Późnym, sobotnim wieczorem Unia Tarnów przegrała na własnym torze z Arged Malesa Ostrovią Ostrów Wielkopolski, w stosunku 43:47. Tarnowianie byli osłabieni brakiem Artura Mroczki, dodatkowo o porażce zadecydował brak równej jazdy ich liderów.
Dość powiedzieć, że najlepszym zawodnikiem „Jaskółek” został Artur Czaja (12+2), który przegrał pierwszy bieg, a Wiktor Kułakow po świetnym początku, w drugiej fazie spotkania jeździł już nieco poniżej oczekiwań. – To spotkanie było bardzo nierówne. Jeśli ktoś popatrzy w punkty, to Wiktor Kułakow w pierwszych dwóch startach zdobył pięć punktów, a w pozostałych trzech tylko trzy. Artur Czaja miał słaby początek, a później pojechał bardzo dobrze. Peter Ljung z kolei bardzo się męczył. Daniel Kaczmarek miał słaby początek, wydawało się, że będzie to chłopak do zastąpienia, a nagle wygrał dwa biegi. Jest to rzadko spotykane, aby tak nierówno ci zawodnicy jechali. Nikt nie spodziewał się zbytnio, że w 10. biegu Kaczmarek z Czają wygrają z Walaskiem. Okazało się, że gdy przywieźli 5:1, to niektórzy mówili, że może trzeba było odpuścić ten bieg. Przed nim każdy zakładał, że będzie maksymalnie 3:3, ponieważ tam jechał słabszy junior z drużyny gości – mówił o postawie swojej drużyny, Tomasz Proszowski.
Właśnie najwięcej „akademickich dyskusji” pojawiło się chyba po 10. biegu. W nim gospodarze wygrali podwójnie, nie mogąc później zmienić z rezerwy taktycznej Przemysława Koniecznego Peterem Ljungiem lub Danielem Kaczmarkiem. Byłoby to możliwe, gdyby drugi Artur Czaja, w końcowej fazie wyścigu ustąpił miejsca Grzegorzowi Walaskowi. Wówczas z „taktyka” ktoś mógłby dołączyć do Wiktora Kułakowa bieg później, niemniej jednak Rosjanin pod koniec spotkania nie wychodził najlepiej ze startu i w tej fazie meczu zanotował słabszą zdobycz. – Była taka myśl. Peter jednak nie był tym Peterem, co w poprzednich dwóch meczach. Łatwo jest komuś powiedzieć, aby odpuścił bieg. Wówczas traci się przewagę, ale nie byłoby gwarancji, że w tym następnym coś zostałoby odrobione. Zawodnicy w tym pojedynku też mieli różne występy. Np. chyba nikt nie postawiłby na to, że Daniel Kaczmarek po dwóch słabszych biegach, wygra w takim stylu dwa kolejne. Początkowo też zastanawialiśmy się, czy rezerwami taktycznymi nie będziemy zamieniać Artura Czai. Okazało się, że od swoich kolejnych startów zaczął jechać i był najlepszym zawodnikiem drużyny. Tego się już nie dowiemy, czy coś by to przyniosło, czy nie. Wówczas musielibyśmy mieć sześć punktów straty. Nie mieliśmy w tym meczu tylu zawodników pewnych, aby przed każdym biegiem można było postawić na to, że oni go wygrają 5:1. Podejrzewam, że mało kto spodziewał się, że para Daniel Kaczmarek – Artur Czaja, pokona Grześka Walaska. Myślę, że każdy liczył na to, że w tym biegu będzie tylko 3:3. Nikt tak naprawdę nie wie, czy osiągnęlibyśmy w tym 11. biegu coś lepszego. Tam mógł być brany pod uwagę ewentualnie Peter Ljung, ale widzieliśmy jak jechał. On prawdopodobnie tego meczu mógł nam nie „przełamać”. Miał duże problemy na starcie, jak w poprzednim spotkaniu w Tarnowie, na trasie wówczas udawało mu się jednak zdobyć więcej. Tym razem było o to ciężko. On z reguły walczył czasami o to, aby swojego biegu nie przegrać 1:5 – dodał.
Uważnym obserwatorom nie umknęła zmiana przedmeczowa. W awizowanym składzie znalazł się Mateusz Gzyl, a jego miejsce zajął Przemysław Konieczny. To z pozoru mogło być już zrobione przy przesłaniu awizowanego zestawienia. Nasz rozmówca wyjaśnił jednak przyczyny takiego stanu rzeczy. – To było zaplanowane przy podawaniu składu. W środę, gdy to robiliśmy, Dawida Rempała startował w Turnieju Zaplecza Kadry Juniorów w Poznaniu. Jeśli wpisalibyśmy Przemka Koniecznego pod numerem 10, a gdyby – odpukać – jakaś kontuzja przydarzyła się Dawidowi, to wtedy na pozycji juniorskiej musielibyśmy wystawić debiutującego Mateusza Gzyla, który jeszcze w życiu nie jechał żadnego biegu. To było spowodowane tym, że na dzień dzisiejszy Przemek Konieczny prezentuje wyższą klasę niż Mateusz Gzyl i to było nasze zabezpieczenie. W razie czego na pozycji młodzieżowca jechałby ten pierwszy, który ma już jakieś doświadczenie, a nie ten drugi, który jeszcze nigdy nie wystąpił w żadnym biegu w oficjalnych zawodach – zakończył, menadżer pokonanej w sobotę Unii Tarnów, Tomasz Proszowski.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!