8 kwietnia na torze w Żołędowie oraz w Częstochowie zainaugurowane zostaną tegoroczne rozgrywki ligowe w speedrowerze. Będzie to 24 sezon walki o tytuł Drużynowego Mistrza Polski, który ze względu na roszady kadrowe zapowiada się niezwykle ciekawie.
Pierwsze medale Drużynowych Mistrzostw Polski rozdano w 1995 roku, a na najwyższym stopniu podium stanęła wówczas ekipa Eurexu Leszno. Srebrne medale zawisły na szyjach reprezentantów RKS Pavartu Rawicz, a brązowe krążki zdobyła TMSM Sparta Wrocław. Od tego momentu rozpoczęło się pisanie historii polskiego speedrowera, w którym medale zdobyło jedenaście zespołów. Najwięcej złotych na koncie klubu z Leszna, bowiem aż jedenaście.
W klasyfikacji medalowej Szawer ma aż sześć złotych medali przewagi nad TSŻ-em Toruń i GKS-em Orzeł Gniezno. Patrząc na zimowe transferowe wzmocnienia, klub partnerski Fogo Unii Leszno ma olbrzymie szanse, by powiększyć w tym roku swój dorobek o kolejne złoto. O tym jednak za chwilę, bowiem zapowiedź sezonu rozpoczniemy od TSŻ-u Toruń czyli lidera w zdobyczach tytułów wicemistrzowskich.
Lepiej atakować, niż bronić tytułu
Hasło „Bij mistrza” w ostatnich dwóch sezonach było zauważalne. Po dwóch latach dominacji ostrowskiego Wiraża, złote medale wywalczyły częstochowskie Lwy. Długo jednak „biało-zieloni” z bycia Mistrzami Polski się nie nacieszyli, bowiem kilka miesięcy później odebrał im ten tytuł TSŻ. „Anioły” w sezonie 2017 powtórzyły wyczyn Szaweru Leszno z 2008 roku – wygrały wszystkie ligowe spotkania, zdobywając komplet punktów. Wzmocniony Bartoszem Grabowskim zespół był nie do zatrzymania i w pełni zasłużenie sięgnął po złoty medal Niestety, o powtórzenie tego wyczyny w roku kolejnym może być bardzo ciężko, bowiem „Grabuś” torunian opuścił. Tak samo jak Rafał Duliński oraz Szymon Tywczyński.
Ciężar zdobywania punktów spocznie zatem na doświadczonych seniorach – Marcinie Paradzińskim i Remigiuszu Burchardtcie, a bardzo wiele zależeć może od młodzieżowców z Adamem Bożejewiczem na czele oraz utalentowanych juniorów – Borysa Wojciechowskiego, Bartosza Fryckowskiego i Jakuba Kościechy, którzy byli ważnym ogniwem zespołu w minionym sezonie.
Czy torunianie mimo osłabienia, mają nadal szansę na przedłużanie zwycięskiej serii oraz czy wytrzymają trudy sezonu? O to zapytaliśmy Remigiusza Burchardta, Indywidualnego Wicemistrza Polski – Realnie patrząc po ostatnich ruchach na rynku transferowym, może być to trudne, jednak osobiście czekam na kilka kolejnych drużyn w lidze, aby spróbować przeskoczyć ten niebywały wyczyn. Smutno byłoby, gdybyśmy wiecznie wygrywali, a przeciwnicy by się zniechęcali (śmiech – dop. aut.). Patrząc na fakt, że jest to sport amatorski, pewnie coś tam może się nam nie udać, a trudy sezonu na pewno wytrzymamy.
Po jedenaste złoto w historii
Po trzech sezonach przerwy, LKS Szawer Leszno znów zdobył medal. Ekipa, w której dowodzi Agnieszka Kielaszewska wywalczyła srebrny krążek, który był 16 medalem w historii tego klubu. Jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a transfery poczynione przez zarząd mogą tylko potwierdzać, że w połowie października w Lesznie mogą wystrzelić korki od szampanów. Po zawieszeniu do zespołu wraca Michał Sassek, a ponadto zakontraktowano Paula Hearda (brązowego medalistę IMŚ 2013), Myke Grimesa (Wicemistrza Europy w drużynie 2016). Jlub pochwalił się także przekonaniem do startów w swoim zespole aktualnego trzeciego zawodnika świata – Bartosza Grabowskiego.
Do tej czwórki dopisać można groźnych seniorów – Mateusza Ludwiczaka, Bena Moulda, Chrisa Timmsa czy Kamila Naskręta oraz młodszych kolegów z kategorii U23 i U18. Tak napakowana drużyna, musi raczej zdobyć złoto, choć tor zweryfikuje wszystko.
Wiele zależeć będzie od juniorów
Ryszard Rynkowski śpiewał przed laty, że dziewczyny lubią brąz. W Świętochłowicach chyba też, bowiem dotychczas miejscowy zespół zdobył dotychczas trzy medale Drużynowych Mistrzostw Polski i właśnie tego koloru (2012, 2016-17). Podopieczni Krzysztofa Basa chcieliby zasmakować tytułu wicemistrzowskiego, bądź mistrzowskiego, lecz łatwo o to nie będzie. W kadrze doszło do kilku zmian, a niewiele brakło, a w MS Śląsku nie oglądalibyśmy jednego z liderów – Dawida Basa, który będzie na co dzień ścigał się w Anglii. W klubie jednak uspokajają, „Baśki” zabraknie w takich meczach, w których uznane zostanie, że potrzebny nie jest czyli najpewniej w zależności od miejsca w tabeli i rywala w danym dniu.
Ubył także Paul Heard, który w „niebiesko-białych” barwach wystartował jednak tylko raz. Co może być atutem w tym roku w kontekście walki świętochłowiczan o medale? – Dużo będzie zależeć od juniorów. Startują w sześciu wyścigach każdego meczu i głównie od nich będzie zależało, jak ten sezon będzie wyglądał. Atutem naszym jest na pewno tor i atmosfera na meczu ligowym w Świętochłowicach. Nasi zawodnicy są podwójnie zmobilizowani, gdy jeżdżą na „Skałce”. Kluczowe może być zwycięstwo w każdym spotkaniu na swoim torze i ze dwa mecze wyjazdowe – mówi Kamil Bielica.
Nie drażnić Lwa
Sezon 2016 był niezwykle ważny dla częstochowian, bowiem po wielu latach trudów, w końcu udało im się zdobyć tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Podopieczni Tomasza Pokorskiego jednak zbyt długo się nazywać czempionami nie mogli, bowiem szybko złote medale odebrali im jeźdźcy z Torunia. Lwom Unimot nie udało się wywalczyć w ogóle medalu, co uznano za sporą porażkę i niejako na pocieszenie zostało im zdobycie piątego w historii Drużynowego Pucharu Polski. Pod Jasną Górą chcą, by stolica polskiego speedrowera znów była w tym mieście i pomóc ma w tym zakontraktowanie m.in. Indywidualnego Wicemistrza Świata Juniorów – Damiana Pelaczyka, wielokrotnego medalisty imprez rangi Mistrzostw Polski, Europy oraz Świata – Piotra Jamroszczyka oraz powrót Daniela Ordona po rocznej przerwie.
Swoje zrobią zapewne najskuteczniejsi wśród Lwów – Sebastian Paruzel i Marcin Szymański, wspierani przez niezwykle doświadczonego Tomasza Włodarczyka i Dominika Rycharskiego. Wiele zależeć będzie od drugiej linii, a ta potrafi zarówno zaskoczyć jak i mocno rozczarować.
Pokazać pazur
W walce o medale liczyć się raczej nie będzie ULKS Mustang Żołędowo. Miniony sezon pokazał, że Paweł Cegielski wsparty młodzieżą może namieszać, lecz zawsze brakowało tej przysłowiowej kropki nad „i”. Jak przyznaje nam mentor tejże ekipy, plan rozwoju drużyny jest dość długofalowy, a fakt, że młodzież się już trochę opierzyła powoduje, że Mustang celuje w małą niespodziankę w tym sezonie. Warto zwrócić tutaj uwagę m.in. na Jakuba Krzywosądzkiego czy Macieja Stefańskiego, bowiem ich postawa może jeszcze bardziej mobilizować do pracy kolejnych.
– W klubie myśli się perspektywicznie i jest mocna praca z młodzieżą od podstaw. Aby to porównać, na myśl tu przychodzi mi klub z Ostrowa który jeżdżąc parę lat praktycznie juniorami i przegrywając seryjnie mecze w końcu zbudował potęgę europejską – powiedział nam Paweł Cegielski.
źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!