Jeszcze kilka lat temu ścigał się skutecznie w cyklu Grand Prix. Był w stanie wygrywać poszczególne rundy, a także zdobywać medale mistrzostw Europy. Teraz Peter Kildemand przeżywa wyraźny kryzys, który musi szybko zażegnać, o ile chce jeszcze wrócić do światowej czołówki.
Reprezentant Danii nie był nigdy określany mianem „cudownego dziecka” speedwaya w swojej ojczyźnie. Pozostawał w cieniu innych – Patricka Hougaarda, Michaela Jepsena Jensena, Nicolaia Klindta czy Leona Madsena. Szybko został jednak wypatrzony przez polskich działaczy. W 2007 roku jako niespełna osiemnastolatek trafił dzięki rekomendacji Mariana Spychały do Kolejarza Opole. Swoją szansę otrzymał bardzo szybko, ponieważ ściągnięto go na mecz 2. rundy Drużynowych Mistrzostw II Ligi, który opolanie odjechali 15 kwietnia w Krośnie. Spod numeru ósmego wyjechał on na tor dwukrotnie przywożąc jeden punkt (po wykluczeniu Krzysztofa Szyszki) w biegu młodzieżowym, a następnie dorzucając zero. Jak się później okazało – to był dla niego pierwszy i… ostatni w tym sezonie występ ligowy w naszym kraju. Dostał jednak zaproszenie na turniej „Mistrz Świata Jerzy Szczakiel zaprasza…” w którym siedem punktów dało mu miejsce w środku stawki i… nowy kontrakt. Został i w barwach Kolejarza pojechał jeszcze dwa mecze, a rok później (2009 – dop. aut.) przeniósł się do pilskiej Polonii, która dała mu możliwość wyjazdu na jeden mecz. I to było na tyle jego polskiej przygody, ponieważ na kilka lat odpuścił sobie angaże w kraju nad Wisłą. Wrócił w 2012 roku, w międzyczasie zdobywając m.in. brązowy medal mistrzostw Danii do lat 21 (2008), a także dwa medale mistrzostw świata juniorów w drużynie (2008 – brąz, 2010 – złoto).
–> SPEEDWAYNEWS EXTRA. ZOBACZ NOWY PROJEKT SPEEDWAYNEWS.PL!
I to właśnie w 2012 roku zaczęła się tak naprawdę kariera „Pająka”. Z Kenni A. Larsenem wywalczyli brązowe medale mistrzostw Europy par, a ponadto zaprezentował się w zawodach cyklu FIM Speedway Grand Prix. Na „Parken” w Kopenhadze założył plastron z numerem siedemnastym, ale było mu dane wyjechać do dwóch biegów. W pierwszym dotknął taśmy, ale w drugim pokonał Antonio Lindbäcka i Tomasza Golloba. W Polsce związał się z Orłem Łódź i klub Witolda Skrzydlewskiego raczej tego nie żałował. W sześciu spotkaniach Kildemand wywalczył 49 punktów i jeden bonus, co przy trzydziestu biegach dało mu średnią biegową 1.667 i dwudzieste piąte miejsce w 1. lidze. Rok później był już drugim jeźdźcem pierwszej ligi. W jedenastu meczach wywalczył 125 punktów oraz dziewięć bonusów, a średnią biegową uległ tylko Tomasowi Hjelmowi Jonassonowi. Wyniki zostały zauważone przez kluby ekstraligowe, a „wyścig” po podpis Kildemanda pod kontraktem wygrał częstochowski Włókniarz. Spisywał się całkiem nieźle, a w pewnym momencie w mediach zaczęto go nawet określać liderem „biało-zielonych”.
Od tamtej pory Kildemand już zagościł na stałe w najlepszej lidze świata. W sezonach 2015 – 2017 regularnie ścigał się w cyklu FIM Speedway Grand Prix, czterokrotnie stając na podium. Do tego dorzucił srebrny medal mistrzostw Europy w 2014 roku. Wszystko wskazywało na to, że będzie dążył coraz wyżej i wkrótce będzie regularnie wygrywał na wszystkich możliwych frontach. Tymczasem jego wyniki nagle poszybowały w dół, a ostatni sezon sprawił, że z wielkiego talentu stał się obiektem kpin i hejtu. To z pewnością mu nie pomagało, tym bardziej, że ten spadek nie był spowodowany zaniedbaniem formy czy luźnym trybem życia, a w głównej mierze kontuzjami. Nie oszczędzali go także dziennikarze.
W listopadzie urodzony w Odense zawodnik postanowił opuścić PGE Ekstraligę i przynajmniej na rok przeniósł się na zaplecze czyli do eWinner 1. Ligi Żużlowej. Decyzję tę argumentował na łamach serwisu sport.trojmiasto.pl następująco: – Zawsze musisz brać pod uwagę przynajmniej kilka rozwiązań. Po tym sezonie uznałem, że trzeba zejść na ziemię i twardo na niej stanąć. Potrzebuję zacząć wygrywać i odzyskać radość z jazdy. Myślę, że w I lidze będzie mi o to łatwiej. Nie mówię, że ta liga jest słaba, bo i tu jest wielu dobrych żużlowców, ale różnica na tle ekstraligi jest widoczna. Wierzę, że w Gdańsku mogę stać się czołowym zawodnikiem zespołu i ciągnąć jego wyniki. To jest coś, czego mi brakowało przez ostatnie kilka lat.
Krystian Plech w jednej z rozmów na łamach naszego serwisu przyznawał, że osobiście w niego wierzy, a dodatkowo Wybrzeże było niejednokrotnie miejscem, gdzie zawodnicy się odradzali. Nawiązywał wtedy m.in. do Mikkela Michesena, który rok spędził nad morzem, a teraz jest czołowym ekstraligowcem i mistrzem Europy. Kierunek obrany przez Kildemanda za logiczny uważa również nasz felietonista oraz ekspert, Tomasz Lorek. – Nie da się ukryć, że 1 września 2020 roku Peter Kildemand ukończy 31 lat. To okres, w którym dojrzały zawodnik powinien dokonać mądrych wyborów. Gdańsk jest bardzo dobrą opcją dla widowiskowo jeżdżącego zawodnika, który sensownie uzupełnił kalendarz startów w sezonie 2020. Uważam, że kierunek Wybrzeże jest bardzo logiczny. Mniejsza presja aniżeli w PGE Ekstralidze i ciekawe, ale nie aż nadto rozbudzone aspiracje gdańszczan to idealne środowisko, aby się odbudować. Ponadto, Peter zaangażował się w ligę brytyjską i wraca jak syn po długiej rozłące do ukochanej mamusi. Belle Vue to dobry tor i fajne miejsce, aby przypomnieć sobie jak wygrywa się wyścigi. A „Pająk” umie się ścigać, bo nikt mu za darmo nie podarował wiktorii w Horsens (2015) czy Krško (2016) w cyklu Speedway GP – słusznie zauważa Lorek.
–> SPEEDWAYNEWS PODCAST – ROZMAWIAMY O ŻUŻLU! POSŁUCHAJ PROJEKTU SPEEDWAYNEWS.PL!
W środowisku uważa się, że najbliższy sezon lub nawet dwa lata będą dla Kildemanda kluczowe. Starty w pierwszej lidze nie są ujmą, a na taki sam krok zdecydował się były mistrz świata – Chris Holder. Dla jednego z rodaków „Pająka” – Mikkela Michelsena, taki ruch okazał się być strzałem w przysłowiową dziesiątkę. W 2016 roku w Ekstralidze Michelsen wykręcił średnią biegową niespełna punkt na bieg. Kolejne dwa lata na pierwszoligowym froncie kończył z wynikami: 2,250 oraz 2,340. Wrócił do najlepszej ligi świata i został trzynastym zawodnikiem pod względem średniej z rezultatem 2.013. Ponadto sięgnął po triumf w Speedway Euro Championship, a kibice nagrodzili go tytułem „Objawienie sezonu” w plebiscycie Tygodnika Żużlowego. W jednej z ankiet pytaliśmy Was, czy Kildemand ma szansę podążyć drogą Michelsena. 64% czytelników serwisu speedwaynews.pl pozytywnie oceniło możliwości zawodnika m.in. Zdunek Wybrzeża. Tomasz Lorek uważa z kolei, że przynajmniej na razie drużynowy mistrz Polski z 2017 roku powinien skupić się na startach w pierwszej lidze.
– Wydaje mi się, że inaczej aniżeli w przypadku Mikkela Michelsena, który jest w innej fazie kariery, Peter Kildemand powinien na dłużej zakotwiczyć w I lidze. Gdańsk to urocza przystań, a „Pająk” może stać się kimś na kształt „Zorro”. Solidny ligowiec, który chce spędzać czas z synem. Myślę, że Kildemand jest w takim strumieniu świadomości, że posmakował cyklu GP i zdaje sobie sprawę z uwarunkowań finansowych. Czasami lepiej mieć pewniejszy chleb i przyjeżdżać na mecze ligowe bez bólu jelit, bez nadmiaru stresu, a cieszyć się spokojnym bytem niż atakować i szturmować Manaslu. A co jeżeli koszty zabawy w GP i PGE Ekstralidze okażą się nieznośnie wysokie? Lepiej zacumować w Gdańsku aniżeli szarpać się i bić o nieznane terytoria. Koronawirus uczy wszystkich właściwych proporcji. Życie rodzinne to klucz do szczęśliwości. Lepiej poukładać sobie kontrakty w lidze niźli walczyć o prymat na świecie, co oznaczałoby kosmiczne wydatki na sprzęt – dodał nasz ekspert.
W tym sezonie, o ile uda się go kiedyś rozpocząć Kildemand oprócz gdańskiego Wybrzeża będzie zdobywał również punkty dla: Belle Vue Aces (SGB Premiership), Team Fjelsted (Metal Speedway League) oraz Piraterny Motala (Bauhaus-Ligan).
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!