Maksymilian Pawełczak dopiero od tego sezonu startuje w klasie 250cc. Już w debiutanckim sezonie pokazał jednak klasę i wygrywał zarówno na krajowym, jak i światowym podwórku.
Zawodnik Polonii Bydgoszcz do zwycięstw zdołał się już przyzwyczaić. Podczas startów na mini żużlu także był dominatorem, gdzie zdobył niemal wszystkie możliwe trofea. Od sezonu 2023 możemy go oglądać już na dużych torach, lecz niektóre fakty się nie zmieniły. W dalszym ciągu, aby go znaleźć musimy patrzeć na przód stawki, a dowodem na jest m.in. dominacja w tegorocznej odsłonie Pucharu GKSŻ, gdzie w trzynastu rundach stracił tylko sześć punktów, a wygrał w aż jedenastu z trzynastu rund! Został też powołany do reprezentacji Polski, z którą miał powody do świętowania.
– Rafał Drabiniok (speedwaynews.pl): Kolejne zwycięstwo w tym sezonie, czy Ciebie jeszcze nie znudziło to ciągłe wygrywanie?
– Maksymilian Pawełczak (Polonia Bydgoszcz): Nie, jeszcze nie (śmiech). Dla mnie to sama przyjemność. Zostały nam już tylko Indywidualne Mistrzostwa Polski. Ja natomiast jestem bardzo zadowolony z tego sezonu.
– Lepiej być chyba nie mogło. Jeśli zdobędziesz tytuł, to w pierwszym sezonie startów w klasie 250cc będziesz już miał praktycznie wszystkie laury…
– Planujemy jak najlepiej wypaść na tych Mistrzostwach Polski, ale czas pokaże jak to będzie. Jedna runda będzie w Świętochłowicach, gdzie nigdy jeszcze nie byłem. Na pewno będzie ciekawie.
– Jeśli chodzi o „Skałkę” to żaden z zawodników nie ma doświadczenia z tamtym torem, co wyrównuje wasze szanse. W ostatnich sezonach zdobywałeś już miano najlepszego zawodnika w Polsce, lecz w mini żużlu. Jak mam rozumieć chcesz podtrzymać tytuł także klasę wyżej.
– Taki jest plan. Zobaczymy, jak wyjdzie, bo będą też zawodnicy z Ekstraligi, z którymi nie ścigam się tak często jak z zawodnikami, którzy jeździli w Pucharze GKSŻ. Będzie między innymi Kacper Mania, który jechał też ze mną w SGP 3. Co mogę więcej powiedzieć? Rywalizacja będzie na pewno ciekawa.
– Pojechałeś też w reprezentacji Polski i wraz z kolegami zdobyłeś tytuł Mistrza Europy Par. Indywidualnie sięgnąłeś też po srebrny medal Mistrzostw Świata i do pełni szczęścia zabrakło chyba tylko medalu za Indywidualne Mistrzostwa Europy. Czujesz na pewno z tego powodu pewien niedosyt.
– Faktycznie, trochę niedosyt jest. W półfinale Mistrzostw Europy w Rydze zdobyłem komplet, a następnego dnia totalnie mi nie poszło. Jeszcze nie znaleźliśmy przyczyny, ale nie mogę też być załamany. Pojechałem w końcu na Mistrzostwa Europy, miałem możliwość startu i to już jest dla mnie duży sukces. Mam też jeszcze czas na medal za te zawody.
– Na twojej głowie widzę czapkę z napisem Pit-Bike. O ile dobrze pamiętam, to właśnie zaczynałeś od tych motocykli i podobnie jak teraz w żużlu świętowałeś spore sukcesy. Czy zatem to dobra droga dla młodych zawodników?
– Jeśli to ma być pierwszy kontakt z motocyklem, to uważam, że jest mega opcja. Ja zaczynałem na pitbike’ach, obczajałem wtedy sobie cały motocykl – wyczucie gazu i wszelkie podstawy. Potem pojechałem na trening do Bydgoszczy, do trenera Jacka Woźniaka i jestem teraz tu gdzie jestem. Także myślę, że jest to świetna przygoda na sam początek. Ja z pitbike’ami jestem natomiast związany do dziś. Czasem uda mi się wystartować w jakiejś rundzie Pucharu Polski pitbike. Ciesze się, że mogę w ogóle być tutaj gdzie aktualnie jestem.
– Wspomniałeś o trenerze Jacku Woźniaku. Jest on obok Ciebie praktycznie od zawsze. To duża pomoc w parku maszyn?
– Bardzo, bardzo duża. Naprawdę, dostaje od trenera czy to jakieś wskazówki w trakcie zawodów, czy czasami pomoże przy sprzęcie. Aktualnie bowiem w boksie jestem sam z moim tatą. Jedynie na zawodach międzynarodowych pomaga też mi mój brat. Fajnie jest mieć takiego trenera jak pan Jacek, bo naprawdę jest to pomocna dłoń w parku maszyn.
– Na pewno też Ci jego osoba pomogła w płynnym przejściu z mini żużla na motocykle 250cc. Cały czas jest przy Tobie ten sam nauczyciel.
– Tak, dokładnie. Trener Jacek mnie wspiera od moich początków w mini żużlu. Ja też planuje kontynuować tę przygodę właśnie w Bydgoszczy, ale czas pokaże.
– Jak duża jest zatem różnica między mini a „dorosłym” żużlem?
– Moim zdaniem przepaść. Ja już w moim ostatnim sezonie się trochę męczyłem. Te motocykle patrząc na mój wzrost i wagę, nie były już dla mnie. Jak wsiadam na 250cc to naprawdę czuję ulgę i jestem bardzo z tego zadowolony.
– Na tych małych torach Cię już nie zobaczymy. Zdobyłeś tytuł Mistrza Świata, ale czy jest coś, co chciałeś osiągnąć, a jednak Ci się nie udało?
– Chciałem jeszcze zdobyć tytuł Mistrza Europy 125cc w Pardubicach, które były dzień po Mistrzostwach Świata. Pojechałem jednak wtedy do Danii na Mistrzostwa Europy 85cc. Ogólnie z mojej kariery w 125cc jestem bardzo zadowolony. Zdobyłem to, co chciałem zdobyć, także zrobię teraz wszystko by to powtórzyć w wyższej kategorii.
– Jesteś na dobrej drodze. Jeśli to będzie trwało, to Polonia po Wiktorze może mieć kolejnego dominatora. Wzorujesz się na starszym koledze?
– W sumie jak tylko przeszedłem na 250-tki, to z Wiktorem (dop. red. Przyjemskim), czy jeszcze wcześniej na mini żużlu, czasami jeździłem na niektóre zawody jak np. DMPJ. Uczyłem się wszystkiego od podstaw, myłem z nim motocykle, także jestem mu też bardzo wdzięczny. Wzoruje się na nim, bo to taki mój starszy kolega z drużyny.
– À propos drużyny. Polonia ma trójkę bardzo dobrych zawodników w tej klasie. To też was napędza do cięższej pracy, czy rywalizujecie między sobą na treningach?
– Wiadomo, zawody to zawody. To, że ktoś jest z mojej drużyny, to zupełnie na nic nie wpływa. W zawodach indywidualnych patrzę tylko na siebie i jadę po swój wynik. Ale jeśli jedziemy drużynowo, to staram się patrzeć na kolegów z pary. Na treningach jeździmy też przeważnie w trójkę.
– Dziękuję za rozmowę i powodzenia w IMP-ie!
– Dzięki.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!