Jeszcze niedawno Artiom Łaguta podgrzewał atmosferę wśród kibiców, pytając, co sądzą o jego starcie w Grand Prix we Wrocławiu. Teraz już wiadomo – Betard Sparta Wrocław nawet go nie zaproponowała. Prezes klubu ujawnił powody tej decyzji.
Na początku sierpnia Artiom Łaguta wrzucił do sieci pytanie, które rozpaliło kibiców: „Co myślisz, gdybym pojechał z dziką kartą na Grand Prix Wrocław? Myślę, że to będzie najlepsze Grand Prix w 2025 roku”. Fani z miejsca zaczęli snuć scenariusze o jego sensacyjnym powrocie.
Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Betard Sparta Wrocław nawet nie zgłosiła Łaguty jako kandydata do dzikiej karty.
– Decyzję o przyznaniu „dzikiej karty” podejmuje FIM na podstawie propozycji przedstawionej przez Polski Związek Motorowy. W naszym przypadku PZM konsultuje ją z organizatorem zawodów. Z tego względu jako klub zaproponowaliśmy Macieja Janowskiego – wyjaśnił w rozmowie z „Gazetą Wrocławską” prezes Sparty, Andrzej Rusko.
Dlaczego nie mistrz świata z 2021 roku? Rusko podkreśla, że dzika karta ma być ukłonem w stronę miejscowych fanów i szansą, by zobaczyli w akcji swojego zawodnika. A w tym przypadku wybór był prosty – Maciej Janowski to lokalny idol.
Prezes przyznał, że temat ewentualnego powrotu Łaguty do Grand Prix był wielokrotnie omawiany, ale kluczowe jest jedno: zgoda FIM i PZM. Bez niej nawet najlepsza wola klubu niczego nie zmieni.
Dla fanów Łaguty to gorzka wiadomość. Mistrz świata, który jeszcze niedawno puszczał oko do kibiców z pytaniem o start, musi obejść się smakiem. Grand Prix we Wrocławiu przejdzie mu koło nosa, a jego marzenia o powrocie na największą scenę znów trafiają na boczny tor.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!