W ostatnich meczach ekipa Zdunek Wybrzeża Gdańsk musiała sobie radzić bez Michaela Jepsena Jensena. Mimo tego gdańszczanie zrobili ciekawe mecze zarówno w Łodzi, jak i w Rybniku.
Na łódzkiej Moto Arenie sprawili niemałą niespodziankę, wygrywając mecz z faworyzowaną ekipą Marka Cieślaka. Kilka dni później mieli stawić się w Bydgoszczy, lecz tam zdecydowano o odwołaniu meczu, a w ubiegły piątek odrobili zaległości w Rybniku. Za każdym razem jednak gdańszczanie robili świetne widowiska, co z pewnością podobało się ich kibicom. – Tak patrząc na widowiska, to dla kibica jest bardzo fajnie, że wynik waży się w ostatnich biegach i dostarczamy emocje. Nie mogliśmy się tu troszkę połapać z ustawieniami. Mimo tego, że gdzieś tam błądziliśmy trochę, to w drugiej serii skończyliśmy na zero. Gospodarze w ogólnym rozrachunku byli lepsi i chciałbym im pogratulować. Teraz mamy zamiar przepracować ten czas dobrze, bo w przyszłą niedzielę czeka nas kolejna ważna potyczka z Landshut – powiedział po zakończeniu spotkania Eryk Jóźwiak.
Pech Wybrzeża
Jeśli chodzi o mecz w Rybniku, to przeważająca mogła być postawa zawodników, którzy jechali jako zastępstwo zawodnika za Michaela Jepsena Jensena. ZZ-tka zdobyła bowiem zaledwie cztery punkty, lecz szkoleniowiec gdańskiego Wybrzeża nie zakładał z góry, jaki wynik by go zadowalał. – Ciężko jest wymagać. Jesteśmy w takim miejscu, gdzie musimy niektórych chłopaków budować. Dlatego też ciężko, aby zakładać, że ta ZZ-tka zrobi nam, nie wiadomo ile punktów. Nie wiemy też jak pojechałby tutaj. Jepsen Jensen. To więc jest wróżeniem z fusów. Możemy zakładać, że ktoś zrobi jakiś wynik, ale tak naprawdę wszystko potem wychodzi na torze. To już jest historia – skwitował w rozmowie z nami Eryk Jóźwiak.
Pierwsze biegi zdecydowanie nie poszły na korzyść Zdunek Wybrzeża. W pewnym momencie przegrywali aż siedmioma punktami, co jak się okazało zadecydowało o końcowym wyniku meczu. Od piątego biegu zdobyli 35 „oczek”, gdzie wśród rybniczan było to „tylko” 31. – W pierwszej serii było trochę nerwowo i potraciliśmy punktów. Ale tak jak mówię, to już historia i nie ma co rozdrapywać ran. Po meczu każdy jest mądrzejszy. Zdobiliśmy 43 punkty i na tyle nas było stać – dodał.
Porażka pozostanie porażką, lecz i z niej można wynieść kilka pozytywów. Jednym z nich jest postawa Daniela Kaczmarka, który po kiepskim początku sezonu wraca do formy. „Daniels” w rozmowie z naszym protalem dziękował też działaczom za cierpliwość i szansę. – Zadowolony bym był, jakbyśmy mieli 46 punktów, a tak ciężko się cieszyć z przegranego meczu. Na pewno cieszy, że była walka. Daniel Kaczmarek już w ostatnim meczu pokazał, że powoli wraca na te tory, na których oczekiwaliśmy od niego – kontynuował
Jadą bez presji
Co ciekawe zespołowi nie towarzyszy żadna presja związana z wynikiem. Przede wszystkim chcą skupić się na pracy z poszczególnymi zawodnikami i bawić się tym sportem. – My chcemy jechać, robić fajne widowiska i bawić się żużlem. To jest nasz pierwszy cel. Niepotrzebna napinka i w ogóle nam nie potrzebna, żeby mocno się napinać, jechać gdzieś za wszelką cenę. Trzeba dać chłopakom pracować i zaufać im – kontynuował.
Pozytywnie zaskakuje też formacja juniorska Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Mimo że tych punktów nie ma jakoś szczególnie dużo, to przede wszystkim postawa Miłosza Wysockiego daje powody do zadowolenia. Dużo pracy natomiast czeka jeszcze Seweryna Orgackiego, który w dwunastu biegach zdobył zaledwie punkt. – Pracujemy ciężko, żeby było lepiej. By nasi młodzieżowcy nie byli tą formacją ostatnią w lidze. Widać, że gdzieś tam krok po kroczku, idzie to do przodu. Trzeba cierpliwości. Są to młodzi chłopcy, dodatkowo jeszcze nie wystartowały rozgrywki DMPJ. To by na pewno też nam pomogło. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej – opowiedział o parze młodzieżowej.
W aktualnej chwili zespół Zdunek Wybrzeża Gdańsk zajmuje szóste miejsce w tabeli z dorobkiem czterech punktów. Każde ze spotkań z ich udziałem było jednak interesujące do ostatnich biegów, co mogło podobać się fanom czerwono-biało-niebieskich. – W Gdańsku jest głód lepszego wyniku. Chcemy też troszeczkę kibiców odzyskać poprzez fajne widowiska. Nie zawsze się udaje, bo to jest sport i nie zawsze się wygrywa. Myślę, że jak do tej pory to może oprócz meczu z Falubazu, to wstydu nie ma – zakończył Eryk Jóźwiak.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!