Kiedy w Polsce nałożono restrykcje związane z pandemią, GKSŻ wydał komunikat, że rozegranie ligi bez publiczności na trybunach nie wchodzi w rachubę. I ja to popieram, bo spektakl musi mieć swojego odbiorcę. Tego na żywo, usadowionego w wybranych przez siebie punktach widokowych stadionu. Niestety władze Ekstraligi mają inne zdanie i rozważają start rozgrywek bez publiki. Najgorsze, że wcale nie chodzi im tylko o kilka pierwszych kolejek.
Żużel, odkąd pamiętam, zawsze był dla publiczności. Ryk silników, kamyczki z toru w twarz, charakterystyczny zapach i emocje, jakich doświadczamy – to czynnik, dla którego tłumnie zbieramy się na stadionach. Główni aktorzy widowiska niejednokrotnie podkreślali w wywiadach, że jazda przy pustych trybunach mija się z celem, że ściganie się dla samego ścigania ich nie cieszy. Zawodnicy lubią, jak docenia się ich szarże, oni uwielbiają się cieszyć razem z kibicami udaną akcją, lubią uwalniać swoje emocje na owalu, kiedy radosny tłum skacze i wiwatuje przy każdym jego zwycięstwie czy wygranej biegowej drużyny. I to jest meritum tego sportu.
Niestety, w obecnych czasie rozgrywanie ligi jest niemożliwe. Rząd zakazał, bo są ku temu powody. I ja nie wiem, czym kierują się decydenci ogłaszając, że w ostateczności liga pojedzie bez nas. Bez korespondentów, dziennikarzy, fotoreporterów, a co najgorsze – bez kibiców. Komu to wyjdzie na dobre? Zawodnikom? Nie, bo po pierwsze – nie lubią się ścigać z echem na trybunach, a po drugie – bez publiki ich kontrakty zostaną obcięte. Mówi się, że nawet o 50%. Z całą pewnością liga z pustymi trybunami to tragedia dla kibiców. Telewizja to tylko obraz i komentarz (nieraz stronniczy i mało kompetentny). A gdzie zapach, ryk silnika? Gdzie emocje i machanie szalikami? Gdzie dyskusje i sprzeczki z sąsiadującym kibicem czy zimne złociste pod stadionowymi parasolami? Po trzecie – zero wpływów do klubowej kasy z biletów to brak pieniędzy ze sprzedaży miejsc handlowych na stadionie, to w końcu problem ze sprzedażą wszelakiej maści banerów reklamowych, które często widuje się podczas rozgrywania meczu. I te minusy mogę wymieniać w nieskończoność.
Jakich pozytywów można szukać w starcie ligi z udziałem tylko i wyłącznie telewizji? Ja ich nie znajduję. Nie trafia do mnie tłumaczenie, że stacja wymaga, bo zapłaciła. Nie jest dla mnie argumentem to, że liga musi pojechać, bo tylko atak wojsk hitlerowskich czy stan wojenny w Polsce te rozgrywki storpedowały. A jak mamy nazwać czas ataku koronawirusa? Przygodą? Przecież to wojna i to najgorsza ze wszystkich możliwych, bo o wrogu nie wiemy prawie nic. Jeżeli pandemia oraz jej skutki nie skończą się na tyle szybko, by wystartować według starych zasad, z kibicami i otoczką medialną, to ja wnioskuję o odwołanie ligi i przesunięcie ważności wszelkich ustaleń kontraktowych o jeden rok. Bo żużel przy pustych trybunach z ludźmi zamkniętymi w domach przed telewizorami to będzie tylko farsa ze sportu, którym nasz ukochany speedway nadal jest. Sponsorzy jeszcze długo będą odczuwać zatrzymanie gospodarki. Dużo będzie musiało wody w rzece upłynąć, żeby firmy, fabryki i przedsiębiorstwa stanęły na nogi do tego stopnia, by wspierać ten drogi sport. Nie dajmy się zwariować, ten jeden rok przerwy krzywdy nikomu nie wyrządzi, a na pewno pozwoli na szybszy i mocniejszy powrót do świetności.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!