Szymon Woźniak zajął trzecie miejsce w Grand Prix Challenge w szwedzkim Gislaved. Polak wywalczył orzepustke do SGP 2024. Zawodnik ebut.pl Stali Gorzów wygrał walkę z rywalami i bólem, który był nieodłącznym towarzyszem Woźniaka po upadku w Gorzowie. - Zastanawiałem się, czy w ogóle jechać - przyznał w rozmowie z naszym dziennikarzem.
Szymon Woźniak był w sobotni wieczór potwornie zmęczony, ale przede wszystkim bardzo szczęśliwy. Grand Prix Challenge w Gislaved poszło po jego myśli. Fantastyczna szarża z ostatniego biegu dała mu trzecie miejsce i awans do elity.
– Wiele lat temu obiecałem mojemu tacie, że awansuje do Grand Prix i pojadę na Stadionie Narodowym w Warszawie, że mój tata będzie mógł to zobaczyć. Trochę się spóźniłem, bo stracił wzrok, ale na pewno tam będzie. Udało się dotrzymać słowa – powiedział nam wzruszony Woźniak.
Szymon Woźniak ujawnia kulisy awansu do Grand Prix
W minioną niedzielę, Szymon Woźniak zanotował poważny upadek w meczu gorzowskiej Stali z Tauron Włókniarzem Częstochowa. Polak poważnie ucierpiał i jego występ w Grand Prix Challenge stanął pod znakiem zapytania. Woźniak przekazał nam, że ból był bardzo silny i rozważał nawet wycofanie się w ostatniej chwili.
– Ten awans urodził się w bólach, dosłownie. Na treningu było gorzej niż się spodziewałem. W tygodniu wykonałem kawał ciężkiej pracy, aby w ogóle pomyśleć o występie w Gislaved, żeby dopuścić tę myśl do głowy. W poniedziałek zaczynałem od poziomu zero. Wstałem z łóżka i praktycznie upadłem, bo moje nogi nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała – ujawnił Woźniak.
Zawodnik ebut.pl Stali zdradził, że prace nad powrotem do formy trwały nawet do kilkunastu godzin dziennie. – Prawą nogę udało się doprowadzić do całkiem niezłego stanu, chciała współpracować. Z lewą było gorzej. Po treningu zastanawiałem się, czy się nie wycofać, bo odczuwałem ogromny dyskomfort podczas jazdy – przekazał Woźniak.
Wywalczył awans w wielkim stylu. „Spotkałem na swojej drodze wspaniałych ludzi”
Woźniak postanowił układać lewą nogę inaczej niż zazwyczaj i to zdało egzamin. Polak nie nakładał na siebie presji, co też mogło pomóc w osiągnięciu sukcesu. Sam zainteresowany przyznał, że efektowną szarżę z pierwszego łuku ostatniego biegu poprzedziło zmrużenie oczu. Woźniak przeszedł z ostatniej pozycji na pierwszą. – Takie decyzje podejmuje się instynktownie. Widziałem, że będzie tam trochę miejsca. Zaryzykowaliśmy, na ostatni bieg zmieniliśmy ustawienia motocykla. Wiedziałem, że prędkość na dystansie będzie dobra – podkreślił Woźniak.
– Chciałbym, żeby to wybrzmiało – ten awans jest dla wszystkich tych ludzi, których nie jestem w stanie wymienić. Prezent dla tych, którzy chociaż małą cegiełkę dołożyli do rozwoju mojej kariery. Droga, którą przemierzam od 23 lat nie była usłana różami, raczej kolcami. To, ilu dobrych ludzi spotykam na mojej drodze zawsze mnie napędza i motywuje. Nie poddaję się, nawet gdy jest ciężko. Czuję takiego kopa w tyłek. Ten awans jest podziękowaniem dla tych wszystkich ludzi. Jestem im to winien – podkreślił Woźniak.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!