Złośliwi mawiają, że poznaniacy to skąpcy. Ponieważ do Poznania mam po drodze – wiem dobrze, że to kiepski żart. Bo przecież ten ponoć oszczędny do bólu Poznań umie i chce fundować tubylcom wystawne uczty. Może nie zawsze, ale jednak. Przykład? 15-lecie startów Adama Skórnickiego. Kto był? Kto pamięta?
Przenieśmy się w czasie. Słoneczna sobota, 17 maja 2008 roku, stadion na Golęcinie. Głównym bohaterem rzecz jasna Adam Skórnicki, ówczesny idol „Skorpionów”. Chyba nigdzie tak jak tam (i tak jak wtedy) przyszły mistrz Polski nie był wynoszony pod niebiosa. W Poznaniu traktowano go na specjalnych zasadach, a tamta impreza to tylko jeden z dowodów na wyjątkową pozycję Adama w poznańskim świecie sportu. Bo, prawdę mówiąc, w rodzinnym Lesznie, mimo całej swojej oryginalności, Skórnicki był jednym z wielu. Nad Wartą za to podarowano mu berło i koronę. Żeby była jasność – sam się o to nie prosił. Daleko bowiem „Skórze” do natarczywej autopromocji.
Skórnicki po prostu da się lubić. Również w światku zawodniczym. W związku z tym świetna była obsada i ściganie, które tamtego majowego dnia oprawiono solidną ramą imprez towarzyszących. Na liście startowej znaleźli się między innymi Leigh Adams, Jason Crump, Joe Screen, Troy Batchelor, Davey Watt, Sławomir Drabik, Grzegorz Walasek, Rafał Dobrucki, Norbert Kościuch… Nie zabrakło też mało znanych wówczas młokosów (Przemysław Pawlicki, Patryk Dudek) oraz weteranów, którzy również dosiedli maszyn, nie zdejmując przy tym dłoni z gazu. Kółka kręcili Roman Jankowski, Sam Ermolenko i Józef Jarmuła. Skórnicki, człowiek z sercem na dłoni, pamiętał także o żużlowcach na wózkach, którym zafundował miniturniej szermierczy. Kibicom przypomnieli się w ten sposób Garry Stead, Dariusz Michalak i Andrzej Szymański.

Były i żużlowe „jaja”. Raz pod taśmę, jako piąty, na skromnej „Wuesce” podjechał Sławomir Drabik. Jakby tego było mało, pod pachą schował butelczynę whisky! Kilkutysięczna publiczność uśmiała się do łez, gdy sędziujący imprezę Maciej Spychała badał alkomatem na murawie trio Puszakowski – Walasek – Drabik. Ten drugi, tuż przed wyścigiem dziesiątym, zeskoczył z maszyny i polał fragment toru za linią startu, chcąc w ten sposób „urozmaicić” wyjście spod taśmy jubilatowi. Ów błyskawicznie się zrewanżował, rozkopując Walaskowi pole startowe.
Imprezę pełną luzu, uśmiechu i słońca urozmaiciły zespoły rockowe – Izotop i Gładek Brothers Band. Fani mieli też okazję zerknąć z bliska na motory i kewlary głównego bohatera oraz nabyć program, który można śmiało nazwać zjawiskową perełką. Niejedna pamiątka rodem z Grand Prix może się schować przy tej księdze.

Skórnicki, który dzisiaj para się trenerką i polubił długie tory, nie był nigdy mistrzem świata. Ustępował innym talentem i umiejętnościami, ale charyzmą mógłby obdzielić pół ekstraligi. Zwłaszcza tej obecnej, ugrzecznionej. Za komentarz do turnieju z 2008 roku niech posłuży wpis jednego z kibiców, który odkopałem na internetowej stronie Radia Elka: „Oprawa jubileuszu pierwsza klasa. Najlepsza tego typu impreza na świecie. Wielki hołd, . Bądź zawsze takim luzakiem. Żużel bez Ciebie byłby smutny. Wielkie dzięki, że jesteś. Strzała!”.
Czego można chcieć więcej? Takiej laurki nie zniszczy żadna patyna.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!