Mecz Torunia z Krosnem zakończył się wynikiem 58:32. Gospodarze w 15. biegu wysłali do boju młodego Mateusza Affelta i gwiazdę drużyny u24, Nicolaia Heiselberga, aby mogli złapać kilka okrążeń. Mimo tego drużynie z Krosna nie udało się obronić nawet punktu bonusowego. Václav Milík był jednym z liderów Celfast Wilków Krosno. Zawodnik z Czech zdobył 9 punktów i bonus. W spotkanie wszedł świetnie, zdobywając w trzech biegach kolejno trzy, dwa i dwa punkty. Potem jednak coś nie zagrało i w dwóch kolejnych biegach przywiózł zero oczek. W wywiadzie dla portalu speedwaynews wyjaśnia, co było tego przyczyną.
Klaudia Bujalska (speedwaynews): – Po tym meczu, nie macie już nawet matematycznych szans na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Co teraz dzieje się w twojej głowie?
Václav Milík (Celfast Wilki Krosno): – W ogóle dzieje się dużo, odnośnie do całego sezonu więc nie tylko z dzisiaj. No po prostu, tak wyszło. Nie mamy pełnego składu. Przyjechaliśmy próbować, staraliśmy się walczyć w każdym biegu, ale ekipa z Torunia jest bardzo mocna u siebie i pokazała nam dziś te umiejętności.
Z pewnością nie możesz jeszcze powiedzieć nam zbyt wiele o planach na kolejny sezon, jednak czy, gdyby pojawiła się taka propozycja, czułbyś się gotowy na dalszą rywalizację w Ekstralidze?
-Pewnie bym się czuł, bo nie uważam, że ten sezon w moim wykonaniu był bardzo zły. Jeździłem naprawdę dobrze. Przyjeżdżałem na tory, których nie miałem okazji odwiedzać przez kilka lat i zdobywałem punkty. Pod tym względem na pewno nie jestem na siebie zły. Liczyłem sobie przed sezonem 8 punktów w każdym meczu. Miałem 4 spotkania, o których najchętniej bym zapomniał, ale pojawiły się pewne problemy sprzętowe. Teraz już jest ciut lepiej. Czuję się dobrze. Powiem, że pojeździłbym w Ekstralidze.
Świetny początek meczu w twoim wykonaniu. Wydawało się, że będziesz ciągnął drużynę i w tym meczu będziesz jej liderem. Potem jednak coś nie zagrało, co było tego powodem?
-Za dużo sobie zakombinowałem w głowie i myślałem, że robię lepiej, a robiłem gorzej. Musiałem wrócić do ustawień z początku spotkania. Na tym torze nie jeżdżę codziennie i poszedłem za swoją intuicją. Wzmacniałem motory, myśląc, że potrzebuję mocy i szedłem w drugą stronę. Jest to w 100% moja wina.
Twoja drużyna na początku sezonu wydawała się kandydatem do utrzymania. Wygraliście dwa spotkania, jednak potem czegoś brakowało. Co się wydarzyło z Wilkami po tym, naprawdę, świetnym początku sezonu?
-Powiem tak. My walczyliśmy dużo, ostro i chcieliśmy zostać w Ekstralidze, bo po tym początku było bardzo fajnie. Zabrakło nam trochę szczęścia w Lesznie, ale nic się u nas nie zmieniło i szliśmy do przodu. Wygraliśmy u siebie dwa mecze. Później nie wiem, co się stało. Temperatura się podniosła, komuś z nas przestały jechać silniki, potem sytuacja z torem w Krośnie. Gdyby tor w Krośnie był inny, mogłoby być inaczej. Wcześniej podobał mi się bardziej. Gdyby nie było tej dziury na wejściu, to byłoby bezpieczniej, ale dało się coś zrobić na tym torze. Teraz jak jest twardo, jest on po prostu trudniejszy.
Wiele mówisz o torze w Krośnie. Jak oceniasz dzisiejszy tor przygotowany przez gospodarzy?
-Właśnie tak jak mówię. Nam zabronili robić tor w ten sposób, bo był zbyt niebezpieczny, a tutaj „hopki” były od początku. Mnie to nie przeszkadza w ogóle, bo ja lubię takie tory, ale pod względem tego, co mówiło się o przygotowaniu toru, nie sądzę, że był zrobiony, tak jak powinien.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!