Fogo Unia Leszno będzie musiała w piątek odrobić 10 punktów straty z Grudziądza. Janusz Kołodziej uważa, że jest to zadanie wykonalne, nawet pomimo osłabienia brakiem Piotra Pawlickiego.
Choć leszczynianie byli faworytem meczu w Grudziądzu, to spotkanie zupełnie nie ułożyło się po ich myśli. W trzecim biegu biało-niebiescy stracili Piotra Pawlickiego i mogli zastępować krajowego lidera wyłącznie juniorami. GKM lepiej poradził sobie ze stratą Nickiego Pedersena i wygrał aż 50:40, co stawia podopiecznych Janusza Ślączki przed szansą na punkt bonusowy. Liderem pokonanych był, tradycyjnie w tym roku, Janusz Kołodziej.
38-latek przyznał podczas konferencji prasowej przed meczem, że owal w Grudziądzu po prostu nie pasował jego kolegom. W Lesznie natomiast przewagę nawierzchni powinni mieć miejscowi. – Jechaliśmy na torze, na którym nie czujemy się dobrze i który nam nie odpowiada. Do tego osłabienie przez kontuzję. Gospodarze byli lepiej spasowani i to wykorzystali. W Lesznie sytuacja się odwróci i wydaje mi się, że mecz powinien wyglądać inaczej – podkreślił jeden z najlepszych zawodników PGE Ekstraligi.
Kołodziej pozytywnie nastawiony
Tym razem „Byki” będą mogły skorzystać z zastępstwa zawodnika za Pawlickiego. To jednak wcale nie oznacza spacerku, zwłaszcza biorąc pod uwagę formę Jasona Doyle’a. Konieczna jest lepsza jazda wszystkich zawodników. – Musimy się bardziej starać jako drużyna, będziemy mieli więcej wyścigów. Trzeba się do tego przygotować także mentalnie. Wolelibyśmy startować z Piotrkiem, ale musimy zrobić, co się da, żeby zapunktować dobrze i wygrać mecz – mówił Janusz Kołodziej przed pojedynkiem z GKM-em.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!