Zapraszamy do przeczytania drugiej części z cyklu „Z(a)marłe tory”. Dziś prezentujemy wprawdzie obiekt, który już nie istnieje, gdyż został zaorany. Ale pamięć o nim pozostanie i obowiązkowo znalazł się na naszej liście. O torze wspomina były żużlowiec z Gorzowa oraz były prezes i spiker tarnowskiej Unii.
Obiekt żużlowy, o którym dzisiaj piszemy należał bez wątpienia do niezwykłych. Mowa o torze w Machowej – małej wsi, w województwie podkarpackim, leżącej niedaleko Tarnowa. Był to pierwszy w historii owal w naszym kraju, który wybudowała osoba prywatna i jeszcze założyła klub, który na nim się ścigał w rozgrywkach ligowych. Ta historia trwała jednak bardzo krótko, ale o tym za chwilę…
Stadion powstał w roku 1992. Jako trybuny wykorzystywano niskie, ziemne wały wokół toru, a także przyczepę ciężarówki, która posłużyła do stworzenia głównej trybuny, przy prostej startowej. Budowa potrwała bardzo szybko, gdyż prace rozpoczęły się na przełomie lutego i marca, a w maju obiekt był już gotowy. Jeszcze tego samego roku zespół, który nosił nazwę Victoria Rolnicki Machowa, przystąpił do rozgrywek drugiej ligi. Rolnicki dlatego, że to właśnie pan Piotr – dziadek Patryka (zawodnika RzTŻ Rzeszów) – był właścicielem toru i klubu.
– To tor, jakiego w Polsce jeszcze nie było. Nie wiem kto był jego projektantem, ale był „wypisz, wymaluj” taki, jak większość torów angielskich. Krótki, o długości niespełna 300 m. Doskonały do jazdy technicznej. Właśnie takie tory widziałem w Reading, Rye House, Swindon, w Oksfordzie, a przede wszystkim nieistniejące już Wimbledonu, White City i legendarny tor na Wembley. „Widownia” stadionu w Machowej to były zwykłe wały ziemne, porośnięte trawą. Jedyną konstrukcją wokół toru to była prosta, drewniana wieża sędziowska. Nie było żadnej innej infrastruktury stadionowej. Szatnie, natryski, ubikacje znajdowały się w…zabudowaniach Rolnickiego po drugiej stronie ruchliwej drogi Tarnów – Rzeszów – wspominał pasjonat żużla, były prezes oraz spiker Unii Tarnów – Zbigniew Rozkrut.
Do czasu ukończenia prac związanych z budową, Victoria rozegrała domowe mecze na innych obiektach. Pierwszym, jaki udało się odjechać na nowym stadionie było spotkanie z Polonią Piła (14 maja), przegrane przez gospodarzy 44:45. Frekwencja była ogromna, blisko 10 tysięcy ludzi, gdyż na pierwsze zawody zdecydowano się zrobić bezpłatny wstęp.
– Do Machowej zjechało tysiące kibiców z Tarnowa, Rzeszowa, Krosna i z innych miejscowości. Niewielki parking na łące przy stadionie nie pomieścił wszystkich samochodów, którymi przybyli kibice. Olbrzymia część samochodów „parkowała” bezpośrednio na poboczu drogi (obecnie nr 94) tworząc ponad kilometrowy zator. W tej sytuacji do Machowej przyjechało kilka radiowozów z policjantami, którzy kierowali ruchem. Na stadionie kibice obserwowali zawody w olbrzymim ścisku. Ponoć zmieściło się prawie 10 tysięcy widzów. Na kolejnych zawodach nie było już tak wielkich rzesz kibiców, ale i tak zarówno mecze ligowe, jak i turnieje w ramach eliminacji do mistrzostw krajowych, rozgrywek pod auspicjami GKSŻ gromadziły po kilka tysięcy ludzi. Warunki były „spartańskie”. Samochód zostawiało się na pobliskiej łące. Bilet kupowało się w drewnianej budce, a wchodziło się na stadion tylko jedną bramą – opowiadał Zbigniew Rozkrut.
Program z pierwszej, historycznej imprezy na torze w MachowejUroczysta inauguracja obiektu odbyła się natomiast nieco ponad dwa tygodnie później – 31 maja – podczas meczu z Śląskiem Świętochłowice. (O torze tego klubu pisaliśmy TUTAJ – w pierwszej części naszego cyklu). Sezon ligowy drużyna Victorii-Rolnicki ukończyła na siódmym miejscu. Zimą niestety z klubu odeszła większość zawodników wraz z dotychczasowym trenerem. Piotr Rolnicki jednak za wszelką cenę chciał, aby ekipa wystartowała w sezonie 1993 i wypożyczył pięciu „rajderów” ze Stali Rzeszów. Po rozegraniu trzech spotkań, Machowa została jednak wycofana z ligi. Powodem były oczywiście problemy finansowe. Doświadczenia na torze w Machowej ma także były żużlowiec, wychowanek gorzowskiej Stali – Michał Aszenberg. Zawodnik w czasach funkcjonowania obiektu odjechał tam nieoficjalne zawody oraz dwukrotnie był na obozie szkoleniowym prowadzonym przez Bogusława Nowaka. – Tam był po prostu beton. Mówiąc to, nie mam na myśli przenośni często stosowanej do opisu twardego toru, tylko to, że podstawą do zbudowania nawierzchni były płyty betonowe. Te niestety niezbyt głęboko schowane często się na tyle odsłaniały przez odsypywanie, że jechało się dosłownie na betonie. Robiła się tzw. ścieżka, która trzymała mocniej niż niejedna "kopa". Żeby się na niej utrzymać trzeba było trzymać cały gaz, ponieważ inaczej ciężko było się "złożyć" i utrzymać na torze. Powodowało to zresztą dość zabawne sytuacje. Za linią mety zawodnicy przejeżdżali na pełnym gazie jeszcze jeden łuk, inaczej lądowali na deskach, co oczywiście się również zdarzało – przypominał sobie Młodzieżowy Drużynowy Mistrz Polski z roku 1999.
Wyburzanie obiektu Victoria-Rolnicki Machowa (fot. YouTube)
W związku z przeżyciami na torze Victorii-Rolnicki, były zawodnik z Gorzowa opowiedział o pewnej sytuacji, która miała tam miejsce. Po tym, co opisał dla serwisu speedwaynews.pl, śmiało można stwierdzić, że "takie rzeczy tylko w Machowej!" – Pamiętam zabawną sytuację związaną z polewaniem toru. Nie pamiętam, czy było tam tak cały czas, czy zdarzyło to się z jakiegoś konkretnego powodu. Otóż wodę do polewaczki zasysano pompą z pobliskiego jeziora i jakież to było zdziwienie, kiedy w czasie jazdy zauważyłem… rozlane po torze, jeszcze ruszające się ryby – wspomina z uśmiechem Michał Aszenberg.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych spróbowano reaktywować tor. Odbyły się wówczas turnieje, takie jak Brązowy Kask 1999 oraz finał polskich eliminacji do IMEJ. W 2003 z obiektu korzystali żużlowcy-amatorzy, a ostatnie wzmianki nastąpiły w 2008 roku. Czarnym momentem dla toru w Machowej była jesień 2013, kiedy to został on zrównany z ziemią.
Miejsce, w którym był stadion (fot. wykop.pl)
Bardzo szkoda takiego obiektu, gdyż pewnie długo w Polsce takiego mieć nie będziemy. Owal był świetnym miejscem do szkolenia zawodników. Długość toru wynosiła 285 metrów, przez co był bardzo techniczny i wymagający. Był jednocześnie najkrótszym licencjonowanym torem w Polsce… – Jeszcze przez jakiś czas tor był wykorzystywany do szkolenia młodych zawodników i treningów żużlowców z innych klubów. Niestety, nie było zainteresowania ze strony władz polskiego sportu żużlowego, aby np. wydzierżawić tor w Machowej do szkolenia młodych, obiecujących żużlowców, tworzących zaplecze dla kadry narodowej. Obiekt w Machowej był idealny do takich celów. Wielka szkoda! – podsumował były prezes i spiker "Jaskółek".
Już za tydzień (w sobotę o godzinie 20:00) na portalu speedwaynews.pl kolejna część z serii "Z(a)marłe tory".
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!