Jednym z najgorzej wyglądających wypadków w sezonie 2022 był ten z udziałem Daniela Jeleniewskiego. Podczas upadku hak motocykla zerwał mu kask z głowy.
Całe zdarzenie miało miejsce w piątym biegu spotkania Abramczyk Polonii Bydgoszcz z H. Skrzydlewska Orłem Łódź. Jeleniewski próbował wyprzedzić jadącego przed nim Kościucha, lecz ostatecznie zabrakło dla niego miejsca i musiał opuścić maszynę. Na domiar złego na pełnej prędkości wjechał w niego Marcin Nowak, który zerwał hakiem kask chroniący głowę zawodnika. Jak się okazuje, 39-latek doskonale pamięta tamto zdarzenie. – Upadek pamiętam bardzo dokładnie. W pewnym momencie sam źle oceniłem tę sytuację. Mój motocykl dostał przyspieszenia i myślałem, że prześlizgnę się pomiędzy bandą a Norbertem Kościuchem. Tak się nie stało, musiałem się ewakuować i położyłem motocykl. Za mną jechał Marcin Nowak i zaczepił mnie hakiem. Musiał idealnie trafić idealnie w dane miejsce. Ja mimo różnych spekulacji kask miałem zapięty. Później na szyi miałem bliznę od paska, bo mnie lekko przydusiło. Kask mi nie spadł, tylko mi go zerwało – wspomniał zawodnik na antenie Radia Freee.
Historie ze spadającym kaskiem mieliśmy już w żużlu. Ostatnia taka sytuacja skończyła się tragicznie dla wychowanka Stali Rzeszów — Krystiana Rempały. Popularny „Jeleń” nie stracił jednak przytomności i cały czas kontrolował, by nie uderzyć głową o cokolwiek. Dlatego też w jego przypadku cała historia skończyła się dobrze, a on wrócił o własnych siłach do parku maszyn. – Na szczęście nie straciłem przytomności. Co prawda byłem oszołomiony, ale cały czas kontrolowałem wszystko do końca i nie uderzyłem nigdzie głową. Przy takich niewielkich przewrotach konsekwencje uderzenia o tor mogą być opłakane. Ja na szczęście praktycznie wyszedłem z tego upadku bez szwanku. Były jakieś otarcia, potłuczenia i blizny. Z perspektywy tego, co się mogło się stać, to jest nic. Dlatego ja też się nikomu nie żale, że rozciętą głowę czy ograniczony ruch w palcach — kontynuował.
Upadki mogą także pomóc
Ostatecznie tego dnia Jeleniewski się więcej na torze nie pojawił. Nie doznał też żadnego poważnego urazu, lecz po takim dzwonie konieczne były kompleksowe badania. Cały czas jednak był w kontakcie ze swoimi mechanikami, którzy przekazali dobre informacje rodzinie. – Miałem pełną świadomość. Chociaż stadion zamarł, to ja miałem sto procent kontroli. Pierwsze słowa, które wypowiedziałem to prośba do mechanika, by poinformował moją żonę, że nic mi nie jest. Później dałem się w spokoju opatrywać. Było to też przerażające dla medyków, gdyż momentalnie zalałem się krwią, przez rozcięcie z tyłu głowy. W momencie, kiedy udało się to zatrzymać, to wszyscy zrozumieli, że nic mi nie jest – zaznaczył w programie „Pięć Jeden”.
Wiele zawodników po takim upadku zastanowiłoby się, czy kontynuowanie kariery ma jakikolwiek sens. Wychowankowi Motoru Lublin jednak ani przez moment nie przeszła taka myśl. Szybko z całego zdarzenia wyciągnął wnioski, które poskutkowały poprawą osiąganych wyników. – Pojawiło mi się pewne przemyślenie i uważam, że wykorzystałem je w stu procentach. Brzmiało ono „coś muszę zrobić”. To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca. Cały ten upadek był konsekwencją tego, że sezon mi się nie układał, dlatego też nie wszystko miałem pod kontrolą. Później pojawił się Sławek Tronina i okazało się, że był to znak. Od tego momentu mocno wzmocniłem się też psychicznie. Zmieniliśmy praktycznie wszystko i zaczęło to działać, tak jak powinno – zakończył 39-latek w Radiu Freee.
Ostatecznie średnia Daniela Jeleniewskiego wyniosła 1.604 punktu na bieg, co było najgorszym wynikiem od 2015 roku i ostatnich jego startów w Ekstralidze. Końcówką sezonu zapracował jednak na nowy kontrakt w zespole prowadzonym przez Jacka Woźniaka i ma być liderem formacji krajowej. Nadchodzący sezon będzie dla niego trzecim spędzonym w drużynie „Gryfów”. Co ciekawe pierwszym meczem Polonii będzie pojedynek właśnie z Orłem, który odbędzie się podczas świąt Wielkiej Nocy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!