W minioną niedzielę Emil Pørtner zadebiutował w PGE Ekstralidze. Długo jednak się tym nie nacieszył, gdyż we wtorek brał udział w fatalnie wyglądającym upadku.
Jeśli chodzi o start w najlepszej żużlowej lidze świata, to zaprezentował się dość przyzwoicie. W pierwszym starcie co prawda upadł, lecz był wówczas na punktowanej pozycji. Później jednak zdołał ukończyć bieg przed Damianem Ratajczakiem, co spowodowało ogromny uśmiech na jego twarzy. W starciu z Fogo Unią Leszno Pørtner zmieniał się z Heiselbergiem i zapewne tak miało być do momentu powrotu Wiktora Lamparta na tor. Polak dostał w ubiegłym tygodniu urazu ręki i nie mógł wystąpić w meczu. Nie wiemy też kiedy to nastąpi.
24-latek nie zdążył jednak nawet dobrze posmakować jazdy wśród najlepszych. Zaledwie dwa dni później był jednym z uczestników jednego z najgorszych wypadków w tym roku. Kiedy już wszystko było rozstrzygnięte „wleciał” w niego jego kolega z drużyny – Oskar Rumiński. Obaj z pełnym impetem wlecieli w dmuchaną bandę, a na domiar złego Duńczyk nie zdążył opuścić swojego motocykla. Szybko przy nim pojawiły się służby medyczne, lecz już pierwsze diagnozy mówili o otwartym złamaniu nogi. Po dokładnych badaniach wyszło, że w dwóch miejscach złamał piszczel i jest już po operacji. Nie wiadomo jednak kiedy, i czy w ogóle wróci na tor w tym sezonie.
Jest to kolejna ciężka kontuzja w karierze zawodnika kraju Hamleta. Przed rokiem doznał pęknięcia aż czterech kręgów oraz uszkodzone płuco. Wówczas także nie był winnym zamieszania, bowiem wjechał w niego Ričards Ansviesulis. Pørtner uderzył w bandę, przez którą przeleciał i wylądował w pasie bezpieczeństwa. Po tym zdarzeniu zdecydowano się też zakończyć ściganie w Allsvenskan, a na tor zdołał wrócić dopiero w tym sezonie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!