Wybrzeże Gdańsk w niedzielę udało się na spotkanie na szczycie Krajowej Ligi Żużlowej. Choć rozpoczęli fatalnie to mało brakowało a z Gniezna wywoziliby komplet punktów i szerokie uśmiechy. Ostatecznie ulegli Ultrapur Startowi 47:43. Po meczu zawodnicy nie kryli, że żałują takiego rozwoju sytuacji.
Choć wszyscy kibice spodziewali się bardzo wyrównanego spotkania na szczycie Krajowej Ligi Żużlowej, to początkowo musieli bardzo się zaskoczyć obserwując poczynania obu drużyn przy W25. Po 9. biegach wydawało się, że mecz i kwestia bonusa są właściwie rozstrzygnięte. Gospodarze prowadzili już bowiem 37:17 deklasując Wybrzeże Gdańsk w pierwszej fazie spotkania.
Wtedy jednak doszło to niesamowitej pobudki Wybrzeża, które zdominowało drugą część rywalizacji. Gdańszczanie cztery z sześciu ostatnich startów wygrali podwójnie i dwukrotnie zremisowali nie pozwalając gnieźnianom właściwie na żaden ruch. Ostatecznie ulegli oni minimalnie, bo 47:43, daje im to bardzo dobrą pozycję wyjściową przed rewanżem i walką o fotel lidera KLŻ.
Zadecydował początek spotkania
Po meczu postawę drużyny ocenił bezapelacyjny lider gdańszczan – Niels Kristian Iversen. Duńczyk był właściwie niełapany i w 6 startach zdobył 16 punktów. To on i Benjamin Basso w dużej mierze pozwolili Wybrzeżu odrobić taką stratę. Doświadczony „PUK” w rozmowie z klubową stroną nie ukrywa, że żałuje początku spotkania:
„Mieliśmy fatalny początek, ale po paru wyścigach wszystko zaczęło się zmieniać. Jeździło nam się dużo lepiej. Myślę, że możemy być zadowoleni z końcowego wyniku, bo przez pewien czas zanosiło się na wysoką porażkę. Bardzo się cieszę, że pokazaliśmy charakter i do końca walczyliśmy o jak największą liczbę punktów” – przyznał.
Problemem dla gdańszczan była również znikoma znajomość toru przy Wrzesińskiej 25. Zawodnicy zarówno zagraniczni, jak i ci polscy nie mają zbyt wielu okazji do jazdy na gnieźnieńskim owalu, gdyż stosunkowo rzadko jest on wykorzystywany do organizacji imprez innych niż spotkania ligowe. Tak uważa Benjamin Basso, który wraz ze swoim rodakiem Nielsem Kristianem Iversenem byli liderami klubu znad morza.
„Mówiąc zupełnie szczerze – nasz zespół nie był dobrze zaznajomiony z torem w Gnieźnie. Jechałem tu pierwszy raz w życiu, podobnie jak Marcus Birkemose. Niels powiedział mi, że jeździł na tym torze może dwa razy przez ostatnie pięć lat. Dla większości z nas był to kompletnie nowy obiekt. W dodatku cały czas się zmieniał, więc kluczowe było szukanie odpowiednich ustawień. Dobrze, że po dziesiątym wyścigu trener Kędziora dał nam w parku maszyn przysłowiowego kopa. Podziałało. Zrobiliśmy wszystko, co tylko się dało, by uzyskać jak najlepszy wynik” – uważa młody Duńczyk
Nauka nie pójdzie w las
Obecnie Wybrzeże traci punkty do Ultrapur Startu. Zarówno kibice jak i żużlowcy z Gdańska uważają, że dla nich prawdziwy sezon rozpocznie się dopiero w fazie play-off. Istnieje bowiem małe prawdopodobieństwo, że nie uda im się do niej awansować. Sport widział już jednak nie takie sensacje, więc niczego nie można brać za pewnik. Z pewnością jednak mecz w Gnieźnie to dobra lekcja dla każdego z zawodników Wybrzeża. Nie pójdzie na marne w kontekście walki o awans.
Okazję do rehabilitacji gdańszczanie będą mieli już 27 kwietnia, wtedy to na własnym obiekcie zmierzą się z beniaminkiem ligi – Speedway Kraków. Można więc spodziewać się, że to spotkanie zostanie wysoko wygrane przez Wybrzeże Gdańsk, które dysponuje zdecydowanie lepszą kadrą od krakowian.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!