Ubiegły rok pod względem sportowym dla Jamesa Shanesa był „słodko-gorzki”. Z jednej strony Brytyjczyk notował bardzo dobre wyniki, ale z drugiej sezon skończył paskudnym upadkiem i bardzo groźną kontuzją.
Reprezentant Wielkiej Brytanii od kilku sezonów stale podnosi swój pułap zdobyczy punktowych na rodzimych torach w klasycznym speedwayu. Zaowocowało to kontraktem w zespole Swindon Robins, gdzie startował z numerów rezerwowego i przeplatał lepsze biegi tymi słabszymi. Lepiej wiodło mu się w niższej klasie rozgrywkowej, gdzie bronił barw Birmingham Brummies. Występy na motocyklach standardowych łączył ze ściganiem na torach długich oraz trawiastych. I to właśnie podczas towarzyskiego ścigania na trawie w holenderskim Eenrum w drugiej połowie sierpnia, sezon dla Shanesa dobiegł końca. – To był dla mnie bardzo trudny rok. Od momentu, kiedy występowałem na wysokim poziomie w barwach Brummies w SGB Championship, do najgorszego turnieju w mojej karierze, który był w Holandii i w którym złamałem kręgosłup. W listopadzie jeszcze nie wiedziałem tak naprawdę czy uda mi się kiedykolwiek wrócić na tor, nie wspominając o najbliższym sezonie. Na szczęście udało mi się pokonać wszystko i odzyskać sprawność! – przyznaje zawodnik w rozmowie z naszym serwisem.
Kilka dni przed nieszczęsnym wypadkiem Shanes brał udział w finale indywidualnych mistrzostw Europy w Bad Hersfeld. Po rundzie zasadniczej Brytyjczyk miał na swoim koncie osiemnaście punktów i zakwalifikował się do głównego finału. W nim miał szansę sięgnąć po trzeci w karierze złoty medal, lecz w najważniejszej gonitwie dnia został wykluczony. – Niestety… dotknąłem w tym biegu taśmy – wspomina.
Z kolei tydzień przed finałem mistrzostw Starego Kontynentu na torze „Dig Dog Lane” w Kent rozegrano mistrzostwa Wielkiej Brytanii. W nich Shanes był klasą dla samego siebie, pokonując m.in. Zacha Wajtknechta (srebro) i Paula Hurry'ego (brąz). – Było to dla mnie czwarte zwycięstwo w tych mistrzostwach i to zdecydowanie największy sukces z ubiegłego sezonu.
Zdrowotna niepewność sprawiła, że w przerwie międzysezonowej telefon i mail Shanesa milczały w kontekście rozmów z klubami o ewentualnych kontraktach. Na chwilę obecną „Smiley” posiada jeden angaż – w Birmingham Brummies, gdzie jego klubowym partnerem będzie m.in. Tomas H. Jonasson. 23-latek zdaje sobie z tego sprawę, ale wierzy, że to się później zmieni. – Niestety, na razie ie miałem ofert spoza Wielkiej Brytanii. Zapewne to było właśnie spowodowane faktem, że nie było pewne czy wrócę na tor. Kontrakt w Polsce to byłoby zdecydowanie coś, co brałbym pod uwagę. Mam wokół siebie dużą społeczność – team oraz rodzinę i ich opinia jest dla mnie równie ważna. Wiedzą jednak, co jest dla mnie najważniejsze.
Zerkając w kalendarz startów Shanesa, który dostępny jest m.in. w jego serwisie internetowym, można dostrzec, że sezon dla Brytyjczyka powinien się rozpocząć 1 kwietnia imprezą Press & Practice Day w Birmingham. Ledwie kilka dni później miał mieć zaplanowane pierwsze ściganie. Oczywiście na razie na tor nie wyjedzie, a ma swoje powody do tego, by być z tego powodu rozczarowanym. – Staram się być do wszystkiego nastawiony pozytywnie, co do tego, co się dzieje na świecie. Mimo to jest to jednak niezwykle frustrujące „wykolejenie” sezonu. Tym bardziej, gdy zimą wykonało się tyle pracy, aby wrócić do formy po odniesionej, bardzo groźnej kontuzji. Trzymam jednak kciuki za to, że wkrótce uda nam się wrócić na tory i zaczniemy się ścigać.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!