Żużel w Niemczech sprawia, że można się na nowo zakochać w dyscyplinie lub dopiero tę miłość odkryć. Grand Prix w Landshut było najlepszym jak do tej pory w sezonie 2024, bawiliśmy się znakomicie również podczas eliminacji SGP w Abensbergu. Nasze odczucia podzielają gwiazdy PGE Ekstraligi - Dominik Kubera i Max Fricke. Wtóruje im Kai Huckenbeck.
W sobotę i poniedziałek (18 i 20 maja) wybraliśmy się na żużel do Niemiec. Wśród dziennikarzy i fotoreporterów, akredytowanych na Grand Prix w Landshut i eliminacje SGP w Abensbergu, było dwóch przedstawicieli speedwaynews.pl – ja i pstrykający zdjęcia Wojciech Banaszkiewicz. Zaskoczyła nas zwłaszcza runda SGP w Bawarii. Była pełna mijanek, walki do ostatnich metrów, a towarzyszyła jej znakomita atmosfera na trybunach. Kompletu widzów się spodziewaliśmy, bo to w końcu kameralny obiekt. Niemiecka pasja do sportu wciąż jednak musi wzbudzać uznanie.
– Myślę, że mieliśmy fajne Grand Prix. Świetne wizualnie, fajne wyścigi. Ten tor jest bardzo trudny do wyprzedzania, w ogóle do jazdy. Długi, wąski, z ciasnym wejściem. W teorii nie da się wyprzedzać, a jednak przy takiej stawce, przy tak przygotowanym torze, gdzie można było jechać wszędzie, jedni latali po płocie w momencie, gdy ja czułem, że jadę do tyłu i schodziłem do krawężnika. Trzeba było kombinować. Fajnie! – skomentował Dominik Kubera
– Kurczę, są pełne trybuny! Dlaczego niemiecki żużel miałby nie mieć potencjału? Mają fajne tory. Wszędzie da się fajnie powalczyć, tak jak chociażby w Güstrow. Historia pokazuje, że w Teterow jest to nie do zrobienia. Mamy za to bardzo ciekawy tor w Stralsund. Jedyny minus to mało miejsca na trybuny. To jest duży problem dla organizatorów. Landshut spisało się świetnie, nie ma na co narzekać. Dlaczego Niemcy mieliby nie pokochać tego sportu? – zastanawiał się gwiazdor Orlen Oil Motoru Lublin.
Żużel w Niemczech pójdzie do przodu?
Obserwacje Kubery były zbieżne z naszymi. Żużel zaprosił nas w poniedziałek do Abensbergu, gdzie wychowanek Unii Leszno rywalizował z Maxem Frick e’m, Rasmusem Jensenem i Kaiem Huckenbeckiem, ale również z Julianem Kuny, czy Mathiasem Tresarrieu. Niezwykle klimatyczny obiekt w Abensbergu urzeka prostotą. To klasyka piknikowego żużla. Leżaczki, kiełbaska, napoje wzmacniające i po prostu dobra zabawa przy sporcie. Nikogo nie trzeba przekonywać, że Huckenbeck, Martin Smolinski, Valentin Grobauer, czy Sandro Wassermann mogli liczyć na potężną owację. Jest też dom, z którego właściciele mogą oglądać zawody. Takie smaczki kochamy!
W poniedziałek Niemcy świętowali Zesłanie Ducha Świętego, więc mieli dzień wolny od pracy i mogli się delektować m.in. sportem żużlowym. Tłumnie pojawili się na stadionie. Samo ściganie do najciekawszych nie należało, m.in. ze względu na okrutnie długą prostą przeciwległą do startu. Jeśli ktoś widział takie ściganie pierwszy raz, to może mieć pewne wątpliwości, ale jedno wiemy na pewno – dla samej atmosfery, panującej w niespełna 13-tysięcznym miasteczku, warto tam przyjechać. Podobnego zdania jest Max Fricke.
– Zadanie wykonane, przyjechałem do Abensbergu po awans. Pokazałem dobre wyścigi. Bardzo mi się podoba żużel w Niemczech. Lubię tu przyjeżdżać. Publiczność jest fantastyczna, wszyscy są przyjaźnie nastawieni, w parkingu również – powiedział nam po zawodach Australijczyk.
Huckenbeck liczy na rozwój żużla w Niemczech
W Abensbergu zwyciężył Kai Huckenbeck. Najlepszy niemiecki zawodnik przegrał tylko raz, z Dominikiem Kuberą. 14 punktów wystarczyło do zajęcia najwyższego miejsca na podium. Po wyścigu dodatkowym, za plecami zawodnika Abramczyk Polonii znaleźli się Rasmus Jensen i wcześniej wspominany Kubera. Niemiec, Duńczyk, Polak i cytowany wyżej Fricke awansowali do Grand Prix Challenge. Jednemu z czołowych zawodników Metalkas 2. Ekstraligi poniedziałkowy występ znacząco poprawił humor po nieudanym podbiciu Landshut.
– Tor w Landshut był inny od tego, który mieliśmy podczas ligowych zmagań, gdy jeździłem dla tej drużyny. Nie mogłem znaleźć odpowiednich ustawień. Prędkość była w porządku, ale zostawałem na starcie. W Abensbergu było świetnie. Cieszę się ze zwycięstwa i z awansu do Challenge’u. Taki był cel – podkreślił Huckenbeck w rozmowie z naszym portalem.
Zapytaliśmy bohatera turnieju w Abensbergu, czy jego zdaniem obecność w Grand Prix, połączona z ciekawymi zawodami w Niemczech, może dać temu krajowi potrzebny impuls, który zaowocuje rozwojem dyscypliny w tym kraju. – Tak sądzę! Już podczas zimowej przerwy docierało do mnie mnóstwo pozytywnych słów o żużlu w Niemczech. Zarówno w Landshut, jak i w Abensbergu żużel przyciągnął mnóstwo kibiców. Wszyscy są pozytywnie nakręceni – zapewnił nas lider bydgoskiej drużyny.
Znakomity żużel w Landshut, świetna atmosfera w Abensbergu, przepiękny, ponad dwumetrowy puchar w Norden (Sandro Wassermann dumnie prezentował go w Bawarii) – Niemcy kochają sport i pokazują to również w hermetycznym środowisku speedwaya. Oby wiodło im się jak najlepiej, bo wszyscy tego potrzebujemy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!