Aforti Start Gniezno doznał sromotnej porażki z Orłem Łódź. Goście zdecydowanie lepiej zapoznali się z twardym torem w Gnieźnie. Gospodarze zarzekali, że tor dziwnie się zachowywał. Marcin Nowak podzielił ich zdanie.
Miała to być spora zmiana. Turniej o koronę Bolesława Chrobrego pokazał, że toromistrz podjął rękawicę i przygotował odpowiedni tor dla zawodników miejscowego zespołu. Kibice zatem optymistycznie spoglądali na mecz z Orłem Łódź. Start Gniezno jednak ostro przejechał się po twardym torze.
Gnieźnianie byli pogubieni. Peter Kildemand nie ukrywa, że tor znacznie różnił się od tego, do którego został przyzwyczajony. Duńczyk nie ukrywał swojego rozgoryczenia. – Tor od mojego ostatniego przyjazdu do Gniezna zmienił się bardzo. On był dzisiaj zupełnie inny. Walczyliśmy bardziej z nim, szukaliśmy czegoś na starcie, ale nic to nie dało – mówił Duńczyk dla portalu sportowegniezno.pl. – Podkreślę to mocno: było totalnie inaczej od tego wszystkiego co pamiętałem. Ale to też nie jest usprawiedliwienie i nie mam zamiaru tego robić. Chciałbym tylko wytłumaczyć, gdzie jest problem. Nie byliśmy jednak wystarczająco szybcy, wystarczająco dobrzy na trasie i to też jest problem. Ja przywiozłem tu dzisiaj wszystko to, co do tej pory działało, raz lepiej, raz gorzej, ale działało. Dziś nic nie działało. Jeśli wiesz mniej więcej to na czym pojedziesz, to jesteś w stanie zrobić na nim czasem zwariowane rzeczy, bo wiesz do jakiego momentu możesz się posunąć. Ostatnie trzy moje biegi, to było totalne wariactwo z ustawieniami. Swój własny tor powinniśmy znać na tyle, żeby nie robić właśnie żadnych głupich i nieprzewidywalnych rzeczy w parkingu. A dochodzę do wniosku, że dziś chyba powinniśmy to zrobić i to od samego początku. Ja wiem, że łatwo się mówi po meczu, ale musimy jak najszybciej wyciągnąć z tej bolesnej lekcji wnioski i musimy jak najszybciej wrócić do treningów. Ten tor musi być taki sam każdego dnia i nie chcę też nikogo obwiniać. Wszyscy musimy się wziąć do roboty. Wszyscy – grzmi Kildemand.
Marcin Nowak natomiast czuję sportową złość. Wychowanek Unii Leszno jest zły na siebie, gdyż mógł spokojne przywieźć więcej punktów. Były zawodnik Startu Gniezno przyznał, że tor polegał jedynie na dobrym starcie. – Czytałem przed meczem jakieś dziwne komentarze odnośnie tego meczu, że będzie ciężko i tak dalej. I się uśmiechałem do siebie. Generalnie to było super, bo ten tor wiele się nie różnił od tego co pamiętam. Fakt, że jest nowa nawierzchnia, która jednak nie nadawała się do walki. Ta odsypująca się część nic nie dawała, były może z trzy mijanki i to mówi wszystko. Tor był dziś tak przygotowany, że trzeba było wygrać start, przykleić się do krawężnika i trzymać gaz. Nic więcej. Jak ktoś chciał robić tor „pod koło”, to coś wam dziś nie wyszło. To zresztą widać po czasach. Ja mam tylko żal po ostatnim biegu, bo wjechałem w część, która nic nie trzymała. Wykorzystał to Kildemand po kredzie i uciekły mi punkty. Po zewnętrznej dziś nic nie można było zrobić, maksymalne środek toru i koniec – komentował jeden z ważnych elementów Orła Łódź.
Michael Jepsen Jensen jako jeden z niewielu podjął walkę z rywalami. Duński lider Startu popisał się dobrą walką na dystansie, ale z czasem i on zmagał się z torowymi problemami. Jensen apeluję, aby kibice nadal nie skreślali zespołu. – Nie było tutaj dziś wielu opcji, którymi można by zaskoczyć rywali. Ale chciałbym odnieść się do wcześniejszych wydarzeń. Właśnie dlatego nie przyjechałem na ostatni trening, żeby mieć czystą głowę. Nie chciałem mieć niczego zaprogramowanego, aby się nie naciąć i tak było. Mocno dziś walczyliśmy z momentem startowym, który był fatalny. Dalej jednak nie powinniśmy widzieć czarnej dziury, bo mamy niezły skład i tego zdania nie zmienię. Jest dziś wielkie rozczarowanie o oczywiste, ale poczekajmy z opiniami nieco dłużej. To był dopiero drugi mecz, na pewno wyciągniemy lekcję i wrócimy silniejsi. Musicie w nas wierzyć – kończy optymistycznie.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!