Już w piątek 26 kwietnia czekają nas kolejne emocje w PGE Ekstralidze. W Częstochowie ekipa forBET Włókniarza zmierzy się ze Speed Car Motorem Lublin. Faworytami są niewątpliwie gospodarze, ale beniaminek powinien postawić twarde warunki, o czym przekonuje Tomasz Lorek.
Dziennikarz Polsatu Sport jest przekonany, że obecna kadra lublinian jest zdolna do sprawienia wielu niespodzianek w tym sezonie. – Jak ktoś czytał Tygodnik Żużlowy przed sezonem, kiedy dziennikarz spytał mnie co będzie z Motorem, ja powiedziałem – spokojnie, nie dzielcie skóry na niedźwiedziu, bo Lubin naprawdę ma dobrą parę juniorską. Wiktor Trofimow to jest solidny chłopak i w Lesznie wiedzieli kogo przytulić. Co prawda, na Ukrainie trudno byłoby doliczyć się tuzina aktywnych żużlowców, ale tam świetnie się ściga nie jeden chłopak, który jest żądny tego, aby przebić się do ligi polskiej, szwedzkiej, czy angielskiej. Wiktor Lampart – sami wiemy, że ma nie mniejszą smykałkę do tego, aby jeździć po trasach Enduro. Ciekawie będzie wyglądać jego rywalizacja z Jakubem Miśkowiakiem, który powoli się rozwija – przyznał Lorek.
Kolejnym zawodnikiem Koziołków, który jest godny uwagi to młody Anglik, Robert Lambert, o którym mówi się, że jest nadzieją brytyjskiego speedwaya. – Robert Lambert to typowy Brytyjczyk ze zdrowym podejściem, zdrowym dystansem do tego co robi, czyli bez napinki, szarogęszenia się. To nie jest oczywiście materiał, taki jak człowiek, który wstaje o 4:45 i ma u boku Chrisa Neville'a, mowa o Taiu Woffindenie. Robert Lambert przygląda się temu, co robi Woffinden i oczywiście nie stawia sobie nierealnych celów, rozwija się bardzo ładnie. W tym roku chce zerwać z brązem, bo ma już ten medal w finałach IMŚJ i wreszcie chce zdobyć złoto. Jest jednak świadomy tego, że Bartosz Smektała, Gleb Czugunow wcale nie będą łatwym kąskiem. To jest jego ostatni sezon w kategorii juniorskiej, więc chce zakończyć go złotem. Tym bardziej, że fascynuje go Monte Carlo, a tam 1 grudnia jest gala FIM – zaznaczył.
Powrót na stare śmieci zanotuje Andreas Jonsson, który z Włókniarzem wywalczył mistrzostwo Polski w 2003 roku. Ostatni raz doświadczony Szwed z Lwem na piersi jeździł w 2017 roku. – Na pewno AJ będzie korzystał z doświadczenia znajomości tego toru. Andreas był w Monte Carlo jako mistrz świata juniorów z Gorzowa w 2000 roku. Pozytywna postać, która będzie chciała pokazać, że po przejściu z Rybnika do Częstochowy, a następnie do Lublina, wciąż potrafi się ścigać. Podchodzi do tego świata z dystansem. Oprócz niego będzie jeszcze piekielnie groźny Mikkel Michelsen. W Lublinie ma kto jechać – powiedział Lorek.
W Częstochowie nie powinni martwić się o dyspozycje Leona Madsena oraz Fredrika Lindgrena. Nieco gorzej wygląda sytuacja z drugą linią. Kibice Włókniarza liczą m.in. na przebudzenie Michała Gruchalskiego. – Michał Gruchalski, który lubi jeździć na pełny gaz, dla pełnych trybun, ale czasami presja wyjazdu przy pełnych trybunach na Olsztyńskiej czyni go zawodnikiem, które nie umie do końca sobie z tym poradzić. Mega talent, pamiętamy jak świetnie ścigał się w półfinale fazy play-off PGE Ekstraligi rok temu z Gorzowem. Myślę, że teraz "Grucha" się odbije i mając takiego świetnego majstra jak Krzysiek Stempel, to jeszcze pokaże nie raz, nie dwa, że będzie dżokejem – stwierdził.
Drugim zawodnikiem biało-zielonych, którego forma nie zachwyca u progu sezonu jest Matej Žagar. Tym bardziej może zaskakiwać, że komandos ze Słowenii został zestawiony w parze z juniorami. To jednak nie dziwi naszego rozmówcy. – Myślę, że Marek jest tak wytrawnym strategiem, że wie kiedy odkorkować rajdera. Myślę, że Matej Žagar prędzej czy później odpali, bo to jest grajek, który potrafi wygrać Grand Prix runda po rundzie. Sądzę, że gdyby Marek dałby mu zadanie niższego sortu, o mniejszej kreatywności, to Matej by nie podołał. Žagar pokaże, że zbliżający się cykl mistrzostw świata to dla niego poważny dzwonek. To też jest taki człowiek, który się rozgrzewa i jak już wskoczy na ten odpowiedni poziom, to będzie błyszczał. Dobrze, że jedzie z juniorami, bo wyzwania budują wielkość. Bardzo mądre zdanie powiedział nieżyjący Ivan Mauger, że "presja jest przywilejem sportowców" – skwitował.
Gdzie zatem możemy umieścić obie drużyny w hierarchii PGE Ekstraligi? – Częstochowa ma ekipę na poziomie pierwszej piątki Falubazu, czyli szkielet seniorski bardzo mocny. Przy czym uważam że Częstochowa ma lepszych juniorów, więc widziałbym w czwórce Lwy, jeśli chodzi o fazę play-off. Motor też nie złoży broni – zakończył Lorek.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!