W ostatnim meczu Cellfast Wilki Krosno nie zaprezentowały się z najlepszej strony. Zgromadzili łącznie 28 punktów, a cztery z nich należały do Václava Milíka.
Z pewnością zarówno sztab szkoleniowy, jak i sami zawodnicy oczekiwali więcej po spotkaniu we Wrocławiu. Powiedział o tym w rozmowie z naszym portalem Ireneusz Kwieciński, a teraz te słowa potwierdził Czech, który w pierwszych meczach prezentował się kapitalnie. – Pewnie oczekiwałem więcej. Wrocław jest bardzo trudnym terenem, Sparta prezentuje się wybitnie, a w naszej drużynie pogubiliśmy się z ustawieniami. Brakowało prędkości, nie byliśmy szybcy, wygrywaliśmy start i później mijali nas na trasie. Nie byliśmy nawet w kontakcie, więc po meczu pozostaje ogromny niesmak. Musimy coś zrobić, bo tak nie może po prostu być – powiedział w rozmowie z naszym portalem.
Przez pięć sezonów Milík bronił barw Betard Sparty Wrocław. Jednak i w tamtym czasie miał problemy z jazdą na Stadionie Olimpijskim, a remont przed sezonem 2017 tylko pogorszył sprawę. Na nic zdały się wobec tego wszelkie notatki z tamtego okresu. – Przypomniały mi się czasy mojej jazdy we Wrocławiu, bo tak samo jak wtedy źle jechałem. Nie miałem tutaj świetnych występów, a moje najlepsze lata w Sparcie to okres kiedy jeździliśmy w Częstochowie i Poznaniu. Stary tor bardzo mi się podobał, był super. Ten nowy jednak ma dużo ścieżek i wszystko zależy od dopasowania. Miejscowi są idealnie spasowani i mają ogromny atut domowego toru. Chciałbym się czuć tak samo szybcy jak oni – dodał.
Mecze takie jak we Wrocławiu na pewno też nie budują atmosfery w drużynie. Cellfast Wilki zdołały zwyciężyć w zaledwie jednym biegu i na nic zdały się narady, bo żaden z zawodników nie potrafił się spasować z nawierzchnią, więc nawet nie było jak podpowiedzieć kolegom. – Na tym meczu właśnie tak było. Ja praktycznie przez całe zawody nie czułem kompletnie nic. Dopiero w swoim ostatnim starcie, gdy zmieniłem sporo w sprzęcie, to czułem motocykl. W poprzednich biegach nie wiedziałem, o co chodzi – skwitował „Vaszek”.
Zrobi wszystko, by wrócić do dyspozycji z początku sezonu
Wejście w tegoroczne rozgrywki Vaclav Milík miał wyśmienite. W pewnym momencie znajdował się nawet w czołówce najskuteczniejszych zawodników w PGE Ekstralidze, lecz ostatnie mecze w jego wykonaniu pozostawiają wiele do życzenia. Sam zawodnik nie wie, co się stało w tym czasie, lecz zrobi wszystko, aby wrócić do formy. – Nie wiem, to chyba kwestia dopasowania. Ja sam jeszcze nie rozmyślałem o tym wszystkim. Może teraz po prostu źle wybieram. Na początku sezonu działało wszystko, co założyłem, a teraz po prostu nie działa. Musimy zatem szukać czegoś innego. Potrzebują długiego treningu, by wszystko sobie poukładać – opowiedział w rozmowie z naszym portalem.
Na swoim domowym torze jednak dotychczas trenować nie może. Licencja toru została bowiem zawieszona po ostatnim domowym meczu z ebut.pl Stalą Gorzów, a aktualnie na stadionie przy ulicy Legionów trwają pracę, które mają umożliwić powrót zawodników na domowy tor. Czech nie zamierza jednak szukać też podobnego owalu, a neutralnego gdzie będzie mógł przewrócić wszystko do góry nogami. – Ja w Krośnie czuje się świetnie, więc nie muszę trenować na podobnym torze. Będę starał się znaleźć jakiś neutralny tor, gdzie nie znam ustawień. Wtedy mogę przerzuć cały sprzęt, by znaleźć coś odpowiedniego. To z kolei pozwoli mi ponownie przyjeżdżać na mecze z czystą głową, a nie jak teraz ze świadomością, że sam nie wiem jak będzie – dodał.
W dalszym ciągu jednak sam moment startowy należy do Czecha. Później jednak jest zdecydowanie gorzej, gdyż rywale mijają go jak tyczkę na stoku. Podobnie jest z innymi zawodnikami Cellfast Wilków, a jak powiedział nasz rozmówca, to także wpływa na atmosferę w drużynie. Powiedział też, co może być powodem takiego obrotu spraw. – Przykro mi, że tak zaczął wyglądać ten sezon. Już sam nie wiem, o co chodzi. Chcę tylko jechać i robić bardzo dobre wyniki. O ile początek taki właśnie był, to teraz jest dużo gorzej. Starty wygrywam, ale na trasie wszystko tracę. Wydaje mi się, że to nie wprowadza dobrej atmosfery, nie w drużynie, ale każdy indywidualnie ma takie myśli. Mamy problem z dopasowaniem się i chyba to jest z braku treningów – opowiedział o swoich odczuciach.
„To już nie jest żużel”
W ostatnim czasie panuje moda na twarde tory. Krosno chciało wyjść z innego założenia, lecz zdaniem arbitra tor był niebezpieczny, a mecz został przerwany po dziewiątym biegu. Z tym kompletnie nie zgadzał się nasz rozmówca, który dość dosadnie skwitował jego pracę. Teraz z Czechem omówiliśmy szerzej przygotowanie owali. – Ja nie lubię w ogóle twardych torów. To już nie jest taki żużel jak kiedyś. Przed laty wyglądało to zupełnie inaczej. Wiadomo dopasowanie było ważne, ale przede wszystkim liczyły się umiejętności. Teraz byle jaki junior dzięki odpowiedniemu dopasowaniu sprzętu może odjechać rywalowi jak mistrz świata. Moim zdaniem to nie jest dobry kierunek tego sportu. Nie chcę się co prawda szerzej wypowiadać, ale mi taki żużel się nie podoba. Jak jest przyczepniej to mamy twardą walkę i szybkie biegi. Teraz po prostu udajemy, że to jest żużel – zakończył Vaclav Milík.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!