2. Finał SEC w Güstrow był znakomitą reklamą żużla. Po zawodach mówiłem do kolegów z firmy One Sport, że powinni być dumni. Ściganie i atmosferę chwalili zarówno zawodnicy, dziennikarze, jak i kibice, którzy przejechali do Niemiec ciężkie kilometry.
Urokliwy obiekt w Güstrow kończy 60 lat. Stadion w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie, w powiecie Landkreis Rostock ma swój niepowtarzalny klimat, choć dla Niemców nie jest niczym nadzwyczajnym – w końcu leżakowanie, oglądanie żużla w pozycji siedzącej na trawce, z jednoczesnym pałaszowaniem wurstów i popijaniem ich piwem to chleb powszedni. Ja jednak przyjechałem na te zawody z Torunia, w towarzystwie trzech kolegów, którzy dziennikarstwem się nie zajmują, są po prostu kibicami dyscypliny. Dla śledzących na co dzień PGE Ekstraligę, ośmiotysięcznik w Güstrow jest czymś innym. Świeżym, urokliwym, przyjemnym. Nie ma tu żużla dla elit, otoczki typu glamour, przesadnego hollywodyzowania żużla. Jest inaczej, ale czy gorzej?
Nie ukrywam tego – po farsie związanej z 3. Finałem Canal+ Online IMP w Krośnie miałem na jakiś czas dość żużla, zresztą po rozmowie z Januszem Kołodziejem miałem dowód, że zawodnicy myśleli podobnie. Zawody w Güstrow miały przywrócić wiarę w dyscyplinę i to zrobiły. Na 298-metrowym czarnym torze zobaczyliśmy kapitalne ściganie. Janusz Kołodziej wyprzedzał po zewnętrznej już w pierwszym biegu, a nieciekawe wyścigi mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki.
Koniec końców wygrał właśnie „Koldi”, a podium uzupełnili Mikkel Michelsen i Andrzej Lebiediew. Tak się szczęśliwie złożyło, że z całą trójką udało się porozmawiać po zawodach. Wszyscy zgodnie przyznali, że atmosfera dodawała skrzydeł, a możliwości na torze sprawiały, że jazda na motocyklu była czystą frajdą. Jedynie Duńczyk ośmielił się wtrącić, że według niego tor mógłby być ciut dłuższy. – Chociaż Janusz Kołodziej wyczyniał cuda nawet przy tak krótkim. On jest wspaniałym żużlowcem i zasłużenie wygrał. Gratulacje dla niego – powiedział uśmiechnięty Michelsen. Z kolei Lebiediew dodał, że Güstrow nie jest wyjątkiem – jego zdaniem turnieje w Niemczech zazwyczaj cechują się świetnym klimatem do żużla.
Güstrow zasługuje na Grand Prix?
Jak człowiek przypomni sobie nudę i dłużyznę w Teterow, to aż chce krzyczeć – przenieśmy Grand Prix Niemiec do Güstrow. Jeśli Phil Morris nie przesadzi z wodą, to możemy mieć genialne zawody. Komentujący 2. Finał SEC dla TVP Sport Rafał Drażynkiewicz przyznał, że gardło odczuło relację. – Ale tak powinno być – podkreślił.
Zachwyty wyrażali kibice, zawodnicy i dziennikarze. Janusz Kołodziej przyznał, że runda Grand Prix w tym miejscu byłaby ciekawym pomysłem, wtórował mu Tomasz Lorek, ceniony dziennikarz Polsatu i Eleven Sports.
– Güstrow pokazuje, że tutaj powinny się odbywać najbardziej prestiżowe zawody na świecie. Mnóstwo mijanek, świetna widownia. Jak to by powiedział Sam Ermolenko, mistrz świata z Pocking 1993 „blanked race”, czyli można wszystkich kocykiem nakryć. Ciasno, w kontakcie, to co kibic żużla kocha. Tempo zawodów też znośne. Była też kontrowersja, gdy Janek Kvech wybuchnął, a później pokonał Janusza Kołodzieja. Może ta erupcja wulkanu była potrzebna? Można tylko bić brawo ludziom, którzy ten turniej organizują od lat. Jestem za Grand Prix w Güstrow, które bije niedaleko położone Teterow na głowę – powiedział nam Lorek.
Doświadczony reporter skierował też słowa uznania w kierunku Janusza Kołodzieja, który po raz drugi zawładnął niemieckim obiektem. Po zawodach kibice pokazali pirotechnikę, nie zabrakło sztucznych ogni, a fani z Torunia wrócili do kraju obładowani szalikami niemieckich klubów. Dla każdego coś dobrego. Pocztówka z Güstrow jest fantastyczna i mój apel jest prosty – Grand Prix tamże jak najszybciej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!