Jednym z głównych tematów ostatnich tygodni w polskim speedwayu to walki żużlowców na galach sportów walki, a konkretnie MMA. Sprawa wywołuje wiele dylematów i kontrowersji. Dla mnie nie.
Przyglądam się i wysłuchuję argumentów, które przemawiają za czynnym udziałem zawodników sportu żużlowego na galach MMA oraz głosów temu przeciwnych. Sam parokrotnie brałem udział w takich debatach – najpierw z udziałem Daniela Kaczmarka, który garnie się do takowych pojedynków, a niedługo później z udziałem prezesa Moje Bermudy Stali Gorzów, Marka Grzyba oraz szkoleniowca młodzieży MrGarden GKM Grudziądz, Roberta Kościechy. Obaj panowie narzucili zgoła odmienną narrację – przeciwną takiemu pomysłowi.
Problematyka tego zagadnienia jest bardziej złożona niż może to się wydawać. Z perspektywy żużlowych kibiców to czysta błazenada, bowiem kto to słyszał, żeby czynny żużlowiec wbiegał w rękawicach do klatki i walczył do rozlewu krwi. Ci nieco bardziej zdystansowani tematem mają ambiwalentny stosunek, a nawet są przychylni takiemu pomysłowi ze względu na „promocję dyscypliny".
Sami zawodnicy uważają, że skoro wolno im trenować sporty walki w ramach przygotowań do rozgrywek żużlowych, to dlaczego nie mogą wejść do klatki i skrzyżować rękawic z rywalem? Przy okazji przecież mogą zarobić nie lada pieniądze, pozwalające np. doinwestować swój sprzęt. Udział na gali MMA to zarobek od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych (!). Oczywiście w tym drugim przypadku gaża przyznawana jest zawodnikowi, który zdążył już pokazać się z dobrej strony, jest w miarę rozpoznawalny i ma to „coś".
Nie może zatem dziwić, że żużlowcom – podobnie jak przedstawicielom innych sportów czy też dziedzin życia, świecą się oczy, gdy tylko słyszą, że oprócz fajnego doświadczenia w postaci walki MMA, mogą dodatkowo zarobić (jednorazowo) sporą sumę pieniędzy. Kto by się nie skusił?
„Promocja dyscypliny", o której już wspomniałem to jedynie pusty slogan. Każda dyscyplina ma tzw. „swoje kościoły" i ciężko wyobrazić mi sobie sytuację, po której wierni fani MMA po obejrzeniu w akcji Edwarda Mazura i Dominika Tymana nagle zakochują się w czarnym sporcie. Powinniśmy popularyzować speedway, ale nie w taki sposób. Ktoś powie, że „ci dwaj panowie może nie, ale jakby do klatki wyszli Nicki Pedersen i Matej Žagar, to promocja żużla byłaby olbrzymia". Zadam zatem pytanie – Czy na pewno byłaby to promocja żużla? Czy jednak bardziej MMA? No właśnie.
Jeżeli Cristiano Ronaldo chciałby wykorzystać swój niesamowity wyskok i postanowiłby spróbować swoich sił w siatkówce – powiedzmy, że w ramach akcji charytatywnej albo po prostu dla kaprysu, to czy byłaby to popularyzacja piłki nożnej czy bardziej siatkówki? Marcin Gortat w jednej z wypowiedzi zaznaczył, że chciałby kiedyś wystartować w zawodach żużlowych z innymi gwiazdami wszelakich dyscyplin sportowych. Czy to byłaby popularyzacja speedwaya? Odpowiadam – tak.
–> ZOBACZ RÓWNIEŻ: PROSZOWSKI – CO INNEGO TRENOWAĆ MMA NA SALI, A CO INNEGO BIĆ SIĘ W BLASKU KAMER
Ktoś teraz mi zarzuci – ale z niego hipokryta! Żużlowcy nie mogą walczyć w MMA, ale jak inni sportowcy mieliby przejechać się na motocyklu żużlowym to już jest w porządku. Nie do końca. Pamiętajmy, że mówimy o sportowcach, którzy zakończyli swoje profesjonalne kariery i nie mają żadnych zobowiązań wobec klubów czy reprezentacji, w których występują. To samo dotyczy innych sportowców walczących w mieszanych sztukach walki. Piotr Świerczewski zrobił to długo po tym, jak zawiesił buty na kołku, podobnie jak Szymon Kołecki czy Mariusz Pudzianowski, którzy odpowiednio zakończyli kariery sztangisty i strongmana.
W przypadku żużlowców mamy niebezpieczny precedens, w którym udział w galach biorą będąc czynnymi zawodnikami. Sami zainteresowani zaznaczają, że jest to do pogodzenia, ponieważ walki mogą toczyć w okresie zimowym, niejako w ramach przygotowań do sezonu żużlowego. To przecież tak samo, jakby mieli ćwiczyć na sali treningowej.
Walka na gali z rywalem, który z założenia chce zrobić ci krzywdę a trenowanie tego samego sportu to dwie różne kwestie. W przypadku kontuzji twój okres przygotowawczy do sezonu żużlowego musi ulec zmianie i zostać opóźniony. Czy klub jest na to gotowy, inwestując w takiego zawodnika? Wspomniany wcześniej prezes Grzyb stanowczo zaznaczył, że nie dałby przyzwolenia swojemu podopiecznemu na udział w walce.
Zawodnicy używają jeszcze jednego argumentu. Otóż skoro mogą trenować motocross, który jest również sportem kontuzjogennym, to dlaczego nie mogą walczyć? Oczywiście, że motocross to sport, w którym zdarzają się kontuzje, czasami bardzo poważne i tragiczne, ale uprawiając ten sport nikt oraz nic z założenia nie chce zrobić ci krzywdy, w przeciwieństwie do walki w klatce. Jeżeli wchodzą do niej dwaj żużlowcy, to pewne jest, że ktoś musi dostać po… twarzy. Prezesi i trenerzy klubów żużlowych mocno przeżywają jak ich zawodnicy biorą udział np. w turnieju Grand Prix i modlą się, aby ci nie nabawili się kontuzji dzień przed meczem ligowym. W przypadku gali MMA mielibyśmy podobną sytuację, w której w obu narożnikach żużlowców staliby wspomniani prezesi i kibicowaliby, aby ich zawodnik nie ucierpiał – nieważne czy wygra czy przegra. Ale to z żużlem nie ma nic wspólnego.
Piłkarz w wolnej chwili nie gra zawodowo w siatkówkę, koszykarz nie bierze udziału w mityngach lekkoatletycznych, a pływak nie wsiada do samochodu rajdowego. Żużlowcom brakuje adrenaliny, ale nie powinno brakować szacunku do sportu, który uprawiają. Jeżeli chcemy, aby speedway był traktowany jako poważny i przede wszystkim profesjonalny sport, nie powinniśmy dawać zawodnikom zielonego światła na udział w tego typu przedsięwzięciach. Jedyne zielone światło, jakie zawodnicy powinni ujrzeć, to te pozwalające im wyjechać z parku maszyn na tor.
Wrócę jeszcze na chwilę do walki Edwarda Mazura z Dominikiem Tymanem na gali MMA-VIP. Przyglądając się temu pojedynkowi odczuwałem lekkie zażenowanie. Dotyczy to zwłaszcza tego drugiego, który nie zdążył jeszcze poważnie zaistnieć w świecie speedwaya, a już postanowił wybrać o wiele szybszą, łatwiejszą drogę do „popularności". To przypomina mi trochę to, co powiedział kiedyś jeden z najbardziej doświadczonych trenerów w naszym kraju – Wchodzą młodzi chłopcy do parku maszyn, przebierają się w kevlar, wyciągają telefony i robią sobie zdjęcia przy motocyklu. Potem wrzucają je na Instagrama czy Facebooka. Ale gdy mają wyjechać na tor i coś pokazać, to ich zapał nagle kończy się. Inni z kolei, a bardziej ich rodzice pytają się ile ich syn będzie zarabiał. Zdarzają się takie przypadki.
Drogi żużlowcu, po zakończonej karierze możesz robić wszystko, łącznie z występowaniem na galach sportów walki. No chyba, że jesteś żużlowcem trzeciej kategorii, tak jak kiedyś wspomniał o tym Rafał Dobrucki, który zaznaczył, że żużlowcy dzielą się na tych, którzy chcą ścigać się na żużlu, jeździć na żużlu oraz tych, którzy po prostu… chcą być żużlowcami. Za chwilę może dojść czwarta kategoria – żużlowca, który chce uprawiać inny sport – oby nie.
Źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 155 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!