cc. Te silniki mają mniejszą moc, inaczej prowadzi się motocykl. Kiedy wszedł na pojemność 500 cc, to mówiłem i jemu i Denisowi, że teraz dopiero zaczyna się żużel, bo będą jeździli na treningach z lepszymi zawodnikami, będą inne tory, inni zawodnicy. Tutaj już każdy chce wygrywać. Filip jest bardzo ambitnym zawodnikiem i, moim zdaniem, na dzień dzisiejszy to wszystko trochę go przerasta, ponieważ nikt nie odpuszcza gazu. Myślał, że wejście w dorosły żużel będzie łatwiejsze, a tak wcale nie jest. Filip bardzo nerwowo do tego podchodzi. Staram się go uspokajać w parkingu. Trzeba będzie jeszcze dużo popracować i czas też musi zrobić swoje.
źródło: speedwayekstraliga.pl
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!