ROW Rybnik zeszłorocznych rozgrywek zdecydowanie nie mógł zapisać w kategorii udanych. "Rekiny" ledwo się utrzymały na zapleczu PGE Ekstraligi.
„To było kluczowe”
Trzecim zawodnikiem, z którym Krzysztof Mrozek doszedł do porozumienia jeszcze przed rozpoczęciem okna transferowego był Krystian Pieszczek. Obie strony były zadowolone z dotychczasowej współpracy i w listopadzie formalnościom stało się zadość i gdańszczanin został w klubie na kolejny sezon na Górnym Śląsku. W rozmowie z oficjalnym portalem 1. i 2. Ligi Żużlowej opowiedział, co było kluczowe. – Zdecydowałem się na przedłużenie kontraktu ze względu na atmosferę w klubie i relacje, które udało się zbudować z prezesem Krzysztofem Mrozkiem. To było dla mnie kluczowe. Prawda jest taka, że byliśmy po słowie tuż po ostatnich zawodach. Później wszystko zostało dotrzymane z obu stron, co bardzo mnie cieszy.
Wokół Krzysztofa Mrozka i jego zarządzania klubem krąży wiele legend. Kibice krytykują go za wtrącanie się w obowiązku trenera, lecz zawodnicy chwalą sobie współpracę z nim. Niektórzy z nich mimo odejścia z Rybnika w dalszym ciągu pozostają w dobrych relacjach. Takim przykładem są np. Daniel Bewley czy Grzegorz Zengota. Obaj panowie nie ścigają się już w zielono-czarnym kewlarze, lecz przy okazji spotkania chętnie rozmawiają z prezesem.
Będzie gotowy do sezonu
Krystian Pieszczek sezon zakończył z kontuzją, której nabawił się podczas jubileuszowego turnieju „90-lecia rybnickiego żużla”. W ostatniej serii startów spowodował wypadek swój i Brady’ego Kurtza. Tor opuścił w karetce, a szczegółowe badania wykazały złamanie obojczyka. Nie przeszkodziło to w zimowych przygotowaniach do nadchodzących rozgrywek, a gdańszczanin już jest gotowy do startów. – Jest końcówka stycznia, więc to czas, w którym czuję się już przygotowany do sezonu. Zadaniem na luty jest podtrzymanie formy, a pierwsze tygodnie marca będą czasem lekkiej regeneracji. Obecnie treningi odbywają się pięć lub sześć razy w tygodniu. Zaznaczam jednak, że najważniejsza praca pod względem fizycznym została już wykonana – powiedział.
Indywidualnie dla „Krychy” sezon był dość udany. Skończył go ze średnią na poziomie 1.746 punktu, ratując przy tym zespół na zapleczu PGE Ekstraligi. To właśnie dzięki jego dyspozycji zielono-czarni zdołali wyszarpać z Landshut punkt bonusowy, co w końcowym rozrachunku było kluczowe. W ostatnim meczu sezon także dwa biegi z jego udziałem zakończyły się podwójnym zwycięstwem, co pozwoliło wygrać pojedynek z Orłem. W większości spotkań jednak zawodnicy notowali sinusoidalne występy. – W naszej drużynie cały czas powtarzał się ten sam schemat. Zaczynało jechać dwóch zawodników i w tym samym czasie przestawało trzech kolejnych. Tak układał się w sumie cały sezon. W ten sposób nie można zrobić wyniku, bo na sukces składa się postawa całej drużyny – tłumaczył.
Przed kolejnym sezonem do drużyny dołączyli Brady Kurtz, Patrick Hansen i Jan Kvěch. Kibice oczekują poprawy końcowego wyniku i udziału w fazie play-off. Optymistycznie, lecz ze spokojem podchodzi Pieszczek. – Mam nadzieję, że będzie lepiej, choć wiadomo, że papier przyjmie wszystko. Czas pokaże, jak potoczą się pierwsze sparingi i mecze. Uważam, że nie ma sensu teraz pompować balonika – zakończył w rozmowie z polskizuzel.pl.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!